Siedziałabyś przy stoliku, obejmując chłodnym dłoniami filiżankę z Twoim ukochanym espresso, którą wypluł przed chwilą ekspres Facundo. Patrzyłabyś tępo przed siebie, analizując wydarzenia poprzedniego wieczoru oraz nocy i po raz kolejny stwierdziłabyś, że nie rozumiesz własnego zachowania. Nie rozumiałabyś, dlaczego zamiast wysłać ich obu do diabła, wtuliłaś się w Facundo i poprosiłaś, by Cię stamtąd zabrał. Nie rozumiałabyś, choć wówczas wydawało Ci się to oczywiste i naturalne, dlaczego milczałaś przez całą drogę, by zacząć mówić, jak tylko zamknęły się za Wami drzwi jego mieszkania. Tym bardziej nie rozumiałabyś, dlaczego swoją opowieść rozpoczęłaś krótko przed tym, nim Twoje życie runęło, nakreślając mu idylliczny obraz szczęścia, o jakim zawsze marzyłaś, choć informacja o ciąży była dla Ciebie zaskoczeniem. Może chciałaś przypomnieć sobie czym jest szczęście? Patrzył na Ciebie poważnie i muskał lekko kciukiem Twoją dłoń, ale już nie potrzebowałaś zachęty. Tama, którą z trudem zbudowałaś, runęła i słowa wylewały się z Ciebie, pokazując ranę, która nigdy się nie zabliźniła. Głos załamałby Ci się po raz pierwszy, gdy doszłaś do wypadku matki i chwili gdy nie mogłaś dodzwonić się do Roberto, choć tak bardzo potrzebowałaś jego wsparcia, a on wyjechał bez słowa i wrócił dopiero po pogrzebie. Musiałaś zrobić krótką przerwę, gdy mówiłaś o tym, jak kilka dni później, wyczerpana i przerażona silnym bólem trafiłaś do szpitala. Ostatkiem rozsądku oszczędziłaś mu opisu horroru, jaki tam przeszłaś, sprzecznych informacji i ostatecznie bezbarwnego głosu lekarza mówiącego, że nie słyszy pracy serca. Oszczędziłaś mu opisu, jak wyłaś, gdy dawali Ci środki wywołujące poród i jak nie potrafiłaś podjąć decyzji, czy chcesz pochować swoje dziecko, a wszystkiemu towarzyszył przerywany sygnał telefonu Roberto i jego nieobecność przy Twoim boku. Zaczerpnęłaś głęboki oddech, by powiedzieć, że gdy wróciłaś do swojego mieszkania wsparta na ramieniu Ilony, Roberto wynosił właśnie ostatnie kartony ze swoimi rzeczami. Opowiedziałaś, jak chciałaś się w niego wtulić, a on odepchnął Cię. Nic z tego nie rozumiałaś, byłaś zresztą otumaniona środkami uspokajającymi, jednak w Twojej pamięci wyryło się jego zimne spojrzenie i zdanie, że cieszy się, że nie będzie musiał utrzymywać bękarta. Pamiętałaś jeszcze, choć wolałabyś o tym zapomnieć, jak próbowałaś go zatrzymać oraz, że to Ilona wyrzuciła go za drzwi. Pamiętałaś także jego cyniczny śmiech rozbijający się echem na klatce schodowej. Opowiedziałaś, że kolejne tygodnie przeżyłaś chyba wyłącznie dzięki uporowi Ilony, która cierpliwie pakowała w Ciebie łyżki jedzenia i tabletki, które miały przynieść ukojenie, a przynosiły jedynie sen. Znalazłaś zaskakujące Cię zrozumienie w oczach Facundo, gdy mówiłaś, jak zaczęłaś obserwować zachowanie swojego niedoszłego szwagra i doszłaś do wniosku, że oszukuje Ilonę dokładnie tak, jak Ty byłaś oszukiwana. Stwierdziłaś wówczas, że mężczyznom nie można ufać, że są tylko egoistycznymi próżniakami, którzy chcą mieć dziwkę, kucharkę i