poniedziałek, 17 lutego 2014

Let's play birds 9.

Budzi cię dziwny dźwięk. Próbujesz go ignorować i powrócić do bardzo przyjemnego snu i jego równie przyjemnego bohatera, ale dźwięk nie daje za wygraną. Z trudem otwierasz jedno oko akurat w momencie, gdy coś puszystego ociera się o twój nos. Już wiesz. Kot. Mruczący kot. Przytulasz go, a jemu najwyraźniej się to podoba, bo zaczyna mruczeć jeszcze głośniej, wybijając radosny rytm łapkami na twoim dekolcie. Rozglądasz się dookoła ale niczego nie poznajesz. Domyślasz się, że zasnęłaś w samochodzie, a to, co widzisz, to jego sypialnia, ale nie masz pojęcia co działo się w międzyczasie. Kot wyrywa się z twoich objęć, więc wstajesz i udajesz się na poszukiwania gospodarza, ale znajdujesz jedynie kartkę informującą, że wróci wieczorem i masz czuć się jak u siebie. Wpatrujesz się w nią z niedowierzaniem, podziwiając jego wiarę w ludzi i śmiejąc się w myślach, że źle ulokował zaufanie. Systematycznie otwierasz kolejne szafki, aż w końcu to znajdujesz. Gotówka. Dużo gotówki. Bierzesz wszystko i z trudem upychasz w tylnej kieszeni spodni. Chwytasz jeszcze jabłko i już masz wychodzić, gdy dostrzegasz wpatrzonego w ciebie z nadzieją kota i pustą miskę stojącą przed nim. Nagle brakuje ci tchu, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Łamiesz się. Zaufanie. Oczekiwanie, że zrobisz coś dobrego. Po raz kolejny. Tym razem jednak czujesz, że nie chcesz zawieść. Czujesz, że nadszedł właściwy czas, by coś zmienić. Może nawet, by zmienić wszystko. Napełniasz kocią miseczkę i odkładasz pieniądze do szuflady. Tym razem będzie inaczej powtarzasz w myślach. Naprawdę tego chcesz. Naprawdę próbujesz uwierzyć, że to możliwe.

Boisz się. Nie przywykłaś do towarzystwa. Nigdy nie tłumaczyłaś swojego zachowania, a wiesz, że on będzie oczekiwał wyjaśnienia. Masz wrażenie, że straciłaś kontrolę. Jesteś jak ptak uwięziony w szponach drapieżnika. Czekasz na ostateczny cios. Zamykasz oczy, gdy radosnym krzykiem oznajmia, że wrócił. Drżysz, gdy słyszysz jak wita się kotem. Jesteś przerażona, słysząc, że się zbliża. Uśmiechasz się niepewnie i mocniej zaciskasz dłonie na kubku z herbatą, jakby ta niewinna rzecz miała cię ochronić. W odpowiedzi dostajesz szczery uśmiech i zaproszenie do kuchni. Nie potrafisz odmówić, choć idziesz za nim najwolniej, jak się da. Wiesz dokładnie, co czuje więzień prowadzony na przesłuchanie. Niełatwo jest mówić o swoich błędach i słabościach, szczególnie, gdy zawsze twierdziło się, że nie popełnia się błędów, że wszystko jest dokładnie takie, jak miało być. Zamiast zasypać cię gradem pytań, wręcza ci butelkę wina i prosi, żebyś się nią zajęła. Chowasz ją do lodówki, co on kwituje zadowolonym kiwnięciem głową i nie wygląda na zaskoczonego, gdy bez zastanowienia otwierasz jedną z szafek i wyjmujesz kieliszki. Obrzuca się tylko długim spojrzeniem, pod którym zdajesz się kurczyć. Uciekasz wzrokiem i rumienisz się, ale pytania nadal nie padają, dostajesz za to kolejne zadanie. Siekając zioła i słuchając jego opowieści o wyjątkowo udanym dniu zaczynasz czuć, że jesteś w miejscu, w którym naprawdę chcesz być i podoba ci się to uczucie. Podoba ci się brak oczekiwań i wymagań. Podoba ci się przyjazna atmosfera. Coraz bardziej podoba ci się też on.  Może to jego zawsze chciałaś spotkać? Może tak miało być?

Rozluźniasz się. Śmiejesz się już w sposób niewymuszony. Szczerze zachwycasz się daniem, które wspólnymi siłami przygotowaliście. Opuszkami palców ścierasz z jego policzka odrobinę sosu. Toniesz. Po raz kolejny toniesz w jego oczach, które zdają się być ciemniejsze niż wcześniej. Wpatrujecie się w siebie, badając uważnie najmniejsze nawet plamki na tęczówkach. Chcesz tego. Chcesz go pocałować. Chcesz, by on ciebie pocałował. Tego, co mogłoby stać się później też chcesz, a jednak odsuwasz się, choć wiesz, że i on tego chce. A może właśnie dlatego? Słyszysz jak bierze głęboki oddech i jak ze świstem wypuszcza powietrze. Nie dziwisz się, gdy zrywa się i w popłochu zaczyna sprzątać po waszej kolacji. Wypowiedzieliście wiele słów, ale to jedno niewypowiedziane zawisło w powietrzu i zepsuło pełen zaufania i radości nastrój. Przypomniało, że jesteście tylko dwojgiem nieznajomych, którzy, co gorsza, mają na siebie ochotę. Przypomniało, że istnieje świat poza tu i teraz. Uświadomiło, że gdzieś tam jest Ona.
Tylko dlaczego miałoby cię to obchodzić?

sobota, 1 lutego 2014

Let's play birds 8.

