czwartek, 18 kwietnia 2013

Delusion 2.

Pożałowała zaproszenia, jak tylko je wypowiedziała, ale było już za późno. Wyrzucała sobie, że to głupie, bo zupełnie go nie zna, a samotność mogła zabić na przykład dzwoniąc po Gosię. Gosia by nie odmówiła. To byłoby dużo rozsądniejsze, bo przecież chodziło jej tylko o towarzystwo. Nie chciała zostać sama. Nie chciała czuć, że nikomu na niej nie zależy. Że mogłoby jej zwyczajnie nie być. Że nikt nie zauważyłby, że jej zabrakło. A jednak to przystojny nieznajomy, a nie przyjaciółka, szedł teraz za nią po schodach. Pokręciła głową, nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni niezadowolona ze swojej spontanicznej reakcji. Gosia miała rację, gdy stwierdziła, że jej ufność i działanie zamiast myślenia kiedyś ją zgubi. Czyżby to miało nastąpić właśnie dziś? Stanęła pod swoimi drzwiami i zagryzła nerwowo wargę, zerkając kątem oka w kierunku Andrzeja i udając, że szuka klucza w ogromnych kieszeniach. Czy wyglądał na mordercę? Gwałciciela? Może powinna udać, że zgubiła klucz? Krzyknąć, żeby nadgorliwa sąsiadka z naprzeciwka wyjrzała i zapamiętała jego twarz? Westchnęła, gdy usłyszała skrobanie pazurków o futrynę. Cóż, za głupotę trzeba płacić - pomyślała, otwierając drzwi i szykując się na wybuch kociej radości, lecz otrzymała tylko gniewne fuknięcie i machnięcie puszystym ogonem, gdy Marcel minął ją, by oprzeć się łapkami o kolana jej gościa i do niego wygłosić swoje powitalne "miau". Zrezygnowana pokręciła głową, mamrocząc pod nosem coś o zdrajcy oraz groźby o pustej misce i szlabanie na szynkę. Nie odpowiedziała na zachwyt Andrzeja. To oczywiste, że Marcel jest cudny. Przecież to Maine Coon! Zaprowadziła gościa do pokoju i ruszyła do kuchni w poszukiwaniu alkoholu oraz czystych szklanek. Gdy wróciła, taszcząc ze sobą jeszcze jakieś, zapomniane po ostatniej babskiej nocy, przekąski, on przeglądał właśnie jej kolekcję płyt. Po chwili włączył pamiątkę z czasów jej gimnazjum, powodując tym samym kolejny wybuch śmiechu, zapomnienie o wszelkich obawach i powrót do atmosfery, jaka panowała pomiędzy nimi w barze. Bez zastanowienia chwyciła dłoń, którą wyciągnął w jej kierunku, pozwalając się poprowadzić w czymś, co tylko przesadni optymiści nazwaliby tańcem. Powietrze nie było naelektryzowane. Ich twarze nie zbliżały się do siebie. Nie rozbierali się wzrokiem. Nie padały dwuznaczne propozycje. Dłonie nie błądziły, powodując dreszcze. Nie było słychać przyspieszonych oddechów. Nie mieli zaróżowionych z emocji policzków. A jednak po kolejnym obrocie, a może po kolejnym drinku, wyrzuciła z siebie:
- Kochaj się ze mną.
W rzeczywistości chciała powiedzieć "przytul mnie", tyle, że nawet pijana wiedziała, że żaden facet nie chce słyszeć takich próśb po kilku godzinach znajomości. Właściwie na tym etapie powinna powiedzieć "pieprz mnie", ale nie chciała. Chciała choć namiastki bliskości. Udawanej, bo co to za bliskość, gdy się wcale nie znali.
Obrzucił ją rozbawionym spojrzeniem, które szybko stwardniało na jej poważnej twarzy. Zagryzła wargę, wbijając wzrok w jego usta.
- Ty nie żartujesz... - to nie było pytanie, a jednak pokręciła wolno głową, by rozwiać resztki wątpliwości. Milczał zbyt długo, by mogła udawać, że jest zachwycony propozycją. Nie chciał jej. Kolejny facet tego dnia, który jej nie chciał. W takim razie czego chciał? Po co skorzystał z jej zaproszenia? Szarpnęła swoją dłoń, by uwolnić ją z uścisku, podeszła do stolika i sięgnęła po szklankę. Wypiła jej zawartość, choć pokój wirował i bez kolejnej dawki procentów. Nie pomogło. Nadal było jej przykro, a oczy szczypały równie mocno. Odwróciła się, by poprosić go o opuszczenie mieszkania, ignorując tym samym to, co mówił, a czego i tak nie słuchała. Otworzyła usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zaśmiała się z własnej niemocy, a później dywan znalazł się dziwnie blisko jej twarzy. Wciąż jeszcze się śmiała, gdy podniósł ją i położył na kanapie. Nie pamiętała już, dlaczego chciała go wyprosić, a skoro pochylał się nad nią, to wyciągnęła ręce, przyciągając go blisko. Jak najbliżej. Nie protestował, więc zadowolona mruknęła coś niezrozumiałego i zasnęła.