sprzątaczkę w jednym, za drobną cenę kilku komplementów i ckliwych słówek. Wtedy właśnie doszłaś do wniosku, że najlepiej będzie działać tak, jak oni - brać to, czego akurat potrzebujesz. Wypróbowałaś swój pomysł na mieszkającym naprzeciwko Twojej siostry studencie i ze śmiechem obserwowałaś później jak ucieka przed Tobą, jakby czegoś się wstydził, jednak zaczepiony zrobił dokładnie to, o co go poprosiłaś. To doświadczenie dodało Ci pewności siebie. Zmieniłaś się. Zaopatrzyłaś się w odkrywające nieco więcej ciuchy oraz różnokolorową bieliznę i bez skrupułów weszłaś do łazienki, którą zajmował właśnie facet Ilony. Jeśli miałabyś być szczera przyznałabyś, że liczyłaś na to, że Cię wyrzuci, ale i tak spodobało Ci się, jak przycisnął Cię do wilgotnych od pary płytek i pospiesznie pozbawił ubrań. Nie przewidziałaś jedynie, że Twoja siostra wróci wcześniej i podejdzie do tego, co zobaczyła, zbyt emocjonalnie, płacząc i żądając waszej wyprowadzki. Nie chciałaś jej stracić, ale ona nie rozumiała Twojej chęci zdemaskowania oszusta, a Ty nie akceptowałaś jej ochoty do życia w kłamstwie. Po raz ostatni rozmawiałaś z nią, gdy przyniosła Ci nieszczęsną rybkę. Przez niemal trzy lata żyłaś z dnia na dzień, biorąc to, na co miałaś ochotę i nie napotykałaś większych problemów aż do dnia, gdy po raz pierwszy postanowiłaś odwiedzić prywatny parking Lube. Na tym zakończyłaś swoją opowieść i oczekiwałaś nagany, a dostałaś coś, czego się nie spodziewałaś. Nie spodziewałaś się zrozumienia, a tym bardziej przytulenia a to właśnie dostałaś i byłoby to zagadką, której nie potrafiłabyś rozwiązać wpatrując się w nieznany Ci sufit przez całą noc. Z tego powodu siedziałabyś, rozmyślając i pijąc małymi łykami chłodne już espresso, choć dużo łatwiej byłoby po prostu wrócić do siebie i zapomnieć o swojej chwilowej słabości. Gdybyś to zrobiła, nie mogłabyś jednak podziwiać widoku zaspanego Facundo wkraczającego do kuchni bez koszulki, nie mogłabyś także zadać pytania, którym go przywitałaś:
- Dlaczego to robisz?
Wzruszyłby ramionami i odpowiedziałby, jakby to było coś oczywistego, a Ty zapowietrzyłabyś się od tej odpowiedzi:
- Może chcę, żebyś kiedyś mogła mnie nazwać przyjacielem?
Przecież Ty nie miałaś przyjaciół od tak dawna, że nie pamiętałabyś już co to znaczy mieć przyjaciela. Intuicja podpowiadałby Ci, że to nie jest dobry pomysł, bo niszczysz ludzi, którzy próbują zmienić Twoje życie na lepsze. Widocznie los nie chce, żebyś była szczęśliwa. Nie dałby Ci zbyt wiele czasu na przemyślenia, a kolejną odpowiedź byłoby Ci łatwiej zaakceptować, bo pasowałaby do Twojej teorii, że wszyscy działają wyłącznie dla własnych korzyści:
- Poza tym wolałem nie ryzykować złości Cristiana i jesteś mi winna kolację.
Uśmiechnęłabyś, przekrzywiłabyś głowę i podejmując grę:
- Wczoraj twierdziłeś, że nic ci nie jestem winna.
Zaśmiałby się, rozkładając ręce i tłumacząc, że nawet on może się czasem mylić, a Ty po raz kolejny stwierdziłabyś, że ma przyjemny śmiech i odkryłabyś, że owszem, masz ochotę na kolację z nim. Po prostu kolację.
