poniedziałek, 14 stycznia 2013

Brednia III. 1.

Nie pamiętał od jak dawna ją kochał.  Może pokochał ją już wówczas, kiedy spojrzała na niego po raz pierwszy i roześmiała się dźwięcznie, gdy torba spadła mu z ramienia, a on zamiast ją podnieść, wpatrywał się w nią, jak w obraz. Cudowny obraz, najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek widział. Może pokochał ją dopiero wówczas, gdy przyszła do niego z zamiarem upicia się, załamana po tym, jak oblała poprawkowy egzamin i w ten pospolity sposób zakończyła swoją krótką karierę naukową. Może pokochał ją, gdy rzuciła się na jego szyję szczęśliwa ze zdobytej pracy i wdzięczna za możliwość mieszkania w jednym z pustych pokoi w wynajmowanym przez niego mieszkaniu. Na pewno kochał ją już, gdy wróciła roześmiana ze śladami rozmazanego tuszu na policzkach i pokazała nowy pierścionek, lśniący cudownie na serdecznym palcu jej prawej dłoni. Chciałby wierzyć, że to po prostu kolejna błyskotka, jakich miała wiele w specjalnym kuferku na półce w swoim pokoju, nie miał jednak złudzeń, że miał z tym coś wspólnego ten gogusiowaty blondyn, z którym wyszła i nie jest to zwykłe świecidełko, tylko obietnica i groźba zarazem. Groźba, bo pierścionek krzyczał bardziej wymownie, niż drwiące spojrzenie gogusia wbite w jego oczy, gdy obejmował ją i całował na powitanie. Groźba, bo krzyczał ona jest moja, spróbuj ją tknąć, a pożałujesz.
Chciał spróbować, tylko wciąż nie miał odwagi. Wciąż bał się, że mógłby stracić jej przyjaźń.


Nadal pamiętał, jak wspaniale się czuł, gdy zgodziła się z nim spotkać. Zastrzegła od razu, że to będzie koleżeńskie spotkanie, bo nie jest zainteresowana żadnym nowym związkiem, po przebytym niedawno burzliwym rozstaniu, ale nie przejął się tym ani odrobinę. Cieszył się, że będzie mógł z bliska patrzeć w jej roześmiane oczy, obejrzeć dokładnie ten śmieszny pieprzyk, który zdobił jej prawy policzek, a którego ona nie znosiła, o czym dowiedział się znacznie później. Nie wiedział, o czym mógłby z nią rozmawiać, bo kim on był? Nikim... Ot, potrafił nieźle grać w siatkówkę, to wszystko. Ona była cudem. Idealna w każdym calu. Tak mu się wtedy wydawało, szybko okazało się, że to nieprawda, ale dla niego pozostała idealna, a tych kilka wad dodawało jej tylko uroku. Siedział w kawiarni, zapatrzony i zasłuchany w jej paplaninę, a ona wyglądała na szczęśliwą, że ktoś naprawdę jej słucha. Tak, słuchaczem był dobrym i chyba właśnie tym zdobył jej sympatię. Wielokrotnie zastanawiał się, czy nie popełnił błędu, zostając tam wówczas, gdy ona zniszczyła najlepsze cappuccino, jakie pił w tym dalekim, zimnym kraju, a które przywoływało wspomnienia ciepłych i słonecznych Włoch, trzema łyżeczkami cukru, by na koniec skrzywić się i powiedzieć, że woli swoje, domowe, z paczki. Nie rozumiał, dlaczego ona tak na niego działa. Nie miał pojęcia, dlaczego przy niej stawał się nieśmiałym chłopakiem, który nie potrafi powiedzieć albo pokazać, co do niej czuje. Nie rozumiał tego, bo świetnie się im rozmawiało i rozumieli się we wszystkim. Ona też potrafiła słuchać, a na dodatek potrafiła patrzeć i czytać między słowami. Dziwne, że nie odczytała jeszcze poprawnie jego zachwyconego spojrzenia, gdy zaspana, bez makijażu i z włosami sterczącymi we wszystkich możliwych kierunkach szła co rano do łazienki, szurając lekko po podłodze tymi swoimi śmiesznymi pieskami, udającymi domowe obuwie. Dziwne, bo nie była pięknością, ot zwykła słowiańska blondynka w kraju pełnym słowiańskich blondynek, a jednak to właśnie za nią na ulicy oglądała się większość mężczyzn. Jej piersi przypominały mandarynki, usta wcale nie były malinowego koloru, oczy były pospolicie szare, a jednak miała w sobie to nieuchwytne coś, co nie pozwalało oderwać od niej spojrzenia. Wystarczyło, że się uśmiechnęła, zatrzepotała rzęsami lub zakręciła biodrami i miała u stóp każdego faceta, jakiego chciałaby mieć, najpiękniejsze było jednak to, że ona zdawała się kompletnie nie mieć o tym pojęcia. Może właśnie dlatego chętnie zgodziła się na spotkanie z gogusiem, który nosił dumne imię Wiktor, klucze do najnowszego modelu Audi oraz największej fabryki w regionie i oferował jej to lśniące na serdecznym palcu cacko wysadzane diamentami. Pytał ją wielokrotnie, czy go kocha, a ona wielokrotnie odpowiadała, że jest jej z nim dobrze, jej rodzice go uwielbiają, a ona nie oczekuje od życia niczego więcej. Zastanawiał się wówczas dlaczego to właśnie ją pokochał i nigdy nie znajdował odpowiedzi na to pytanie. Bo nie jest chyba dobrą odpowiedzią stwierdzenie, że ich imiona świetnie brzmią razem. Nina i Matt. Matt i Nina. Brzmi dobrze, prawda? A jednak nigdy nikt nie powie tego w ten sposób. Będą mówić Nina i Wiktor, a to wcale nie brzmi tak dobrze...
Czasem naprawdę miał ochotę, by trener zrealizował swój plan i znalazł mu żonę.
Może wówczas zdołałby o niej zapomnieć.


