Czas mijałby, jak to ma w zwyczaju, w sposób nieubłagany, zacierając wspomnienia świąt i sylwestra, które spędziliście wspólnie jako niemal obcy ludzie, bawiąc się doskonale jak starzy znajomi. Od dawna już wiedziałaś, w której szafce jego kuchni znajdziesz swój ulubiony kubek i czasem łapałaś się na tym, że bezskutecznie szukasz tego właśnie kubka w swoim mieszkaniu. Od dawna miałaś swoją wejściówkę na halę, półkę w jego szafie, której zawartość powiększała się z każdym Twoim nieplanowanym przedłużeniem wizyty i klucz dorobiony na wypadek, gdybyś znów czekała na klatce z ciężkimi zakupami. Od dawna przejął na siebie obowiązek karmienia Twojej rybki, bo jak twierdził, tylko ona go rozumie. Od dawna odpowiadałaś ciekawskim znajomym z biura, że jest tylko przyjacielem, za to najlepszym, jakiego kiedykolwiek miałaś. Od jakiegoś czasu Cristian śmiałby się, że taka przyjaźń nie istnieje, lecz widząc Twoją złość przyganiałby Cię ramieniem i całując we włosy przepraszałby i dziękowałby po raz kolejny, że przedstawiłaś mu Franceskę, a Ty po raz kolejny mówiłabyś, że cieszysz się z ich szczęścia i naprawdę byś się z niego cieszyła. Nie tęskniłabyś za Waszymi dawnymi spotkaniami, twierdziłabyś, że obecne wspólne wypady na poranną kawę do Luigiego są dużo lepsze, a koszulkę do spania i tak Cristianowi zabrałaś. Twoje życie zaczynałoby przypominać normalne życie kobiety w Twoim wieku i najwyraźniej służyła Ci ta zmiana, bo nawet wredna dotychczas szefowa stwierdziła, że wyglądasz wprost kwitnąco w tej nowej wiosennej sukience, a energia, która Cię rozpierała i którą z radością przelewałaś w kolejne projekty, sprawiła, że jesteś pierwsza w kolejce do awansu. Witałabyś każdy dzień z uśmiechem, czasem jednak pojawiałaby się myśl, że nie zasługujesz na to wszystko i że ten domek z kart runie zanim zdążysz się nim nacieszyć. Zastanawiałabyś się wówczas, dlaczego Facundo traci czas na Ciebie, szybko jednak uspakajałabyś się, bo skoro Ty doskonale się przy nim czułaś, to może z nim jest podobnie. Nadeszłaby wiosna, a wraz z nią samotne dni i wieczory spędzone przed telewizorem z obgryzanymi z nerwów paznokciami i przekleństwami rzucanymi w stronę sędziego, który był chyba ślepy, albo Argentyna czymś mu podpadła. Pierwsza taka wiosna, kiedy codziennie podchodziłabyś do kalendarza wiszącego na ścianie i odhaczałabyś kolejne dni rozłąki, zaznaczone przez niego koślawymi kółeczkami. Pierwsza taka wiosna, kiedy zaczęłabyś się zastanawiać czy ta znajomość nie zabrnęła za daleko, skoro kilka godzin bez jego uśmiechu wydaje Ci się być wiecznością i wyczekujesz na najkrótszą choćby wiadomość, zerkając co chwilę nerwowo na wyświetlacz telefonu. Później przyszłoby lato z normalnymi w tym mieście upałami i suszą. Biegałabyś po Maceracie w zwiewnych sukienkach i uśmiechem, który ostatnio nie opuszczał Twojej twarzy, sprawiając, że wszyscy mężczyźni wodziliby za Tobą wzrokiem, lecz zupełnie by Cię to nie interesowało. Poranną kawę u Luigiego piłabyś często w towarzystwie Facundo, który również polubił to miejsce. Nie zwracałabyś uwagi na Luigiego, za to uśmiechałabyś się życzliwie do jego żony, komplementując jej piękne oczy oraz cudowne kolczyki, których miała chyba setki, a których wcześniej nie zauważałaś.