Przepraszam. Musiałam kiedyś to wszystko rozplątać.
- Dlaczego to robisz?
Wzruszyłby ramionami i odpowiedziałby, jakby to było coś oczywistego, a Ty zapowietrzyłabyś się od tej odpowiedzi:
- Może chcę, żebyś kiedyś mogła mnie nazwać przyjacielem?
Przecież Ty nie miałaś przyjaciół od tak dawna, że nie pamiętałabyś już co to znaczy mieć przyjaciela. Intuicja podpowiadałby Ci, że to nie jest dobry pomysł, bo niszczysz ludzi, którzy próbują zmienić Twoje życie na lepsze. Widocznie los nie chce, żebyś była szczęśliwa. Nie dałby Ci zbyt wiele czasu na przemyślenia, a kolejną odpowiedź byłoby Ci łatwiej zaakceptować, bo pasowałaby do Twojej teorii, że wszyscy działają wyłącznie dla własnych korzyści:
- Poza tym wolałem nie ryzykować złości Cristiana i jesteś mi winna kolację.
Uśmiechnęłabyś, przekrzywiłabyś głowę i podejmując grę:
- Wczoraj twierdziłeś, że nic ci nie jestem winna.
Zaśmiałby się, rozkładając ręce i tłumacząc, że nawet on może się czasem mylić, a Ty po raz kolejny stwierdziłabyś, że ma przyjemny śmiech i odkryłabyś, że owszem, masz ochotę na kolację z nim. Po prostu kolację.
Przepraszam. Musiałam kiedyś to wszystko rozplątać.
wreszcie prawda wyszła na jaw. Roberto zachował się jak skończony dupek, nie rozumiem, dlaczego Matylda tak bardzo nadal za nim tęskni.
OdpowiedzUsuńFacundo to ideał :) mam nadzieję, że na jednej kolacji się nie skończy :D
Nie, nie skończy się na pewno :)
UsuńTwoje słowa są miodem dla moich uszu :D
Usuńmam mieszane uczucia, bo z jednej strony już się nie mogę doczekać, jak to się skończy, a z drugiej jest mi szkoda, że to dobiega końca :(
masz już pomysł na kolejnego bohatera? xD
Jeszcze chwilę to zajmie, zanim skończymy. Będzie prawdopodobnie 16 części. Albo 17.
UsuńMam pomysł na opowiadanie, waham się co do bohatera. Jakieś sugestie? Nic nie obiecuję, ale mogę przemyśleć :)
Tylko, że to będzie coś nietypowego...
Usuń17? Jestem na tak!!! I to jak najbardziej :D
Usuńmoże Matey? xD narobiłaś mi jeszcze większego apetytu i na Moralite, i na to nowe opowiadanie ;D
Może uda się zamknąć w 16 ;)
UsuńTym razem chcę zostać w Polsce, a tak na przyszłość - którego Mateja masz na myśli? Do Turcji Cię ciągnie?
do Trydentu :D
Usuńjak Polak to ja proponuję Ziomka! albo Igłę :D albo Wronę lub Rucka xD
ok, już się zamykam i nic nie mówię xD
O jednym z nich myślałam, ale niespecjalnie pasuje do mojego pomysłu. Może następnym razem, o ile taki będzie. Rozważam Miśka, ale to żadna nowość, bo zwykle rozważam jakiegoś Miśka ;)
Usuńoh, tak bardzo mi jej szkoda. dobrze, że znalazła w Facundo przyjaciela, bo długo nie da się dusić takich przeżyć w sobie, choć i tak długo wytrzymała. każdy z nas potrzebuje czasami po prostu przyjaciela. uwielbiam twoje opowiadania!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Dziękuję, cieszę się :)
Usuństrasznie smutno mi się zrobiło, bardzo bardzo smutno.
