Siedziałabyś na trybunach kompletnie rozdarta, bo z jednej strony miałabyś ochotę uciec z hali jak najszybciej, a z drugiej nie potrafiłabyś oderwać oczu od Facundo, który właśnie po raz kolejny rozminął się z piłką, doprowadzając tym biednego trenera do furii. Próbowałabyś zrozumieć dlaczego wciąż tam tkwisz, bo intuicyjnie czułabyś, że coś tu nie pasuje, ale nie mogłabyś się skupić na niczym innym niż obserwacja jego ruchów. Po głowie tłukłoby Ci się, że go zawiodłaś i bardzo ciążyłaby Ci ta myśl, choć nie wiedziałabyś czym konkretnie zawiniłaś i dlaczego miałabyś się tym przejmować. Gdy trener w końcu machnąłby ręką, dodając, że mają się doprowadzić do ładu przed kolejnym treningiem, nie wiedziałabyś nic więcej, niż kiedy tu przyszłaś. Przymknęłabyś oczy i westchnęłabyś zrezygnowana, gdy Facundo pierwszy pobiegłby w stronę szatni, nie patrząc nawet w Twoim kierunku. Poczułabyś, że ktoś stoi obok Ciebie, otworzyłabyś oczy, napotkałabyś rozbawione spojrzenie Cristiana i usłyszałabyś:
- Przynajmniej wiem, dlaczego zniknęłaś. Na co czekasz? Biegnij za nim!
Wpatrywałabyś się w niego przez chwilę i nie bardzo wiedziałabyś o co mu chodzi, a on roześmiałby się ponownie, podniósłby Cię, ciągnąc za rękę i wytłumaczyłby, wskazując palcem kierunek:
- Tam. Pobiegł. Facundo. Masz. Iść. Za. Nim. Natychmiast.
- Dlaczego? - wymamrotałabyś.
Wzruszyłby ramionami.
- Nie wiem dlaczego, ale jeśli tego nie zrobisz, to Mauro całkiem wyłysieje z nerwów, a Wy oboje będziecie się zadręczać. Chyba powinniście porozmawiać.
Uznałabyś, że to ma sens, uśmiechnęłabyś się, pocałowałabyś go w policzek i wykrzyczałabyś podziękowanie, gdy biegłaś już we wskazanym kierunku. Zawahałabyś się przed drzwiami szatni, nacisnęłabyś jednak klamkę w nadziei, że będziecie sami. Okazałoby się, że sami nie jesteście. Zostałabyś obrzucona zaskoczonym spojrzeniem kilku par oczu, gdy podeszłabyś do Facundo i wyszeptałabyś, że chciałabyś z nim porozmawiać.
- O czym? - odpowiedziałby.
Zagryzłabyś nerwowo wargę, bo właściwie sama byś tego nie wiedziała.
- O czym? - odpowiedziałby.
Zagryzłabyś nerwowo wargę, bo właściwie sama byś tego nie wiedziała.
- Nawet Ci nie podziękowałam i jestem Ci winna wyjaśnienie...