Wtedy też przyszedłby ten dzień.
Wtedy też przyszedłby ten dzień.
Nie zapowiadałby się jakoś szczególnie. Wstałabyś o normalnej dla Ciebie wczesnej porze i robiłabyś dziesiątki nieistotnych rzeczy, w rzeczywistości jednak czekałabyś na podwójny dzwonek do drzwi, który oznajmi, że Facundo faktycznie wrócił. Rzuciłabyś się na jego szyję i pogratulowałabyś wygranej, a on zaśmiałby się, pocałowałby Twój policzek i kazałby Ci się zbierać, bo zaplanował wycieczkę. Klasnęłabyś w dłonie i z radością zaczęłabyś wrzucać niezbędne rzeczy do niewielkiej walizki. To nie byłby Wasz pierwszy wspólny wyjazd. Zwykle jeździliście niedaleko, bo nie mogliście pozwolić sobie na długie wakacje. Zwykle miała to być miła przerwa w codzienności, tak miało być również i tym razem. Uśmiechnęłabyś się szeroko, gdy skręciłby w kierunku Twojej ulubionej nadmorskiej miejscowości i zaśmiałabyś się dźwięcznie, gdy okazałoby się, że to również jego ulubione miejsce. Przyglądałby Ci się z uśmiechem, kiedy przechylona przez barierkę podziwiałabyś widok, zasłuchana w krzyki ptaków, lecz Ty nie uśmiechałabyś się. Miałabyś wrażenie, że powietrze jest nasycone jakąś dziwną mieszanką, która sprawiała, że nerwowo oblizywałaś wargi i wolałabyś patrzeć na krajobraz niż choćby zerknąć na niego. Cisza trwałaby dość długo, co zwykle się Wam nie zdarzało, więc zaproponowałabyś spacer. Poszlibyście nadmorskim bulwarem, ale rozmowa nie kleiłaby się tak, jak zwykle. Zadrżałabyś, gdy nagle chwyciłby Twoją dłoń. Spojrzałabyś na niego i widząc wyraz jego twarzy, wiedziałabyś już jak zakończy się ten dzień. Nie byłoby dla Ciebie zaskoczeniem, gdy wpiłby się zachłannie w Twoje usta, byłaby jednak dla Ciebie zaskoczeniem reakcja Twojego ciała, które zdawało się z wdzięcznością przyjmować każdy jego kolejny dotyk. Odsunąłby się, mówiąc coś o przyjaźni, zaufaniu i tym, co powinniście, lecz nie chciałabyś tego słuchać i zamknęłabyś mu usta kolejnym pocałunkiem, nie spotykając się z odtrąceniem. Wreszcie oderwalibyście się od siebie, lecz tylko po to, by bez słowa ruszyć w drogę powrotną i kontynuować pieszczoty w zaciszu hotelowego pokoju. Zaśmiałabyś się, gdy stoczylibyście się ze zbyt wąskiego pojedynczego łóżka i wylądowalibyście na miękkim dywanie, lecz szybko śmiech przerodziłby się w jęk, gdy poczułabyś jego usta znaczące wilgotną ścieżką drogę w dół. Nigdy nie przypuszczałabyś, że niewielki hotelowy pokój może przeistoczyć się w raj. Szukałabyś jego wzroku, całą sobą łaknęłabyś dotyku jego ciała, oplatając go ramionami i nogami. Byłabyś jak w transie, chcąc wciąż więcej, bliżej i bardziej, aż do czasu, gdy opadlibyście na puszysty materiał. Oparłabyś głowę na jego torsie, a on zatopiłby dłoń w Twoich włosach. Wodziłabyś opuszkami palców po jego szyi i czułabyś się dziwnie spokojna. Słowa byłyby zbędne. Nie chciałabyś uciekać. Nie czułabyś potrzeby samotności. Nie uważałabyś, że to był błąd. Byłoby po prostu dobrze. Twoja dłoń zawisłaby niepewna dalszego ruchu, gdy padłoby pytanie, które zmieniało wszystko:
- Kim ja właściwie dla Ciebie jestem?