Zegary pokazują piątą rano, gdy wreszcie docierasz w miejsce, które znasz. Spieszący się na poranną zmianę ludzie obrzucają cię zdziwionymi spojrzeniami. Ktoś pyta, czy wezwać policję. Uśmiechasz się niepewnie i potrząsasz głową. Doprowadzasz się do jako takiego ładu w toalecie budki fast-food, chyba tylko dlatego, że pracującej tam dziewczynie zrobiło się ciebie żal.
- Ciężka noc? - pyta, stawiając przed tobą kubek z gorącą kawą i zgniecionego pączka, którego w normalnych okolicznościach nie zaszczyciłabyś spojrzeniem, a teraz pożerasz trzema kęsami. Kiwasz głową, widząc szczerą troskę nieznajomej, ale nie masz ochoty tłumaczyć jak ciężka. Nie wiesz co robić. Po raz pierwszy odkąd sięgasz pamięcią nie wiesz co robić. Nie masz niczego poza dokumentami wetkniętymi w tylną kieszeń spodni i... no właśnie... wizytówką z krzywym napisem 'Clark'. Uśmiechasz się do siebie. Przecież kazał ci dzwonić w razie kłopotów. Masz kłopoty. Ogromne. Prosisz dziewczynę o telefon i zanim zdążysz zadać sobie pytanie czy to aby jest dobry pomysł, wybierasz jego numer. Dociera do ciebie, że może licząc na jego pomoc popełniasz błąd dopiero, gdy słyszysz zaspany głos w słuchawce. Zamierasz, bo o niestosowności dzwonienia do, bądź co bądź, obcego człowieka o świcie też nie pomyślałaś. Nie byłabyś zadowolona, gdyby ktoś obudził cię w taki sposób. Ba, byłabyś wściekła! Milczysz przez dłuższą chwilę słuchając jego coraz bardziej zirytowanego głosu. Zbierasz resztki sił, lecz gdy głos wreszcie wydobywa się z twoich ust, brzmi dziwnie piskliwie i nieśmiało:
- Clark?
Tak, tylko na tyle cię teraz stać. Żałosne. Próbujesz się zmotywować do podjęcia rozmowy, ale on jest szybszy. Słyszysz szelest, a później pełne niedowierzania:
- Lois?
I śmiech. Krótki. Nerwowy. Nieszczery. Wiesz to na pewno. Równie dobrze mógłby kopnąć cię w brzuch, bo tak właśnie się czujesz. Nie miałaś prawa niepokoić go o tak nieludzkiej porze. Chcesz przeprosić i rozłączyć się, ale znów jest szybszy:
- Wiesz, żyję już parę lat, dałem swój numer wielu dziewczynom... Nie wszystkie zadzwoniły, a te które dzwoniły zwlekały nieco dłużej. Twoja nadgorliwość jest wprost onieśmielająca. Jakkolwiek nie schlebiałoby mi takie zainteresowanie, nie sądzisz, że to lekka przesada?
Tym razem wydaje się być szczery. Znów sili się na język wyjęty z filmów płaszcza i szpady, lecz brakuje mu lekkości, która tak bardzo spodobała ci się poprzedniego dnia. Chcesz się zaśmiać i znaleźć jakąś zabawną ripostę, ale z twojego gardła wydobywa się coś, co bardziej przypomina szloch, niż śmiech.
- Lois? Wszystko w porządku?
Mija kilka długich minut, a przynajmniej tak ci się wydaje, zanim odpowiadasz.
- Nie Clark, nic nie jest w porządku. Potrzebuję twojej pomocy.
Nie przywykłaś do proszenia o pomoc, toteż twój głos brzmi bardziej szorstko, niż byś chciała. Brakuje w nim tej drobnej błagalnej nutki, którą mogłabyś dla pewności okrasić szczyptą seksapilu, ale on najwyraźniej nie oczekuje niczego więcej. Nie jest zaskoczony. Nie zadaje tysiąca niepotrzebnych pytań. Chce tylko wiedzieć gdzie jesteś, po czym nakazuje ci usiąść na jakiejś ładnej ławce i poczekać chwilę, co zresztą posłusznie robisz. Starasz się nie myśleć. Starasz się nie analizować dlaczego jest dla ciebie tak miły i czego może chcieć w zamian. Starasz się uciszyć podświadomość, krzyczącą, że mężczyźni nigdy nie są altruistami. Starasz się przypomnieć jak to było kiedyś, gdy jeszcze wierzyłaś w ludzi. Zamykasz oczy i odwracasz twarz w kierunku słońca, które mimo wczesnej pory obdarza cię ciepłą pieszczotą, zapowiadającą kolejny upalny dzień. Słyszysz śpiew ptaków i po raz kolejny myślisz, że chciałabyś być jak ptak. Nie mieć zmartwień. Żyć chwilą. Jakby nie było ani jutra, ani dnia wczorajszego. Po prostu śpiewem witać kolejny dzień, nie zastanawiając się jak ten dzień się dla ciebie skończy.



Przepraszam raczej nie wystarczy, prawda? Niestety tak bywa z wielkimi zmianami, że nie sposób przewidzieć jak długo potrwają turbulencje. Co prawda trwają nadal, ale osłabły na tyle, że można spróbować żyć.
Naprawdę postaram się skończyć to opowiadanie, chociaż już nawet nie pamiętam jaki miałam na nie pomysł. A konkretniej, postaram się skończyć, o ile ktoś tu jeszcze zagląda... Proszę tylko o cierpliwość.