- Nic mi nie jesteś winna - wycedziłby, rzucając Ci przelotne spojrzenie i poszedłby w kierunku, z którego dobiegał szum wody. Patrzyłabyś bezradnie za nim, zastanawiając się dlaczego spotkania z nim nieuchronnie przywołują wspomnienia i myśli, że nadszedł czas, by zmierzyć się z przeszłością. W końcu spuściłabyś głowę, by nikt nie dostrzegł łez błyszczących w Twoich oczach, wymamrotałabyś przeprosiny i wyszłabyś. W wąskim korytarzu spotkałabyś Cristiana, który zapytałby co się stało, lecz nie dostałby odpowiedzi. Minęłabyś bez słowa Marko, który odwrócił wzrok i starał się zejść Ci z drogi. Na ulicy zatrzymałabyś taksówkę i wywołując swym szlochem przerażenie kierowcy, mknęłabyś w stronę swego mieszkania. Gdy udałoby Ci się włożyć drżącymi dłońmi klucz w zamek i przekręcić go w prawo, skierowałabyś swe kroki do sypialni, gdzie z bałaganu panującego na dnie szafy wyjęłabyś stary, rozciągnięty, a teraz jeszcze pognieciony dres, który dostałaś kiedyś od mamy. Założyłabyś go i powędrowałabyś do kuchni, gdyż na trzeźwo nie byłabyś w stanie zrobić tego, co zrobić chciałaś. Po kilku szybkich kieliszkach wódki, mając wielką ochotę na kilka kolejnych i tłumacząc sobie, że alkohol w niczym Ci nie pomoże, odważyłabyś się podejść do drzwi pokoju, do którego nie zaglądałaś od wielu miesięcy. W dawnej pracowni Roberto usiadłabyś na zakurzonej podłodze, wśród rzeczy, których nie chciał zabrać do swojego nowego życia i starałabyś się nie wspominać, jak rozpaczliwie próbowałaś go zatrzymać. Wyjęłabyś z kartonu zdjęcia, będące jedynym, oprócz zepchniętych w niebyt wspomnień, dowodem na to, że kiedyś byłaś inna. Gdy rozpłakałabyś się histerycznie nad kolejną odbitką, poczułabyś czyjąś obecność i utonęłabyś w dobrze Ci znanych ramionach Cristiana. Wyrwałabyś się, wrzasnęłabyś, że ma się stąd wynosić i chciałabyś uciec do swojej sypialni, jednak niespodziewanie natknęłabyś się na inne ramiona. Zaskoczona podniosłabyś wzrok, wbiłabyś się spojrzeniem w wyrażające smutek oczy Facundo i wiedziałabyś, że powodem tego smutku nie jest Twoje zachowanie ani wygląd, lecz fotografia, którą przed chwilą trzymałaś w dłoni, a która obecnie leżała wśród innych na podłodze. Zwykłe zdjęcie ukazujące Cię młodszą o kilka lat, z nieco dłuższymi włosami i głową opartą na ramieniu Roberto. Uśmiechałaś się na nim radośnie, ufnie patrząc w obiektyw aparatu i obejmując troskliwie wyraźnie zaokrąglony brzuch. Tak wyglądały ostatnie dni Twojego szczęścia, ale o tym oni wiedzieć nie mogli.
Wybaczcie, że trwało to tak długo. Próbowałam złapać szczęście na zapas, ale jakoś nie czuję się teraz szczęśliwa, więc chyba się nie udało... Zapowiada się, że będę miała trochę wolnego czasu, może skończę Matyldę w tym tygodniu. Zaległości w czytaniu tez szybko nadrobię.
- Nic mi nie jesteś winna - wycedziłby, rzucając Ci przelotne spojrzenie i poszedłby w kierunku, z którego dobiegał szum wody. Patrzyłabyś bezradnie za nim, zastanawiając się dlaczego spotkania z nim nieuchronnie przywołują wspomnienia i myśli, że nadszedł czas, by zmierzyć się z przeszłością. W końcu spuściłabyś głowę, by nikt nie dostrzegł łez błyszczących w Twoich oczach, wymamrotałabyś przeprosiny i wyszłabyś. W wąskim korytarzu spotkałabyś Cristiana, który zapytałby co się stało, lecz nie dostałby odpowiedzi. Minęłabyś bez słowa Marko, który odwrócił wzrok i starał