Zdziwiłam się, gdy kilka dni później zobaczyłam cię siedzącego samotnie przy moim ulubionym stoliku. Tak, zdziwiłam. Nie wyglądałeś na stałego bywalca takich miejsc, jednak nie czułam zagrożenia z twojej strony. Wydałeś się być normalnym, miłym facetem, a takich facetów na dłuższą metę nie interesują dziewczyny takie, jak ja. Wystraszyłam się nieco, gdy podszedłeś do stolika, który zajęłam z moim towarzyszem i jakby nigdy nic, usiadłeś z nami. Przywitałeś się ze mną jak z dawno niewidzianą przyjaciółką, a ja wściekłam się, bo zobaczyłam, że mój kompan nerwowo zerka na zegarek z trudem odnajdując właściwe słowa do konwersacji w obcym języku. Próbowałam cię spławić, ale zignorowałeś mnie narzucając coraz trudniejsze tematy rozmowy. Zamilkłeś dopiero, gdy zostaliśmy sami, pozwalając mi wykrzyczeć całą złość, jaka się we mnie nagromadziła. Gdy skończyłam nachyliłeś się nad stolikiem i patrząc w moje oczy zapytałeś:
- Po co ci on, skoro masz mnie?
Zatkało mnie, bo w sumie miałeś rację, tyle, że byłoby to złamanie mojej reguły. Nie spotykałam się z nikim dwa razy. Po co ryzykować przywiązanie, przyzwyczajenie? Dlaczego miałabym się dowiedzieć po kilku tygodniach, że ten ktoś ma żonę, którą kocha albo, że było miło, ale się wypaliło? Dlaczego miałabym ryzykować sceny zazdrości, gdybym spotkała go będąc z innym? Po co komplikować sobie życie? Tak było mi dobrze. Póki nie poznałam ciebie, póki nie przekonałeś mnie, że w głębi duszy chcę czegoś zupełnie innego. Siedziałam przerzucając wzrok z twoich oczu na usta, co wywołało znów wybuch tego seksownego śmiechu. Poległam. Zobaczyłeś chyba moją rezygnację, bo dopiłeś swój soczek i wstałeś ciągnąc mnie za rękę.
- Dziś zrobimy to po mojemu - oznajmiłeś, a ja poczłapałam za tobą.
"Po twojemu" nie miało nic wspólnego z tym, czego oczekiwałam. Oznaczało bezsensowne włóczenie się ulicami i rozmowę. Nie lubiłam rozmawiać, ale ty zręcznie zagłuszałeś ciszę, która często zapadała. Nie lubiłam też się włóczyć, szczególnie w tych wysokich szpilkach po oblodzonych chodnikach. Uśmiechnąłeś się przepraszająco pozując do zdjęcia z jakąś dziewczynką i jej tatą, a ja znów zadałam pytanie kim jesteś, które znów pozostawiłeś bez odpowiedzi. Gdy poślizgnęłam się po raz piąty, a ty po raz piąty uratowałeś mnie przed upadkiem, stwierdziłeś wreszcie, że czas wracać, co przyjęłam z ulgą i nadzieją, że może ten wieczór nie jest jeszcze stracony. Powiedziałeś, że ładnie wyglądam, kiedy się dąsam i otworzyłeś przede mną drzwi samochodu, przy którym stanęliśmy. Nie chciałam wsiąść. Miałam jeszcze resztki rozsądku i one krzyczały, że nie wsiada się do samochodu z nieznajomym, nawet tak czarującym i przystojnym jak ty. Nie dawałeś za wygraną stojąc na mroźnym wietrze i czekając na moją reakcję. Gdybyś powiedział cokolwiek, mogłabym zbyć cię ironicznym komentarzem, ale ty uparcie milczałeś, a mój rozsądek topniał coraz bardziej. Już wówczas zacząłeś swoją grę, bawiąc się ze mną w pseudopsychologiczne podchody. Wsiadłam, a ty ruszyłeś z piskiem opon nie pytając mnie o zdanie. Zdziwiłam się, gdy zatrzymałeś samochód przed moim mieszkaniem. Ba, ja się wystraszyłam. Do dziś nie wiem, jak dowiedziałeś się gdzie mieszkam, tego jednego nie chciałeś mi nigdy zdradzić. Zaśmiałeś się widząc wyraz mojej twarzy i oznajmiłeś, że dalej nie idziesz, a ja mam się grzecznie położyć spać, bo jest późno. Nie chciałam spać. Chciałam ciebie i uzmysłowienie sobie tego sprawiło, że wysiadłam, jakby ktoś mnie gonił i popędziłam w stronę mojej klatki zapominając o lodzie. To był błąd. Tak właśnie złamałam swoją kolejną zasadę.