No właśnie. Kim?
Zła yuki. Okropna. Widzimy się we wtorek.
Moralità zakończy się numerem 18. Postaram się dodawać co dwa dni.
Jak Matylda mu nie powie, że kimś ważnym, to ją uduszę.
OdpowiedzUsuń"Kimś ważnym" ma wiele znaczeń ;)
Usuńwszystkim?
OdpowiedzUsuńfakt, zła i okropna, bo kończy w TAKIM momencie, ale też wspaniała i kochana, bo przedłużyła Moralite do 18 :D
Zobaczymy, czy później też będziesz zadowolona ;)
UsuńMyślisz, ze wszystkim?
zapomniałam jeszcze dodać, że jesteś też okropna. ponieważ dodajesz co dwa dni, a nie codziennie, jak to powinnaś robić :D
Usuńna pewno wszystkim! może jeszcze nie teraz, ale za kilka części! nie zrobisz mi tego i zakończysz to szczęśliwie, prawda?
Nie da się codziennie. Nie mam tyle czasu, żeby to ogarnąć.
UsuńSądząc po reakcjach Matyldy, Facundo jest dla niej ważny. Tylko czy na tyle ważny żeby jego to satysfakcjonowało!
OdpowiedzUsuńOtóż to... No i nie każdy potrafi rozmawiać o uczuciach.
UsuńGorzej jak się nie umie ich okazywać. Seks to nie do końca okazywanie uczuć tzn. też, ale to tak jakby "końcowa faza":)
UsuńA ja tu sobie flamex poprę, bo stwierdziła wszystko, co ja chciałam.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze dodam, że bardzo lubię Twojego Cristiana.
Cieszę się, też go lubię :) Mili faceci tym razem się trafili.
UsuńOj tam okropna. Będzie co ma być i na pewno wiem, że będzie w Twoim stylu - z przytupem. ;)
OdpowiedzUsuńMyślisz? Może troszkę ;)
UsuńJeżeli coś zepsujesz, to Cię dopadnę. Nie wiem jeszcze gdzie, ale wiedz, że moje 161 centymetrów jest naprawdę, naprawdę okrutne.
OdpowiedzUsuńJeśli myślisz, że mogłabym przez 4 kolejne części opisywać słodką sielankę to... cóż, pozostaje mi się zmierzyć z okrucieństwem.
UsuńPięknie .. ;) oby to wszystko szło dalej w dobrym kierunku ;)
OdpowiedzUsuńM.
Nie wiem, czy sprostam tym oczekiwaniom.
UsuńHa! To taka przyjaźń.
OdpowiedzUsuńMit, że coś takiego między kobietą a mężczyzną na dłuższą metę nie ma prawa istnieć, obalony po raz kolejny.
Pozdrawiam.
[meska-przyjazn]
Nie wierzę w taką przyjaźń, ale są tacy, którzy wierzą. Może mają rację...
UsuńMiędzy nimi coś jest. Dobrze im ze sobą i zdecydowanie jest to coś więcej niż przyjaźń. Mam nadzieję, że tego nie schrzanią...
OdpowiedzUsuńByłoby miło, ale... nie, nic więcej nie napiszę :)
UsuńOby Matylda tego nie spieprzyła.. Zaczyna się układać, ale pewnie niedługo to potrwa i już się boję jaki los im wymyśliłaś :D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńNie ma się czego bać, nie będzie aż tak źle :)
UsuńSądząc po jej reakcji to jest bardzo ważny, ale co ona mu powie to ciężko przewidzieć ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Matylda jest nieprzewidywalna :)
Usuńcholera, budowali przepiękną i niepowtarzalną przyjaźń, która najprawdopodobniej teraz się sypnie. pytanie, czy warto było? :)
OdpowiedzUsuńNie wiem. Niby zawsze warto budować przyjaźń, pytanie tylko, czy nie lepiej byłoby żyć w nieświadomości...
Usuń