się zejść Ci z drogi. Na ulicy zatrzymałabyś taksówkę i wywołując swym szlochem przerażenie kierowcy, mknęłabyś w stronę swego mieszkania. Gdy udałoby Ci się włożyć drżącymi dłońmi klucz w zamek i przekręcić go w prawo, skierowałabyś swe kroki do sypialni, gdzie z bałaganu panującego na dnie szafy wyjęłabyś stary, rozciągnięty, a teraz jeszcze pognieciony dres, który dostałaś kiedyś od mamy. Założyłabyś go i powędrowałabyś do kuchni, gdyż na trzeźwo nie byłabyś w stanie zrobić tego, co zrobić chciałaś. Po kilku szybkich kieliszkach wódki, mając wielką ochotę na kilka kolejnych i tłumacząc sobie, że alkohol w niczym Ci nie pomoże, odważyłabyś się podejść do drzwi pokoju, do którego nie zaglądałaś od wielu miesięcy. W dawnej pracowni Roberto usiadłabyś na zakurzonej podłodze, wśród rzeczy, których nie chciał zabrać do swojego nowego życia i starałabyś się nie wspominać, jak rozpaczliwie próbowałaś go zatrzymać. Wyjęłabyś z kartonu zdjęcia, będące jedynym, oprócz zepchniętych w niebyt wspomnień, dowodem na to, że kiedyś byłaś inna. Gdy rozpłakałabyś się histerycznie nad kolejną odbitką, poczułabyś czyjąś obecność i utonęłabyś w dobrze Ci znanych ramionach Cristiana. Wyrwałabyś się, wrzasnęłabyś, że ma się stąd wynosić i chciałabyś uciec do swojej sypialni, jednak niespodziewanie natknęłabyś się na inne ramiona. Zaskoczona podniosłabyś wzrok, wbiłabyś się spojrzeniem w wyrażające smutek oczy Facundo i wiedziałabyś, że powodem tego smutku nie jest Twoje zachowanie ani wygląd, lecz fotografia, którą przed chwilą trzymałaś w dłoni, a która obecnie leżała wśród innych na podłodze. Zwykłe zdjęcie ukazujące Cię młodszą o kilka lat, z nieco dłuższymi włosami i głową opartą na ramieniu Roberto. Uśmiechałaś się na nim radośnie, ufnie patrząc w obiektyw aparatu i obejmując troskliwie wyraźnie zaokrąglony brzuch. Tak wyglądały ostatnie dni Twojego szczęścia, ale o tym oni wiedzieć nie mogli.
Wybaczcie, że trwało to tak długo. Próbowałam złapać szczęście na zapas, ale jakoś nie czuję się teraz szczęśliwa, więc chyba się nie udało... Zapowiada się, że będę miała trochę wolnego czasu, może skończę Matyldę w tym tygodniu. Zaległości w czytaniu tez szybko nadrobię.
Postawa Cristiana bardzo mi się spodobała. Mimo wszystko pomaga jej... Ale jestem szczerze mówiąc bardzo ciekawa, co teraz Facundo zrobi? Pomoże jej się zmienić? Życzę szczęścia.
OdpowiedzUsuńDziękuję, trochę na to moje szczęście poczekam ;) Dlaczego mimo wszystko? Nie zrobiła Cristianowi nic, za co mógłby źle jej życzyć. Facundo na pewno coś wymyśli. Albo Matylda. Ewentualnie yuki ;)
Usuńno nie :) chodziło mi o to,że Matylda spotykała się z paroma kolegami Cristiana hmm w poufnych relacjach, a on potraktował ją jak swoją przyjaciółkę ;)
UsuńZgadza się, ale przecież niczego mu nie obiecywała :)
Usuńszkoda, że Matylda dobiega końca, przyzwycaiłam się do niej :(
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, wreszcie jej przeszłość zaczyna się wyjaśniać :)
Cristiano zachował się jak anioł, jestem strasznie ciekawa reakcji Facundo
do następnego :*
Matylda będzie miała jeszcze kilka części. Pewnie dobijemy do okolic 15.
Usuńdobra, nie wiem, jak to wczoraj zrobiłam, ale jakoś przeoczyłam fragment o ciąży. o cholera! teraz, to ja znowu nic nie kapuję
Usuń:( co się stało z Roberto i z tym dzieckiem?
dawaj jak najszybciej kolejną część!
