Był wściekły. Myślał, że ona wróci, ale tak się nie stało i spędził wieczór w towarzystwie butelki piwa. Najdziwniejsze było to, że chciał ją przytulić i porozmawiać, a ona najwyraźniej nie miała na to ochoty. Zupełnie, jakby zamienili się rolami i ona stała się zimnym draniem, a on bezradną kobietką potrzebującą czułości. Tak, chciał czułości. Chciał, by zasnęła wtulona w jego tors i pozwoliła mu bawić się swoimi włosami. Popieprzona dziewczyna! Sięgnął po następną butelkę i wyjrzał przez okno, by stwierdzić, że jej ulubiona ławka jest równie pusta, jak przez kilka ostatnich godzin. Gdy wszedł do sypialni, miał wrażenie, że czuje jeszcze jej zapach. Westchnął, kładąc się do zimnego łóżka.
Była tam. Jakby nic się nie stało siedziała na tej samej ławce, co zwykle. Jakby nie obchodziło jej ani odrobinę, czy i on tam będzie. Wysiadł z samochodu i podszedł do niej tak, jak poprzedniego dnia. Dopiero gdy stanął przed nią, zorientowała się, że nie jest sama. Podniosła dłoń, by osłonić oczy przed słońcem i natychmiast uśmiechnęła się mówiąc:
- Witaj, harcerzyku. Stęskniłeś się?
- Mogłaś powiedzieć, że potrzebujesz pieniędzy. Skąd wiedziałaś, że nie zgłoszę kradzieży?
Wzruszyła ramionami.
- Nie zrobiłbyś tego, bo jeszcze mnie chcesz. Może nawet bardziej niż wczoraj.
Rzuciła w niego portfelem wyjętym z kieszeni swojej kurtki.
- Pożyczyłam trochę.
Prychnął, ale usiadł obok. Miała rację, chciał jej. Zdenerwował się, gdy zauważył brak portfela, ale nie zmniejszyło to apetytu na kolejne spotkanie. Nadal niewiele o niej wiedział, a fascynowała go coraz bardziej. Obserwowała go z tym swoim ironicznym uśmieszkiem.
- Nie chcę cię rozczarować, chłopczyku, ale nie wszyscy są tak grzeczni, jak ty. Niektórzy są tacy, jak, dajmy na to ja. Wredni. I czasem zabierają coś bez pytania.
Drażniła go. Bawiła się nim. Spojrzał wściekły wprost w jej roześmiane oczy.
- Dlaczego mnie tak nazywasz?
- Grzecznym chłopcem? - poszerzyła uśmiech, pokazując równiutkie białe zęby. Przechyliła lekko głowę patrząc na niego - Bo nim jesteś. Jak mam cię nazywać?
- Michał na przykład?
- To nudne... Chociaż, nie sadziłam, że jesteś stąd, ale nazwisko nie kłamie. Dziwnie mówisz.
- Nic o mnie nie wiesz. Nie jestem tak grzeczny, jak ci się wydaje. I nie jestem stąd. A ty?
- Co ja? Ja urodziłam się w Żorach.
- Jak masz na imię?
Prychnęła pogardliwie.
- Wymyśl coś, chłopczyku.
Wymyślił. Chwycił mocno jej ręce i wyjął z kieszeni portfel. Odszukał przegródkę z dokumentami i z uśmiechem przeczytał:
- Julia... Myślałem, że jesteś młodsza.
Patrzyła na niego wzrokiem bazyliszka, gdy chowała własność do kieszeni.
- Ani słowa o Romeo, chyba, że chcesz stracić klejnoty - powiedziała wstając. Chwycił ją za rękę i trzymał, lekceważąc wbite głęboko w jego skórę paznokcie.
- Dziś idziesz ze mną i nie wyjdziesz tak szybko. Mam papierosy.
Zaśmiała się.
- Skąd ta pewność, chłopczyku?
Pocałował ją. Pocałował ją tak, że aż jęknęła w jego usta. Objęła go mocno, jakby nigdy nie chciała puścić. Odsunął się, gdy jej dłonie zawędrowały pod jego koszulkę.
- Bo tego chcesz - odpowiedział. Odgarnął kilka niesfornych kosmyków włosów z jej czoła i ruszył w kierunku swojego mieszkania, nie oglądając się za siebie.
No to już wiecie. Może być?
Szczęśliwego nowego roku! Oby był lepszy, niż mijający. Dużo lepszy :)
- Nie chcę cię rozczarować, chłopczyku, ale nie wszyscy są tak grzeczni, jak ty. Niektórzy są tacy, jak, dajmy na to ja. Wredni. I czasem zabierają coś bez pytania.
Drażniła go. Bawiła się nim. Spojrzał wściekły wprost w jej roześmiane oczy.
- Dlaczego mnie tak nazywasz?
- Grzecznym chłopcem? - poszerzyła uśmiech, pokazując równiutkie białe zęby. Przechyliła lekko głowę patrząc na niego - Bo nim jesteś. Jak mam cię nazywać?
- Michał na przykład?
- To nudne... Chociaż, nie sadziłam, że jesteś stąd, ale nazwisko nie kłamie. Dziwnie mówisz.
- Nic o mnie nie wiesz. Nie jestem tak grzeczny, jak ci się wydaje. I nie jestem stąd. A ty?
- Co ja? Ja urodziłam się w Żorach.
- Jak masz na imię?
Prychnęła pogardliwie.
- Wymyśl coś, chłopczyku.
Wymyślił. Chwycił mocno jej ręce i wyjął z kieszeni portfel. Odszukał przegródkę z dokumentami i z uśmiechem przeczytał:
- Julia... Myślałem, że jesteś młodsza.
Patrzyła na niego wzrokiem bazyliszka, gdy chowała własność do kieszeni.
- Ani słowa o Romeo, chyba, że chcesz stracić klejnoty - powiedziała wstając. Chwycił ją za rękę i trzymał, lekceważąc wbite głęboko w jego skórę paznokcie.
- Dziś idziesz ze mną i nie wyjdziesz tak szybko. Mam papierosy.
Zaśmiała się.
- Skąd ta pewność, chłopczyku?
Pocałował ją. Pocałował ją tak, że aż jęknęła w jego usta. Objęła go mocno, jakby nigdy nie chciała puścić. Odsunął się, gdy jej dłonie zawędrowały pod jego koszulkę.
- Bo tego chcesz - odpowiedział. Odgarnął kilka niesfornych kosmyków włosów z jej czoła i ruszył w kierunku swojego mieszkania, nie oglądając się za siebie.
No to już wiecie. Może być?
Szczęśliwego nowego roku! Oby był lepszy, niż mijający. Dużo lepszy :)