Przez kilka kolejnych tygodni próbowałabyś poskładać samą siebie. Omijałabyś wszystkie miejsca, gdzie mogłabyś spotkać kogoś z Lube, co sprowadzało się do tego, że zmieniłabyś godziny pracy, po niej wracałabyś prosto do domu, gdzie spędzałabyś czas oglądając stare seriale komediowe, jedząc lody i błogosławiąc swoją przemianę materii. Kilka osób próbowałoby się z Tobą skontaktować, lecz skutecznie odrzucałabyś wszelkie połączenia i udawałabyś, że wyparowałaś. Po dwóch miesiącach czułabyś się już na tyle pewna siebie i miałabyś tak wielką ochotę na seks, że postanowiłabyś wyjść z domu. Bałabyś się spotkania z Marko, więc zrezygnowałabyś wizyty na parkingu, a jednocześnie obawiałabyś się zaczepić kogoś obcego, co skończyłoby się tym, że snułaś się uliczkami Maceraty, zdziwiona ilością świątecznych ozdób, zła na cały świat i na siebie w szczególności. Uśmiechnęłabyś się, gdy usłyszałabyś, jak ktoś Cię woła i gdy rozpoznałabyś w tym kimś jednego z przyjmujących Lube, z którym jak dotąd miałaś okazję jedynie przelotnie rozmawiać. Przyjęłabyś jego propozycję wspólnej kawy i poczułabyś, że znów żyjesz, gdy zaczęłabyś masować wewnętrzną część jego uda pod niewielkim kawiarnianym stolikiem, a on oblałby się swoim cappuccino. Z błyskiem w oku stwierdziłby, że musi się przebrać, a Ty szybko zaproponowałabyś, że możesz mu towarzyszyć. Drogę do jego mieszkania pokonalibyście w rekordowo krótkim czasie. Przyparłby Cię do ściany, jak tylko zamknęłyby się za Wami drzwi zabytkowej kamienicy, w której mieszkał. Całowalibyście się, tracąc oddech i mając coraz większą ochotę na ciąg dalszy, jednak przerwałoby Wam chrząknięcie sąsiadki. Chwyciłby Twoją dłoń i wymijając intruza bez słowa, pociągnąłby Cię po schodach, by ponownie przycisnąć do ściany, tym razem swojego przedpokoju. Lorenzo zaskoczyłby Cię czułością wyjątkową jak na Wasz kompletny brak znajomości. Miałabyś wrażenie, że jesteś kimś niezwykłym, gdy błądził dłońmi po Twoim ciele. Wszedłby w Ciebie z niecierpliwością typową dla mężczyzn z niewielkim doświadczeniem, lecz nadrabiałby te braki wpatrując się w Ciebie z pożądaniem i szepcząc słowa, które chyba każda kobieta w podobnej sytuacji chciałaby słyszeć. Postanowiłabyś nauczyć go kilku trików. Okazałby się bardzo pojętnym uczniem i już po chwili zaciskałabyś kurczowo dłonie na prześcieradle, a on nie miałby zamiaru przerywać tylko po to, byś mogła spokojnie zaczerpnąć powietrza. Krzyczałabyś i zostawiałabyś krwawe ślady na jego plecach, ale to tylko napędzałoby jego wytrwałość. W końcu ścisnęłabyś jego pośladki i przyciągnęłabyś go mocno do siebie, powodując, że zadrżałby i krzyknął gardłowo. Uśmiechnęłabyś się, gdy opadłby bezwładnie na Twoje ciało i roześmiałabyś się głośno, gdy pogładziłby Cię po twarzy i zapytał beztrosko:
- Ale wiesz, że Cię nie kocham?
Tak, Lorenzo zaskoczyłby Cię również poczuciem humoru i kolejne godziny spędzilibyście w jego łóżku zajadając się pizzą oraz chipsami, teoretycznie dla niego były zakazanymi, a których zapasy miał pochowane w różnych częściach mieszkania, pijąc sok pomarańczowy prosto z kartonika i zaśmiewając się do łez. Po południu Lorenzo westchnąłby i oznajmił, że musi iść na trening, a Ty myślałabyś, że to kolejny żart i stwierdziłabyś, że dość już dziś trenował. Gdy okazałoby się, że to prawda, zagryzłabyś wargę i zapytałabyś, zaskakując i jego i siebie:
- Mogę iść z Tobą?
