Piłabyś, będąc w podłym nastroju, podwójne espresso w swojej ulubionej Caffè Luigi i miałabyś totalnie w nosie, że picie espresso, a szczególnie podwójnego o godzinie siódmej rano, do tego w sobotę, nie jest tu dobrze widziane. Równie głęboko w nosie miałabyś samego Luigiego, który udając, że poleruje filiżanki, oceniałby głębokość Twojego dekoltu i próbowałby zgadnąć, czy pod sukienką miałaś bieliznę. Zaśmiałabyś się lekko, widząc minę jego żony, która obserwowałaby Ciebie i nieudolne próby ukrycia zainteresowania Twoim biustem przez jej męża. Przywołałabyś go gestem do stolika, by zamówić jeszcze jedno cornetto z czekoladą. Miałabyś nadzieję, że aromatyczne nadzienie choć trochę poprawi Ci humor, nieoczekiwanie jednak ratunek przyszedłby z innej strony, konkretnie od strony tętniącego życiem targowiska. Twój ratunek miałby szeroki biały uśmiech, ciemne włosy typowego mieszkańca tych okolic, nieco wystający brzuszek oraz przeświadczenie, że jesteś turystką. Usiadłby przy Twoim stoliku i zamówiłby cappuccino, zupełnie, jakbyście byli umówieni na śniadanie. Podniosłabyś brwi, obserwując jego poczynania z kawą, co on całkowicie by zlekceważył, robiąc dokładnie to samo, co wcześniej Luigi, tyle, że z mniejszej odległości. cInna kobieta pewnie speszyłaby się i założyłaby sweterek, który leżał na oparciu krzesła, Ty jednak wypięłabyś biust i zapytałabyś go co robi. Po angielsku, oczywiście, bo miałabyś już dość czasu, by wczuć się w rolę, w jakiej umieścił Cię mężczyzna siedzący obok. Nieznajomy drgnąłby lekko, zaskoczony barwą Twojego głosu i odpowiedziałby po chwili, łamaną angielszczyzną, że przecież zamawiałaś przewodnika. Roześmiałabyś się dźwięcznie, pewna już, że ten dzień jednak nie będzie tak okropny, jak myślałaś wcześniej. Nieznajomy patrzyłby na Ciebie zdziwiony, ze swoim firmowym półuśmiechem przeczepionym do twarzy, gdy pochyliłabyś się w jego stronę, by powiedzieć po włosku bez śladu obcego akcentu:
- Dobrze, udawajmy, że potrzebuję przewodnika.
Pozwoliłabyś, by jeszcze przez chwilę gapił się na Twój biust, po czym, gdy znudziłby Cię już widok jego miny wyrażającej bezgraniczne szczęście, wstałabyś i klasnęłabyś w dłonie, niczym mała dziewczynka ciesząca się z niespodzianki. Udawałabyś, że nie zauważyłaś niezadowolenia, które przemknęłoby przez jego twarz, gdy płacił za Wasze śniadanie ani lekkiego wzgórka, który pojawiłby się na jego kroczu. Udawałabyś, że sweterek zostawiłaś na krześle przypadkiem i ten przypadek nie miał nic wspólnego z faktem, że nie chciałoby Ci się go nosić ze sobą przez cały dzień, zapewne równie upalny, jak kilka poprzednich. Udawałabyś, że nie widziałaś jak Luigi wtula się w ten kawałek świetnie skrojonej angory, by poczuć Twój zapach. Uśmiechnęłabyś się lekko na myśl o minie jego żony i o dumie, jaką zobaczysz w jego oczach, gdy jutro odda Ci "zgubę". Grałabyś w grę zaproponowaną przez nieznajomego, mimo, że wiedziałabyś, że nie skończy się ona tak, jak on by chciał.
Przecież to nic złego trochę się zabawić, prawda?
Proszę, komentujcie. Mam większą motywację do pisania, gdy widzę, że te setki wejść na stronę to realni ludzie. Znów mam wrażenie, że piszę dla duchów i czasem mam ochotę zostawić te duchy samym sobie. Albo wprowadzę tu ograniczony dostęp. O! Muszę to przemyśleć :)
- Dobrze, udawajmy, że potrzebuję przewodnika.