Kolejną chyba dam jutro i myślę, że wszystko będzie już jasne. W zasadzie mogłabym dać ją już dziś, ale chyba nie ma sensu, bo jeszcze nie wszyscy tu dotarli.
Usuńdaj jeszcze dzisiaj! no, nie daj się prosić!!! :D
UsuńDziś będzie ;) Nie zaglądałam tu wczoraj wieczorem.
UsuńYuki, wiesz, że wchodzę tu co chwilę i już mi się niedobrze robi, gdy widzę tę 11 w tytule? :P
UsuńPrzykro mi. Miałam mieć spokojny dzień, a miałam koszmar z telefonem przy uchu. Dopiero dorwałam się do komputera.
UsuńBiedna Matylda :(. Szkoda mi jej. Facundo idioto! Niefajnie zachował się w szatni, ale staram się go zrozumieć. Może Critian coś między nimi zdziała :)
OdpowiedzUsuńJak to się wszystko zmienia... ;)
UsuńTo już mniej więcej wiemy kto i co stworzyło ją taką jaką jest. Tylko, że nie ona jedna przeżyła wiele w życiu. Inni sobie radzą, a ona nie1
OdpowiedzUsuńNie wszyscy sobie radzą, niektórzy dziwaczeją, inni wpadają w depresję. W następnym nakreślę dokładniej jej przeszłość.
UsuńNie wiem co stało się z jej dzieckiem i jeśli ono umarło to jest powód do wielkiego doła. Sama mam dziecko i nie wyobrażam sobie nawet czegoś takiego. Jeśli porzuci facet to no cóż krzyżyk na drogę!
UsuńOtóż to :)
UsuńAż mi szkoda Matyldy w tym moim kamiennym sercu. A Cristian jest taki troskliwy. Za słodko mi.
OdpowiedzUsuńNo zobacz, a chciałam jeszcze dosłodzić, bo zbyt smutne mi się to wydaje.
UsuńAle weź pod uwagę, że mi jest zawsze za słodko, no prawie zawsze, kilka osób jest wyjątkiem.
UsuńTo dobrze, że zawsze jest Ci słodko, ale dlaczego za słodko?
UsuńBo przyzwyczaiłam się, że w życiu Matyldy jest mało słodyczy, a teraz miły Cristian, troska u Facundo i ogólnie jakieś uczucia z jej strony, ale niech będzie tak dalej, w końcu jej troszkę szczęścia też potrzebne jest.
UsuńLubię zmiany, więc i Matylda skorzystała. Nie wiem jeszcze jak długo taki stan się utrzyma.
UsuńZrobiło mi się jej straszliwie szkoda.
OdpowiedzUsuńMi również.
UsuńO rany, to strasznie przykre.
OdpowiedzUsuńA będzie jeszcze gorzej...
UsuńI znów jestem pod ogromnym wrażeniem i nie wiem co napisać... Cokolwiek dokładnie ją spotkało z pewnością było straszne. Każdy radzi sobie z bólem inaczej i coraz bardziej mi jej szkoda. Mam nadzieję, że nie zostanie z tym sama. Cristian świetnie się zachował i ciekawa jestem reakcji Facundo..
OdpowiedzUsuńNie zostanie. Nudno by tu było, gdyby została sama :)
UsuńDomyślałam się, że powodem jej zmiany był Roberto, ale o ciąży wcześniej nie było mowy. Przeszła w swoim życiu wiele. Życie ją nie oszczędziło.
OdpowiedzUsuńTo prawda i jeszcze trochę przed nią ;)
UsuńJakie ostatnie dni jej szczęścia?! Czy ja podczas czytania coś pominęłam?
OdpowiedzUsuńMoże to tylko moje głupie wrażenie, ale Facundo czuje do niej coś więcej. O wiele więcej. I cholernie szkoda mi i jego, i jej.
Nic nie pominęłaś. Następny wyjaśni wątpliwości.
Usuń