Zdziwiłby się, więc wyjaśniłabyś pospiesznie, że musisz z kimś porozmawiać, co on uznałby za wystarczający powód, a co nie miało nic wspólnego z prawdą. Nie wiedziałabyś dlaczego tak Ci na tym zależy i podejrzewałabyś, że to niechęć przed kolejnym samotnym popołudniem. Na halę wkroczylibyście razem, uśmiechnięci, z twarzami zaróżowionymi od chłodnego wiatru i dłońmi splecionymi jak klasyczna para, co wywołałoby gwizdy i niewybredne komentarze. Zauważyłabyś Marko chowającego się wstydliwie za plecami kolegów, pochwyciłabyś kilka spojrzeń świdrujących Cię z zainteresowaniem lub uśmiechem i to jedno przepełnione żalem. Facundo. Puściłabyś gwałtownie dłoń Lorenzo i spuściłabyś wzrok, bo nagle, z nieznanego Ci powodu, poczułabyś, jak ogarnia Cię wstyd, znaczący nagłą czerwienią Twoje blade policzki. Poczułabyś się brudna. Poczułabyś się jak dziwka.
Taki mały prezencik ;)
- Ale wiesz, że Cię nie kocham?
Tak, Lorenzo zaskoczyłby Cię również poczuciem humoru i kolejne godziny spędzilibyście w jego łóżku zajadając się pizzą oraz chipsami, teoretycznie dla niego były zakazanymi, a których zapasy miał pochowane w różnych częściach mieszkania, pijąc sok pomarańczowy prosto z kartonika i zaśmiewając się do łez. Po południu Lorenzo westchnąłby i oznajmił, że musi iść na trening, a Ty myślałabyś, że to kolejny żart i stwierdziłabyś, że dość już dziś trenował. Gdy okazałoby się, że to prawda, zagryzłabyś wargę i zapytałabyś, zaskakując i jego i siebie:
- Mogę iść z Tobą?
Zdziwiłby się, więc wyjaśniłabyś pospiesznie, że musisz z kimś porozmawiać, co on uznałby za wystarczający powód, a co nie miało nic wspólnego z prawdą. Nie wiedziałabyś dlaczego tak Ci na tym zależy i podejrzewałabyś, że to niechęć przed kolejnym samotnym popołudniem. Na halę wkroczylibyście razem, uśmiechnięci, z twarzami zaróżowionymi od chłodnego wiatru i dłońmi splecionymi jak klasyczna para, co wywołałoby gwizdy i niewybredne komentarze. Zauważyłabyś Marko chowającego się wstydliwie za plecami kolegów, pochwyciłabyś kilka spojrzeń świdrujących Cię z zainteresowaniem lub uśmiechem i to jedno przepełnione żalem. Facundo. Puściłabyś gwałtownie dłoń Lorenzo i spuściłabyś wzrok, bo nagle, z nieznanego Ci powodu, poczułabyś, jak ogarnia Cię wstyd, znaczący nagłą czerwienią Twoje blade policzki. Poczułabyś się brudna. Poczułabyś się jak dziwka.
Taki mały prezencik ;)
Ciekawy rozdział... szkoda mi Conte.. fajny chłopak.Mam nadzieję, że bd razem.. M.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zobaczymy, czy się zejdą, jeszcze nie wiem jak z nimi będzie.
UsuńPrezencik z okazji Walniętego??? Facundo ma na nią dziwny wpływ. Czyżby dla niego chciała wejść na drogę cnoty??
OdpowiedzUsuńKażda okazja jest dobra.
UsuńDo cnoty chyba jej zbyt daleko ;)
Heh wszystko jest możliwe:). Można zoperować:)
UsuńRzeczywiście. Do tego kilka wizyt u psychologa i będzie jak nowa :)
UsuńTrzeba korzystać z dobrodziejstw nowoczesnej medycyny:)
UsuńJakoś nie ufam medycynie...
