czwartek, 25 kwietnia 2013

Delusion 4.

Podskakiwała jak mała dziewczynka, sprawiając, że on wciąż się uśmiechał, ale nie robiła tego dla jego uśmiechu. Była szczęśliwa. Tak szczęśliwa, że nie potrafiła iść spokojnie. Niesamowite, prawda? Tak wiele zmieniło się przez tych kilkanaście godzin. W normalnych warunkach siedziałaby właśnie pod kołdrą, oglądając po raz kolejny jakiś łzawy film wybrany losowo z drugiej półki przy oknie, jedząc gorzką czekoladę i opłakując swoje marzenia, bo mimo wszystko wiązała z Pawłem jakieś nadzieje. Może nie był ideałem, nie był jej księciem z bajki, ale wyrosła już z wiary w istnienie ideałów i dobrych wróżek. Tym razem było inaczej. Nie jadła czekolady, nie oglądała filmu i nie rozpamiętywała tego, co miało się zdarzyć, a co nigdy nie nastąpi. Tym razem biegała pomiędzy sklepowymi półkami, odprowadzana przez męskie spojrzenia, którym najwyraźniej podobał się jej entuzjazm, rozwiane włosy i zaróżowione policzki. Jemu też się podobały, ale jeszcze bardziej podobał mu się jej śmiech i z tego właśnie powodu szukał wciąż nowych metod, by ją rozbawić tak długo, aż w końcu oznajmiła, że więcej śmiechu nie wytrzyma. Udał, zarówno przed nią, jak i przed samym sobą, że to, co poczuł, gdy chwyciła jego dłoń, by wspólnie wymachiwać w rytm piosenki, którą tylko ona słyszała, to wcale nie był dreszcz. A nawet jeśli to był dreszcz, to co z tego? Przecież nie robił nic złego... Podobnie stwierdził, gdy kolejny dreszcz przeszedł jego ciało, kiedy starła mu z policzka sos, którym pobrudził się, jedząc pizzę na miękkim dywanie w jej pokoju. Udał, że nie ogarnęła go ochota, by inaczej wykorzystać ten dywan. Że nie przeszły mu przez głowę pytania, czy zawsze jest tak żywiołowa. Że nie chciałby się przekonać... Po prostu udał, że nie miałby ochoty pieprzyć ją zamiast pieprzyć z nią o głupotach. Choć musiał przyznać, że o głupotach pieprzyło się z nią genialnie. O poważniejszych sprawach zresztą też. Zaczął wierzyć w istnienie czegoś, co niektórzy nazywają bratnimi duszami. Zastanawiał się tylko, jak to możliwe, że coraz częściej myśli o swej bratniej duszy z jak najbardziej seksualnym podtekstem. Bratnia dusza z samej nazwy powinna być przecież całkowicie aseksualna, a ona nie była. Była seksowna. Seksowna jak diabli. A przy tym taka... taka, jak chciał, by była. I sprawiała, że Dorota i jej humorki odchodziły w niepamięć.

W końcu nadeszło popołudnie a wraz z nim widmo obowiązków. Uśmiech w jej oczach zgasł, gdy stali przed drzwiami, a on ubierał kurtkę.
- Będę tęsknić - powiedziała, choć wolałaby poprosić, by został, albo zabrał ją ze sobą, ale wstydziła się przyznać, choćby w myślach, że boi się go stracić. Wstydziła się, bo przecież znali się krótko, a ona nigdy nie bała się samotności. Świetnie radziła sobie sama, oczywiście po tym, jak się wypłakała i pogodziła z myślą, że znów trafiła na skurwiela. 
- Nie będziesz - odparł - Nie pozwolę na to - dodał i uśmiechnął się tak, że aż zmiękły jej kolana i po raz kolejny obiecała sobie, że nie, nie zakocha się w Andrzeju. Z goryczą stwierdziła, że nie był w jej typie. Był zbyt miły, a ona zawsze zakochiwała się w facetach, przez których później płakała. Takich, którzy chcieli się tylko zabawić. Nikt nie traktował jej poważnie. Nikt nie pytał o jej upodobania, nikt nie zastanawiał się dlaczego wybrała Bydgoszcz, choć pochodziła z Krakowa. Nikt wcześniej nie zadał jej tych pytań. Znaczy, Gosia zadała, ale w Gosi by się nie zakochała. No i teraz zadał je on...
- Masz plany na wieczór? - zapytał, przerywając jej rozmyślania i sprawiając, że uśmiech powrócił.
- Ty naprawdę nie masz swojego życia - odpowiedziała ze śmiechem, lecz już bez porannej złośliwości.
- Tak się składa, że moje życie zrobiło sobie wakacje - powiedział, zadowolony, że nawet nie musiał kłamać. 
- To się świetnie składa, bo mam wolny wieczór.
Chciałaby dodać, że nie tylko ten wieczór. Że ma wiele wolnych wieczorów. I poranków. W ogóle ma wiele wolnego czasu. Jednak nie dodała tego wszystkiego. Podobnie jak on nie wyjaśnił, że "jego życie" wyjechało tylko na dwa tygodnie, a później wróci i znów zażąda wyłączności, a on z chęcią przystanie na to żądanie. Zamiast tego pocałował ją w policzek, walcząc z ochotą, by nie był to policzek i wyszedł na deszcz, który nie padał już tak radośnie, jak rano. Teraz przypominał burzę. Z wiatrem i małymi kuleczkami gradu. Pomyślał jeszcze, że Lena na pewno znalazłaby jakąś dobrą stronę takiej pogody i musi zapytać się jej jak to robi. Później pomyślał, że może lepiej nie pytać. Może lepiej nie dowiadywać się o niej zbyt wiele. Może lepiej po prostu czerpać przez chwilę z jej entuzjazmu, nie angażując się za bardzo w to, co ona myśli i czuje. Żeby łatwiej było odejść, gdy przyjdzie na to czas. Po co komplikować coś, co powinno być proste?