OdpowiedzUsuńTo tylko chwilka
UsuńSzkoda mi Matyldy :( Przeszła przez tak wiele :( No, ale wcale nie dziwę się jej siostrze, że nie chce jej znać ;/ Zdziwię się, jeśli jej wybaczy... Matylda Źle się za to zabrała... A Facundo jest uroczy.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Waszych opinii o bohaterach po zakończeniu. Szykuję jeszcze kilka zawirowań.
UsuńTy nie przepraszaj za to rozplątanie, kiedyś było trzeba. Ja bym takiego Roberto do kwasu wrzuciła, praktyczne wyjście.
OdpowiedzUsuńTaaa, a później małe dożywocie ;)
UsuńWiem, że trzeba było, ale dziwnie mi się to pisało.
Oj tam, oj tam, dożywocie, warto by było.
UsuńNo nie wiem. Zbyt wiele czasu na myślenie i Facundo by nie poznała...
Usuńnie sądziłam, że Matylda to taka nieszczęśliwa osoba.
OdpowiedzUsuńTak, określenie "suka" bardziej do niej pasowało. Pozory mylą ;)
Usuńi wszystko się wyjaśniło..oj nacierpiała się dziewczyna.... ;/.... ale mam nadzieję, że wszystko się jej ułoży i będzie z Facundo tworzyć wspaniałą rodzinę ;)
OdpowiedzUsuńM.
Myślisz? No nie wiem...
UsuńDomyślałam się, że z Roberto jest niezły dupek, ale to już jest przesada. Biedna Matylda. Szkoda, że wcześniej nie spotkała Facundo to może wszystko inaczej by się potoczyło. Nie dziwię się reakcji jej siostry, ale może jeszcze nie wszystko stracone...? Powoli Matylda trochę się zmienia i to na lepsze. Zasługuje na to, żeby być szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńWszyscy na to zasługują, ale nie wszyscy dostają. Szkoda...
UsuńSzczęśliwego życia to ona nie miała, ale z tym szwagrem troszkę się zapędziła. Uczciwy to on pewnie nie był ale mogła go zdemaskować w sposób bardziej subtelny:)
OdpowiedzUsuńNa pewno masz rację, ale czasem emocje biorą górę i wydaje się nam, że zrobienie czegoś jest świetnym pomysłem
UsuńW sumie też racja!Czasami pod wpływem emocji ludzie robią różme rzeczy!
UsuńCoś o tym wiem ;)
UsuńSzczęścia w życiu ostatnio za bardzo nie miała, ale muszę się zgodzić z @czytelniczka że przesadziła z zdemaskowaniem szwagra. Mogła to inaczej rozegrać.
OdpowiedzUsuńMogła, ale to przecież Matylda ;)
UsuńMało udane jakieś to życie ma Matylda i w sumie nie wiadomo czemu wszystkie możliwe nieszczęścia dotykają właśnie jej. Szukając plusów na siłę można niewątpliwie dojść do wniosku, że teraz każda, nawet najmniejsza zmiana na lepsze będzie wręcz milowym krokiem w stronę lepszego życia, ale z drugiej strony sama nie wiem czy cieszenie się z tych najmniejszych rzeczy jest w stanie zastąpić normalne, spokojne życie bez tam zbędnych zawirowań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[bkurek]
Wiesz, to nawet niezły pomysł - doprowadzić się do dna i cieszyć się z każdej malutkiej poprawy. Wiele można się nauczyć, szczególnie radości z drobiazgów ;)
UsuńOj, zdecydowanie wolałabym cieszyć się z tych drobiazgów nie będąc na dnie;D
UsuńNie każdy to potrafi, ale to zdecydowanie lepsza opcja :)
UsuńAle dlaczego wszystko co złe dotyka Matyldy? Czy ten na górze nie może zrobić tak, żeby wreszcie jej życie wróciło na właściwy tor, żeby sie ustatkowało... Najwyraźniej nie...
OdpowiedzUsuńJeśli masz zcas to zapraszam do siebie na trzeci rozdział na http://add-me-wings.blogspot.com
Pozdrawiam,
Dzuzeppe
Może kiedyś tak się stanie. A może nie.
Usuń