Pozwoliłabyś, by jeszcze przez chwilę gapił się na Twój biust, po czym, gdy znudziłby Cię już widok jego miny wyrażającej bezgraniczne szczęście, wstałabyś i klasnęłabyś w dłonie, niczym mała dziewczynka ciesząca się z niespodzianki. Udawałabyś, że nie zauważyłaś niezadowolenia, które przemknęłoby przez jego twarz, gdy płacił za Wasze śniadanie ani lekkiego wzgórka, który pojawiłby się na jego kroczu. Udawałabyś, że sweterek zostawiłaś na krześle przypadkiem i ten przypadek nie miał nic wspólnego z faktem, że nie chciałoby Ci się go nosić ze sobą przez cały dzień, zapewne równie upalny, jak kilka poprzednich. Udawałabyś, że nie widziałaś jak Luigi wtula się w ten kawałek świetnie skrojonej angory, by poczuć Twój zapach. Uśmiechnęłabyś się lekko na myśl o minie jego żony i o dumie, jaką zobaczysz w jego oczach, gdy jutro odda Ci "zgubę". Grałabyś w grę zaproponowaną przez nieznajomego, mimo, że wiedziałabyś, że nie skończy się ona tak, jak on by chciał.
Przecież to nic złego trochę się zabawić, prawda?
Proszę, komentujcie. Mam większą motywację do pisania, gdy widzę, że te setki wejść na stronę to realni ludzie. Znów mam wrażenie, że piszę dla duchów i czasem mam ochotę zostawić te duchy samym sobie. Albo wprowadzę tu ograniczony dostęp. O! Muszę to przemyśleć :)
Ja Kochana Twoje będę komentować zawsze, bo Cię doskonale rozumiem i uwielbiam tą pisaninę. Oczywiście dostęp dla mnie będzie dostępny, prawda?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak, zresztą na razie to tylko taki luźny pomysł.
UsuńPogubiłam się, hmmm. Kim jest główny bohater :D ?
OdpowiedzUsuńNie pogubiłaś się, on jeszcze się nie pojawił.
UsuńLuigi to nie był Mastroangelo, nie? bo nie wiem, czemu, ale przez niemal cały rozdział miałamgo przed oczami xD
OdpowiedzUsuńbłagam, niech głównym bohaterem będzie mój kochany, przyszły mąż! :D
Przy Luigim nie myślałam o nikim konkretnym.
UsuńZamawiałaś, obiecałam, więc dostaniesz, ale kilka części minie zanim on się pojawi.
Nie wydaje mi się, żebym się polubiła z Matyldą i w ogóle to imię mi do niej nie pasuje...
OdpowiedzUsuńPo głębszym zastanowieniu (jakieś 3 sekundy ;D) stwierdzam, że definitywnie jej nie lubię. I pewnie nie polubię, chociaż mogę się mylić oczywiście...
Przykro mi. Chyba potrzebuję takiej odskoczni jak Matylda.
UsuńRacja, nie każdy musi być miły, przyjemny i ugodowy :)
UsuńDokładnie tak :)
UsuńBardzo ciekawe jest pisanie w trybie przypuszczajacym. Mam nadzieję, że dla mnie też zostawisz dostęp.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak. To chyba nie był najlepszy pomysł i pewnie zostanie tak, jak jest.
UsuńWstyd.. śledzę wszystkie napisane przez ciebie opowiadania, a jakoś nigdy nie komentowałam. Po prostu zabrakło słów by opisać wrażenia :) Czas to zmienić. Strasznie podoba mi się jak piszesz. Nie są to banalne historie a i styl pisania jest bardzo ciekawy. Aż ci zazdroszczę ;D A co do tej konkretnej historii.. Cholernie intrygująca. Matylda lubi zabawę i ciekawa jestem jakie to będzie miało skutki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny.
Dziękuję. Krytykuj, jeśli coś Ci nie pasuje.
UsuńPozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA mi Matylda się podoba :). A gdybym była żoną napalonego Luigi'ego to już dawno bym go po łbie zdzieliła :D Pozdrawiam :)
UsuńCieszę się, zobaczymy, czy tak zostanie na dłużej. Luigi zasłużył :)
UsuńKatastrofa pogodowa sprawiła, ze nie mogłam skomentować tego wczoraj!! Nie miałam prądu cały dzień!!! Nienawidzę zimy!!!