Chyba powinnam częściej pisać, że nie mam czasu, bo później jakoś cudownie pojawia się i czas i pomysł.
Tak więc - nie mam czasu. Będzie źle. Nie wiem, kiedy pojawi się następny...
No. 
Zobaczymy, czy to działa ;)

28 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że działa, bo to na górze jest genialne i takie bardzo Twoje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Genialne" i "moje" nie bardzo do siebie pasują, ale dziękuję :)

      Usuń
  2. Cudo *_* Niby przypadkowe spotkanie, nawet się dobrze nie znają, a ja odnoszę wrażenie, że to starzy dobrzy przyjaciele. No i Endrju <3 Oni muszą być razem.
    Pozdrawiam :D Czekam na kolejny. Oby metoda z brakiem czasu się sprawdziła ^^

    nierealni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że metoda się sprawdzi. Nie lubię nie mieć czasu ;)
      Oni niczego nie muszą. Póki co robią wyłącznie to, co chcą. Mam ostatnio szczęście do upartych bohaterów...

      Usuń
  3. Świetny! Pozostaje życzyć, żeby ta metoda się sprawdziła.
    Jakoś nie wierzę, że uda się im nie angażować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc też nie bardzo w to wierzę. To chyba nie miałoby sensu. A może...Zobaczymy

      Usuń
  4. Jak widać przypadkowe spotkanie przeradza się w coś więcej ;)
    Jak pisanie, że się nie ma czasu u Ciebie dało taki efekt o sama muszę tego spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 19 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 9 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)

      Usuń
  5. U mnie niby tez to działa, niby czasu brak, ale chęci są. Może po prostu się opierdzielam i wtedy wena nadchodzi :D
    Przypadkowe spotkanie, ale jak widać - prowadzi do dobrych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wena potrzebuje opierdzielania? Może właśnie dlatego ostatnio mnie omija?

      Usuń
  6. Andrzej sprawia,że Lena jest szczęśliwa, Lena sprawia,że Andrzej nie chce wychodzić z mieszkania. Więc czemu wychodzi? :(
    Przecież już czuje,że Dorota jest zupełnie inną osobą, ba nawet widzi jej wady...
    Endrju come back!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróci.
      Czasem trzeba wyjść, żeby móc wrócić.

      Usuń
  7. Całkiem sporo nazbierało się tego, czego nie powiedzieli. Dopóki to stanowi mniejszość-spoko. Jak przestanie, to się pewnie zaczną martwić, ale teraz nie mają chyba czym.
    Wolność skończy się, przynajmniej w przypadku jednego z nich, za dwa tygodnie, ale może wtedy też znajdzie się jakieś wyjście z sytuacji.
    W jakiś dziwny sposób służy mu ta gra na dwa fronty, bardzo nieładna gra.
    Pozdrawiam.
    [meska-przyjazn]
    P.S. Za kilkuodcinkowy przestój w czytaniu przepraszam, ale za dużo ostatnimi czasy było słońca i jeszcze kilku innych rzeczy, żeby mieć czas na internet. Ale teraz, kiedy już naćpałam się tlenem wystarczająco i nie boję się, że jutro rano spadnie śnieg, jest szansa, że zacznę wpadać regularnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię doskonale, choć sama jeszcze nie do końca wierzę, że jutro nie spadnie śnieg ;)

      Usuń
  8. O proszę, Andrzeja się tutaj doczekałam! Ale jakiego Andrzeja... i jakiej Leny! Zazdroszczę im.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy warto im zazdrościć. Zimno mają. I deszcz im pada...

      Usuń
  9. To jest takie fajne. I Andrzej i Lena. Tylko coś mi tu śmierdzi... pewnie Dorotka. Nie no, nie będę złośliwa, nie? Także no! Pięknie jest, więc pewnie coś za chwile runie. Normalka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze trochę. A może wcale nie runie? Jakoś nie chce runąć, bo znów mnie nie słuchają. Raz może chyba być inaczej ;)

      Usuń
  10. Obawiam się, że Lena znów zostanie zraniona i ta cała Dorota też. Jak są tajemnice, to nie wróży nic dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Andrzej, ty zboczeńcu.
    Uwielbiam ich i Ciebie, ale Ciebie w pierwszej kolejności, bo bez Ciebie ich by nie było. (Po podlizuję się trochę, rozdział będzie może szybciej) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie szybciej, jeśli nie mam kiedy włączyć komputera... Przykro mi, też chciałabym, żeby było inaczej. No i dziękuję :)

      Usuń
  12. Jestem coraz bardziej ciekawa, co wyjdzie z tej ich znajomości. Jedno i drugie nie zamierza się zwierzać ze swojego życia, a w swoim towarzystwie czują się bardzo dobrze :). Może ten wspólny wieczór (może tym razem na trzeźwo) przyniesie coś dobrego?:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też nie mam czasu, także doskonale cię rozumiem.
    Oj, Andrzej, czyżbyś zaczął traktować dziewczynę pod względem pożądania? Dorocie się to nie spodoba, w żadnym wypadku.
    i dobrze, że wybrała Bydgoszcz. Bydgoszcz jest najlepsza. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że najlepsza? Mam co do tego spore wątpliwości...
      A czas... lepiej nie mówić... ;)

      Usuń