wtorek, 18 grudnia 2012

It's time for you to fix me 8.

Bałam się powrotu do codzienności. Bałam się, że znów okażę się słaba, nic takiego jednak nie nastąpiło. Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale dawne życie przestało mieć dla mnie jakikolwiek urok. Przeciwnie - nowa Tośka chciała tylko ciebie. Ciebie obok, tak normalnie, po ludzku obok. Żyliśmy sobie zwyczajnie w rytm codziennych zajęć. Towarzyszyła nam pusta lodówka, bo twój apetyt przewyższał mój zapał do gromadzenia zapasów. Towarzyszyły nam czułe pożegnania i uśmiechnięte powitania. I radość, wszechobecna, zapierająca dech w piersiach radość. Zaufałam tobie, ale przede wszystkim zaufałam sobie. Uwierzyłam, że jestem godna miłości i że sama potrafię kochać. Uwierzyłam w miłość. Znajdowałam nieznaną mi wcześniej przyjemność w sprawianiu ci przyjemności. Czułam, że jestem wreszcie tam, gdzie być powinnam i gdzie zawsze chciałam być.

Sielanka trwała kilka tygodni. 

Pewnego dnia oznajmiłeś przy śniadaniu, że masz dla mnie niespodziankę. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo ja również coś dla ciebie szykowałam. Nie chciałeś zdradzić swojej, nawet, gdy wypróbowywałam kolejne smutne minki i szantaże, co do których oboje mieliśmy pewność, że nigdy bym ich nie zrealizowała. Udawałam obrażoną, więc wychodząc nie pocałowałeś mnie, jak zwykle, w usta, lecz tylko zmierzwiłeś moje włosy dłonią, mówiąc ze śmiechem:
- Nie dąsaj się, jak wrócę, Kotku. 
Wyszedłeś, zostawiając piżmowy zapach swoich perfum, który już dawno zdążył zdominować zapach moich, kwiatowych, w tym, bądź co bądź, moim mieszkaniu. Gdy upewniłam się, że niczego nie zapomniałeś i rzeczywiście zostałam sama, wyjęłam z szafy zakupioną specjalnie na tą okazję koszulkę i schowałam do torebki bilet. Od powrotu z Paryża ani razu nie próbowałeś namawiać mnie na udział w meczu ani w spotkaniach z twoimi kolegami. Chyba czułeś, że potrzebuję spokoju albo bałeś się, że powtórzy się sytuacja z tamtej nocy, a tego oboje byśmy nie chcieli. Nie wiedziałeś, ale ja już przestałam się bać. Nie martwiłam się, co wyczyta w moim spojrzeniu twój kolega z drużyny, bo mógł wyczytać tylko miłość do ciebie. Nie bałam się spotkania z żadnym wysokim przystojniakiem, bo żaden z nich nie był tobą, a tylko ty mnie interesowałeś. Postanowiłam zaskoczyć cię i pojawić się na meczu bez uprzedzenia. Kupiłam bilet w miejscu oddalonym od tego, które zajmowały wasze rodziny i przyjaciele, ale nie przeszkadzało mi to. To nawet lepiej, bo chciałam do ciebie podejść dopiero po meczu, nie chciałam, byś wiedział wcześniej. Nie zrobiłam tego ze złych pobudek, nie próbowałam cię kontrolować, chciałam tylko nasycić oczy widokiem twojej skupionej twarzy skierowanej w innym, niż mój, kierunku. Czy to był błąd? Nie, przynajmniej nie żyję już złudzeniami. Przynajmniej wiem, że tak naprawdę wcale ciebie nie było, że wszystko było kłamstwem...


Powoli kończymy.

24 komentarze:

  1. Antoś, Antoś, Antoś...no nieładnie po prostu, mówiąc delikatnie.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, już się boję, co się tam stało...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, oczywiście, skończ w tym momencie. Mogę określić, że wiedziałam, że problem pojawi się ze strony Antonina, bo Tośka w końcu zrozumiała. Tylko ciekawi mnie co się tam stało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że takie przerywanie jest straszne, ale nie robię tego zbyt często, prawda? ;)

      Usuń
    2. Aż tak często nie. W sumie to dobra metoda na sprawdzenie, czy ktoś jest cierpliwy, jeśli nie jest to go to może nauczy.

      Usuń
    3. Nie próbuję nikogo sprawdzać. Tak jakoś sam czasem wychodzi taki koniec ;)

      Usuń
  4. Urywanie w takim momencie to zabójstwo kilku ciekawskich istotek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Wróciłaś, czy tylko zaglądasz przypadkiem?
      Mam nadzieję, że ciekawskie istotki dożyją do czwartku. Może nawet któraś się zdenerwuje i ujawni swoją obecność ;)

      Usuń
  5. Czyżby jakaś Lil była na meczu???? Podwójne życie Antka??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lil? Nie, nie lubię mieszać fikcji z rzeczywistością ;)

      Usuń
    2. Jakaś Lil, nie koniecznie jego Lil:).

      Usuń
    3. Jest to całkiem możliwe :)

      Usuń
  6. No i co tym razem Antek wymodził? Jakieś podwójne życie? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A kopnąć Ciebie w tyłek za kończenie w nieodpowiednim momencie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! :D Może się nauczę i przestanę tak robić.

      Usuń
  8. Nie! Dlaczego chcesz zniszczyć idealność Antonina? Weź wszystkich, tylko nie jego! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę niszczyć jego idealności. Kogo zamiast niego mam
      "odidealnić"? ;)

      Usuń
    2. Mam kilku kandydatów idealnych panów (no prawie, bo ideałów takich w 100% nie ma), ale jak Ci o nich powiem to zniszczysz ich idealność. Proponuję odidealnić np. Michała Łaskę, albo Kubiaczka albo nawet Zibiego. Jakoś to przeżyję. Ale Antoś... Antoś zawsze będzie idealny:D

      Usuń
  9. Z tego wynika, że po prostu oboje są siebie warci :P. Jeśli ma kogoś innego to wyjaśni się czemu tak łatwo wybaczył Tośce "tamtą" noc - w końcu sam jest nie lepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak to mówi Kiepski - no menda, normalna menda! :D Jak można w takim momencie skończyć? Teraz mam wodę w głowie i myśli poplątane jak słuchawki.
    I przeuroczy Antoś w końcu musiał się skończyć. Ech, a ja to bym z chęcią czytała o nim w wersji takiego typowego 'misia' w nieskończoność. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, czyli jestem mendą :) Tego jeszcze nie było ;)
      Nie za nudny by był taki miś?

      Usuń