UsuńCzyżby postanowiła coś zmienić w swoim życiu?:) Oj, Facundo. W jakimś dziwnym sensie działa na nią i to bardzo. Jestem ciekawa, co z tego wyniknie :).
OdpowiedzUsuńJa też jestem ciekawa :)
UsuńDla Facundo może się zmienić :) wszystko na dobrej drodze ale pewnie jeszcze zamieszasz nie raz i nie dwa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania
Pewnie masz rację, choć naprawdę nie wiem, co będzie dalej. Mam kompletny brak pomysłów i nadzieję, że to chwilowe.
UsuńTo jak zareagowała na widok Facundo w jej wykonaniu normalne nie jest. Czyżby się szykowała wielka zmiana? ;)
OdpowiedzUsuńMoże, może...
UsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 9 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)
Usuńno proszę! jedno spojrzenie, a ile może zmienić.
OdpowiedzUsuńchcę więcej, więcej, dużo więcej! (i częściej :D)
Też bym chciała, ale nie mam pomysłów.
Usuńwracając do poprzedniego, chyba źle... Gdy się pieprzyła z Lorenzo to jakoś o Facundo nie myślała, a jak go zobaczyła to nagle wyrzuty sumienia... A co taki biedny Facundo pomyśli jak się dowie,że jego hmm ulubiona koleżanka zaliczyła większość jego kolegów z drużyny? Kibicuję Jej z całego serca,ale nie wiem jak On to przetrzyma,jeśli oczywiście Ona by się otworzyła?
OdpowiedzUsuńOn chyba o tym wie, w końcu widział ją z kilkoma kolegami.
Usuńnic mi nie mów o Walentynkach. nie znoszę tego święta czy czegoś świętopodobnego. rzygać mi się chcę na widok tych hiperbolicznych ilości serduszek.
OdpowiedzUsuńFacundo chyba naprawdę zależy na dobrze bohaterki. Szkoda, że ona nie potrafi tego dostrzec. niemniej jednak ciekawy sposób na życie ma. ja bym się na coś podobnego nie odważyła. :)
Też nie przepadam za Walentynkami, a tegoroczne były... no właśnie - były ;)
UsuńMało kto ma takie podejście do życia.
Nie wierzę... Aż takiej reakcji się po niej nie spodziewałam. Widać, że Facundo ma na nią dobry wpływ. Wzorem do naśladowania to pewnie ona nigdy nie będzie i w końcu nie o to chodzi, ale dzięki niemu może się zmienić na lepsze ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się tego nie spodziewałaś :)
UsuńDobra, Matyldzia, podejmij decyzję, bo twój umysł może tego nie wytrzymać.
OdpowiedzUsuńA dziękuję za prezent, mi się podoba :D
Myślisz, że ona może nie wytrzymać? Chyba jest silną kobietą...
UsuńNiby jest, ale coś się zdarzy w złym momencie i uraz psychiczny gotowy.
UsuńMam kilka takich urazów za sobą i jakoś żyję ;)
UsuńTrafiłam do Ciebie przypadkiem, ale tak mi się spodobało Twoje opowiadania, że w jeden wieczór nadrobiłam zaległości. Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję, może kiedyś zajrzę.
Usuńno, Matylda, to chyba jakiś postęp.
OdpowiedzUsuńChyba tak ;)
UsuńCzy ja dobrze zrozumiałam, że zrobiło jej się żal Facundo i zrozumiała, że jej zachowanie nie było normalne?
OdpowiedzUsuńPewnie trochę tak.
UsuńDzisiaj tylko z prośbą, pewnie niedługo znów się pojawię.
OdpowiedzUsuńMogłabyś mnie powiadamiać o nowych rozdziałach? Czasem nie wszystko ogarniam i tak umyka jeden, drugi i kolejny, a nadrabiać nie lubię;)
[bkurek]
Oczywiście, że mogę.
Usuń