Zastygł zaskoczony niespodziewanym gestem, który spodobał mu się bardziej, niż chciał sam przed sobą przyznać. Uśmiechnął się, kręcąc głową z niedowierzaniem, gdy usłyszał jej równomierny oddech. Wyzwolił się z jej objęć i z konsternacją rozejrzał się wokół. Praktycznie się nie znali. Widział, że jej stan najlepiej opisałoby określenie "nieprzytomna" i w jakiś irracjonalny sposób czuł się za nią odpowiedzialny. W pewnym stopniu był odpowiedzialny, bo przecież pili razem... Nie mógł jej tak zostawić. Nie, w zasadzie to nie chciał jej tak zostawić. Nawet, jeśli to głupie. Nawet, jeśli Dorota rozpęta wojnę. Nawet, jeśli miałby raz jeszcze usłyszeć propozycję, której bezpośredniość zaskoczyła go kompletnie i na którą wciąż jeszcze nie znalazł odpowiedzi, choć ciągle szukał, mimo, że jej już nie interesowała. Przecież nie robi nic złego, prawda? Przecież chce tylko pomóc... Ostatecznie nikt nie musi o tym wiedzieć...


Chyba nie myślałyście, że pójdzie tak szybko... ;) 
Piękna pogoda po tak długiej zimie sprawia, że siedzenie przed komputerem wydaje mi się okropnym marnotrawstwem. Przepraszam. Postaram się zachować jakieś sensowne tempo i czytać Was możliwie często. Wybaczycie mi?

20 komentarzy:

  1. Wybaczam. Zawsze wybaczam.
    Człowiek po pijaku nie prezentuje sobą najwyższego poziomu, nigdy. Znając życie, jak się obudzi nie będzie o niczym wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Byłoby dobrze, czy źle, gdyby nie pamiętała?

      Usuń
    2. A to już zależy od jej charakteru :D

      Usuń
    3. Charakter to ona ma, to akurat niepodważalny fakt ;)

      Usuń
  2. wybaczymy. maine coon to również moja miłość, więc za to duży plus :) i za Andrzeja, który nie był samcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maine Coony są piękne, ale wielkie, więc to moja niespełniona miłość ;)
      Nie każdy samiec musi być samcem, prawda? A przynajmniej nie od początku...

      Usuń
  3. Wybaczę, bo sama spędzam coraz więcej czasu na dworze.
    Mnie się to bardzo podoba, no i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że wybaczymy. Trzeba korzystać z ładnej pogody, obyś tylko o nas nie zapomniała :D
    Dobrze, że nie wykorzystał sytuacji. Tak jest ciekawiej ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomnę. Nie cierpię niezakończonych opowiadań.

      Usuń
  5. Zastanawiam się czy jakby nie była taka pijana to nie skorzystał by z propozycji. Przecież on też ma mętlik w głowie. W końcu facet to tylko facet:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem... Może przetestuję na nich tą wersję, zobaczymy co wyjdzie. Bo, wiesz, to bardzo samodzielni bohaterowie, tylko oni wiedzą czego chcą ;)

      Usuń
  6. To, ze nie wykorzystali sytuacji mi się podoba bo ja lubię jak się bohaterom do niczego nie spieszy ;)
    Trzeba korzystać z ładnej pogody tym bardziej, że w przyszłym tygodniu tak ładnie ma już nie być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musi być aż tak ładnie. Wczorajsze 26 stopni to była przesada... Niedawno zrzuciłam zimową kurtkę, a wczoraj przekopałam szafę w poszukiwaniu krótkich spodni... Byle mrozu już nie było ;)

      Usuń
  7. Brawa dla 'Endrju', mało który facet by nie skorzystał z takiej propozycji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam nadzieję, że do niczego między nimi nie dojdzie, bo takie akcje zawłaszcza pod wpływem alkoholu zazwyczaj nie wróżą niczego dobrego :). Andrzej, jaki opiekuńczy :D Ciekawe, co będzie rano :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że opiekuńczy? Może faktycznie tu taki był... W sumie później też może trochę taki jest, choć nie było to zamierzone.

      Usuń
  9. Cóż, ja nie myślałam. I bardzo się cieszę, że akcja nie poszła tak błyskawicznie. Nawet jeśli bohaterka na jego niechęci do seksu nieco ucierpiała. Wytrzeźwieje, to jej przejdzie.
    A Maine Coony są piękne. :)

    OdpowiedzUsuń