Czy ktoś mógłby już włączyć ogrzewanie??? A jeśli nie, to niech chociaż śnieg spadnie...
- Po co ci on, skoro masz mnie?
Zatkało mnie, bo w sumie miałeś rację, tyle, że byłoby to złamanie mojej reguły. Nie spotykałam się z nikim dwa razy. Po co ryzykować przywiązanie, przyzwyczajenie? Dlaczego miałabym się dowiedzieć po kilku tygodniach, że ten ktoś ma żonę, którą kocha albo, że było miło, ale się wypaliło? Dlaczego miałabym ryzykować sceny zazdrości, gdybym spotkała go będąc z innym? Po co komplikować sobie życie? Tak było mi dobrze. Póki nie poznałam ciebie, póki nie przekonałeś mnie, że w głębi duszy chcę czegoś zupełnie innego. Siedziałam przerzucając wzrok z twoich oczu na usta, co wywołało znów wybuch tego seksownego śmiechu. Poległam. Zobaczyłeś chyba moją rezygnację, bo dopiłeś swój soczek i wstałeś ciągnąc mnie za rękę.
- Dziś zrobimy to po mojemu - oznajmiłeś, a ja poczłapałam za tobą.
"Po twojemu" nie miało nic wspólnego z tym, czego oczekiwałam. Oznaczało bezsensowne włóczenie się ulicami i rozmowę. Nie lubiłam rozmawiać, ale ty zręcznie zagłuszałeś ciszę, która często zapadała. Nie lubiłam też się włóczyć, szczególnie w tych wysokich szpilkach po oblodzonych chodnikach. Uśmiechnąłeś się przepraszająco pozując do zdjęcia z jakąś dziewczynką i jej tatą, a ja znów zadałam pytanie kim jesteś, które znów pozostawiłeś bez odpowiedzi. Gdy poślizgnęłam się po raz piąty, a ty po raz piąty uratowałeś mnie przed upadkiem, stwierdziłeś wreszcie, że czas wracać, co przyjęłam z ulgą i nadzieją, że może ten wieczór nie jest jeszcze stracony. Powiedziałeś, że ładnie wyglądam, kiedy się dąsam i otworzyłeś przede mną drzwi samochodu, przy którym stanęliśmy. Nie chciałam wsiąść. Miałam jeszcze resztki rozsądku i one krzyczały, że nie wsiada się do samochodu z nieznajomym, nawet tak czarującym i przystojnym jak ty. Nie dawałeś za wygraną stojąc na mroźnym wietrze i czekając na moją reakcję. Gdybyś powiedział cokolwiek, mogłabym zbyć cię ironicznym komentarzem, ale ty uparcie milczałeś, a mój rozsądek topniał coraz bardziej. Już wówczas zacząłeś swoją grę, bawiąc się ze mną w pseudopsychologiczne podchody. Wsiadłam, a ty ruszyłeś z piskiem opon nie pytając mnie o zdanie. Zdziwiłam się, gdy zatrzymałeś samochód przed moim mieszkaniem. Ba, ja się wystraszyłam. Do dziś nie wiem, jak dowiedziałeś się gdzie mieszkam, tego jednego nie chciałeś mi nigdy zdradzić. Zaśmiałeś się widząc wyraz mojej twarzy i oznajmiłeś, że dalej nie idziesz, a ja mam się grzecznie położyć spać, bo jest późno. Nie chciałam spać. Chciałam ciebie i uzmysłowienie sobie tego sprawiło, że wysiadłam, jakby ktoś mnie gonił i popędziłam w stronę mojej klatki zapominając o lodzie. To był błąd. Tak właśnie złamałam swoją kolejną zasadę.
Czy ktoś mógłby już włączyć ogrzewanie??? A jeśli nie, to niech chociaż śnieg spadnie...
Śniegu mam mało u siebie, ale trochę mogę oddać, tak w prezencie na Mikołajki :D
OdpowiedzUsuńAntek, Antoś - no co ja mam powiedzieć? Nie sądziłam, że coś go będzie jeszcze ciągnąć do Tośki( przypuszczam, że nie ostatni raz, nawet jestem pewna) a tu proszę, zaskoczenie :)
Tośka też mnie zaskoczyła, że drugi raz spędziła czas z Antkiem. I miło, że ten jeden raz nie skończyło się tak jak zawsze :)
Wesołych Mikołajek ;D
VE.