OdpowiedzUsuńLubię tę (tą - nigdy nie wiem jak napisać) dziewuchę!! Jest piękna i korzysta ze swoich walorów. Tak powinno być!
Współczuję awarii. Nas trochę zasypało, ale nie na tyle, żebym nie dojechała do pracy, chociaż wczoraj drogi były białe. Dzieciaki się cieszą, bo ferie miały białe ferie, chociaż pewnie się nie cieszą, że te ferie się kończą ;)
UsuńU nas nie przez śnieg tylko oblodzenie. Padał deszcz i od razu zamarzał. Samochód pod pracą odladzałam przez pół godziny, na szybach miałam centymetrową warstwę lodu! Tak to jest jak nie ma światłowodów tylko klasyczne l;inki!
UsuńWspółczuję. Skrobanie lodu nie jest przyjemne. Światłowody? Może kiedyś...
UsuńJa pewnie tego nie dożyję:(
UsuńDożyjesz, dożyjesz. Chyba, że wymyślą coś jeszcze lepszego i światłowodów nie będzie. Nie postarzaj się, już nie trzeba ;)
UsuńJa się nie postarzam:) tylko nie wierzę w ryhcliwość naszych władz:)
UsuńW to akurat też nie wierzę. Z wiekiem wierzę w coraz mniej rzeczy...
UsuńMuszę Ci powiedzieć, że te Twoje opowiadania coraz ciekawsze się robią :) czekam na rozwój zdarzeń :) co do oblodzeń to u mnie to samo, wczoraj w drodze na uczelnie zabiłabym się dwa razy i widziałam kilku innych ludzi "tańczących" na chodnikach :P dobrze, że komunikacja miejska działa :D
OdpowiedzUsuńP.S. Mimo iż zawsze komentowałam anonimowo dziś postanowiłam się przedstawić, Ania :)
Miło Cię poznać :) Dziękuję.
UsuńKomunikacja u nas też działa, tylko niezgodnie z rozkładem, bo korki są olbrzymie.
zawsze podziwiałam kobiety takie jak ona, kusicielskie, pełne erotyzmu, przesiąknięte namiętnością. A Luigi kojarzy mi się z tym starym dziadem Masterangelo, którego nie lubię chyba jeszcze bardziej niż Bruno. Musiałam to napisać.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, fetyszysta z tego Luigiego, a po za tym biedna ta jego żona.
Chyba muszę uważniej dobierać imiona. Zupełnie nie skojarzyłam, że był sobie taki Luigi.
Usuńczuję dużo perwersji i brak jakichkolwiek ograniczeń. cholera, lubię tę kobietę. chyba jeszcze bardziej niż michałową Tośkę.
OdpowiedzUsuńtyle obracających się wokół niej facetów? tylko pozazdrościć wzięcia. ;)
Tak myślałam, że może Ci się spodobać. Cieszę się :)
UsuńJeśli ograniczony dostęp to ja go dostanę? :D
OdpowiedzUsuńCo do podejrzeń, to swoje mam, ale zaręczam Ci, że jestem w błędzie, chyba.
Oczywiście, że zabawianie się to nic złego, do pewnego stopnia.
Oczywiście, że dostaniesz, tyle, że chyba go nie wprowadzę.
UsuńMoże jednak podzielisz się przypuszczeniami?
A, co mi tam, podzielę się. Moją pierwszą myślą jest Savani, ale to chyba troszkę za proste.
UsuńOn też się pojawi :)
UsuńPodoba mi się w niej brak jakichkolwiek ograniczeń. Luigi kojarzy mi się tylko i wyłącznie z pewnym włoskim środkowym którego nie lubię :D
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na epilog na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ oraz na 7 rozdział na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
Luigi nie kojarzył mi się z nikim...
UsuńKurcze, co raz bardziej zaczynasz mnie intrygować tym opowiadaniem. Podoba mi się bohaterka, bo w jakiś sposób jest zupełnie inna od tych wszystkich dotychczasowych, które stworzyłaś. Podziwiam Twój talent do pisania, bo takowy z pewnością posiadasz. Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńStaram się, by każda bohaterka i historia była inna, żeby nie było nudo. Dziękuję i mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań.
Usuń