Tak, jak pisałam - czasem nie wychodzi. To opowiadanie mi nie wyszło.
Dwójka wyjątkowo będzie w czwartek. W środę będę odcięta do cywilizacji.
Trzymajcie kciuki za środę. Troszkę się jej boję...

24 komentarze:

  1. nie rozumiem, dlaczego narzekasz! to jest genialne! przedostanie zdanie sprawiło, że zaczęłam chichotać, jak głupia, ale ostatnie ścisnęło mnie za serce :(
    i tak, jak wspominałam, nie marudź, tylko pisz dalej! :D

    to do czwartku! i oczywiście, powodzenia w środę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że jakoś będzie w tą nieszczęsną środę. Nie pasuje mi to opowiadanie. Może to dlatego, że nie lubię facetów, którzy nie walczą o swoje...

      Usuń
  2. Nie masz, co narzekać, bo jest super! :) I potwierdza moje przekonanie, że przyjaźń damsko - męska nie istnieje :P. Zawsze jedna ze stron chce czegoś więcej... Oby Matt znalazł w sobie odwagę, bo nawet jak mu ten trener znajdzie żonę to jego myśli będą przy Ninie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wierzę w przyjaźń damsko-męską, ale podobno istnieje. Yeti też podobno istnieje ;)

      Usuń
  3. Matt? Już to lubię! :) Nawet nie waż się nic dopowiadać, to opowiadanie z pewnością ci wyszło.
    Mógł chłopak zaryzykować, spróbować coś zmienić. A tak będzie się kisił, wiedząc, że Nina w tym momencie obraca się z innym.
    Powodzenia w środę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Też uważam, że powinien coś zrobić. Nic dobrego nie wychodzi z trzymania w sobie emocji.

      Usuń
  4. Anderson! Trener Alekno planuje mu znaleźć żonę, ciekawe jak mu idzie. Rosjanki to w końcu całkiem ładne kobitki:). Amerykanin przyzwyczajony do hamburgerowych "piękności" może się poczuć jak w raju:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia jak idzie trenerowi. Ciekawe zresztą dlaczego się za to zabrał, bo nie jest to typowe zajęcie trenera ;)

      Usuń
    2. Zrezygnował z prowadzenia Sbornej więc będzie miał więcej czasu na "głupoty":)

      Usuń
    3. NO na szukanie żony Andersonowi i włoskiemu rozgrywającemu, bo i jego w tym ujmował:)

      Usuń
    4. Po prostu się zdziwiłam, że uważasz to za głupoty. Przecież to bardzo ważna sprawa dla trenera! Gracz żonaty to lepszy gracz ;)

      Usuń
  5. Nie wiem czemu gadasz takie bzdury, mam ochotę Cię ocucić i uświadomić, że to jest genialne. :)
    Jejku, uwielbiam to, jak piszesz, po prostu cudownie. :)
    Ja obstawiam pana z kraju makaronów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocuć, przyda mi się ;)
      Pan z kraju makaronów już był, teraz jest Matt, Matthew. Mój komputer wariuje jak pisze "Matthew". O, znowu...
      Do kraju makaronów pojedziemy niedługo.

      Usuń
  6. Matt takie trochę strachajło, kto nie ryzykuje ten nie ma, ale w sumie jestem w stanie zrozumieć. Nie rozumiem narzekania, przecież to jest dobre, chociaż większość osób jest w stosunku do siebie strasznie krytyczna. Trzymam nie tylko kciuki, ale też całe dłonie za środę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie jestem przewrażliwiona. Nie lubię mojego Grzesia i teraz Matta, to i tak niezły wynik ;)

      Usuń
    2. Ja jestem dość mocno przewrażliwiona, chociaż zależy w jakiej kwestii. Nie będę oceniać Matta do końca, jak na razie zapowiada się dobrze. Grześ to był Grześ, nie ma nic do dyskusji.

      Usuń
    3. W takim razie czekam na ocenę końcową :)

      Usuń
  7. I to ma być niby nieudane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest nieudane, choć na początku miałam jeszcze zapał do pisania. Miało być lepiej, ale nie wyszło.

      Usuń
  8. Jezu, dziewczyno, przestań nam wmawiać, że Ci się nie udało. Przeczytamy zobaczymy :) zresztą na razie jest bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O jak miło, że to Matt. Trener Alekno może i mu szuka partnerki, ale jego serce należy do kogo innego ;)

    OdpowiedzUsuń