Poproszę ten śnieg, chiociaż kilka centymetrów :)
UsuńOczywiście, że ich ciągnie ku sobie, przecież ją oswoił, jak sama stwierdziła we wprowadzeniu :)
Również wesołych. Jakoś zapomniałam, że to dziś...
Antoś zarzucił sieci i chyba proponuje jej coś więcej niż tylko seks. Tośka też chce czegoś więcej ale boi się do tego przyznać. Ach ta miłość!!
OdpowiedzUsuńP.S.Dziś Mikołajki, a ten Grubas w czerwonym kubraku jak zwykle mnie olał!
Też czuję się olana, choć do mnie zadzwonił i umówił się na inny termin ;) Grubasem się nie czuję, ale akurat mam dziś czerwony kubraczek (a nawet dwa) więc przyjmij mikołajkowe :*
UsuńOch dziękuję:). Może jak wrócę z pracy, to się okaże, ze nie dokładnie zaglądnęłam pod poduszkę i jednak coś tam, jest:)
UsuńByło coś?
UsuńDostałam od córci piekne zdjęcie w antyramie. Nasze wspólne, jako prezent od Mikołaja:)
UsuńJak miło :) Córka już nie wierzy w tego w kubraczku?
UsuńHmmm nie ma już 5 lat tylko sporo więcej i już jej nic nie wciśnie:)
UsuńNo chyba, że tak :)
UsuńAnto oczekuje coś więcej niż tylko seks, ale czy ona złamie wszystkie zasady dla niego? Oto jest pytanie :)
OdpowiedzUsuńChętnie w ramach prezentu Mikołajowego podrzucę Ci śnieg którego u mnie pod dostatkiem, a wczoraj wieczorem była świeża dostawa ;)
Nie wiem, czy to Ty, ale ktoś faktycznie podrzucił trochę śniegu. Nie za dużo, ale od czegoś trzeba zacząć ;)
UsuńChcesz śniegu? U mnie tego cholerstwa jest pod dostatkiem. ;)
OdpowiedzUsuńAntoś mnie zaskakuje. Zaskakuje mnie swoją pewnością i zainteresowaniem kierowanym do głównej bohaterki, która stara się jak może obronić przed Francuzem.
Cholerstwa? No wiesz... ;)
UsuńAntoś jest fajny, nieskromnie powiem :)
No, ciekawie się to rozwija. Czyżby bohaterka miała się zakochać w Antosiu?
OdpowiedzUsuńPewnie zmierza w tym kierunku.
UsuńJa chcę Antosia pod choinkę!
OdpowiedzUsuńNie żebym wypominała, ale chyba całkiem niedawno pisałaś, że to frajer. Chciałabyś takiego frajera? ;)
UsuńJego akurat chcę w każdej postaci, choćby miał być najgorszym frajerem. Moja słabość do Francuzów, a w szczególności do Antka, jest naprawdę nieograniczona.
UsuńNo chyba, że tak ;)
UsuńA ja mam peeełnooo śniegu, chcesz trochę? Coraz bliżej są ze sobą, mi to pasuje. Ciekawi mnie jak się ta cała historia skończy, ale do końca jeszcze kawałek.
OdpowiedzUsuńZgadza się, jeszcze trochę do końca. Nie liczyłam dokładnie, ale skończy się w okolicy świąt.
UsuńŚnieg chętnie przyjmę, szczególnie chętnie w sobotę.
Ja śniegu nie lubię, toteż z chęcią oddam. Ile ma być kilo?
UsuńWolałabym liczyć w tonach...
UsuńTo już kurierem wysyłam, nie wiem gdzie, ale wysyłam. Powinno dojść jutro :)
UsuńDziękuję :D Czekam ;)
UsuńNo, no :D Zachowanie Antka jest bardzo intrygujące :D Ciekawe skąd miał ten jej adres :P. Tyle czasu twardo trzymała się swoich zasad, więc teraz może szybko się w tym wszystkim zakręcić :). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak facet się uprze i do tego jest pewny siebie, to my często zapominamy o wszystkich zasadach. Pozostałość po ewolucji czy cóś ;)
Usuń