środa, 20 marca 2013

3. Anka

Ania. Koleżanka z dzieciństwa. Sąsiadka. Znaliśmy się "od zawsze" i myślałem, że zawsze będzie niedaleko, żebyśmy mogli porozmawiać o wszystkim, siedząc na krawężniku czy oglądając razem mecz. Nie była dla mnie nikim szczególnym i nie spodziewałem się, że może się kimś takim stać aż do tego upalnego czerwcowego dnia, który spędzaliśmy z kilkorgiem przyjaciół nad jeziorem. To był zwariowany czas pełen treningów, wyjazdów, testów i rozmaitych form sprawdzania, czy będę dość dobry, by stać się uczniem szkoły, o której marzył chyba każdy, kto poważnie myślał o siatkówce. Rzadko mogłem dysponować swobodnie swoim czasem i dni takie jak tamten wydawały mi się niekończącym się pasmem przyjemności. Właściwie to zabawne, ludziom często się wydaje, że sportowcy są rozchwytywani, że otacza je wianuszek fanek, a prawda jest taka, że zwykle nie mamy nawet czasu, by z kimś się spotkać. Gdy moi rówieśnicy przeżywali swoje pierwsze "prawdziwe" miłości, ja trenowałem. Gdy inni umawiali się, ja grałem kolejny mecz. Nie myślałem o dziewczynach, całą moją uwagę skupiała piłka, siatka i to, by jak najlepiej sobie z nimi radzić. Udawało mi się to dość długo, aż do tamtego dnia, gdy poszliśmy z Anią kupić coś do picia. Szła obok w lekkiej sukience zarzuconej niedbale na strój kąpielowy, uśmiechnięta, ze skórą zaróżowioną od słońca i pachnąca szczęściem. Uśmiechała się i nuciła jakąś piosenkę, nie pamiętam już jaką... Była tak piękna, że aż się zdziwiłem, że nie zauważyłem tego wcześniej. Chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem w kierunku wypożyczalni rowerów wodnych, zostawiając sklep daleko w tyle. Pobiegła za mną, z trudem utrzymując na wąskiej ścieżce równowagę w butach, które zdecydowanie nie były przeznaczone do biegania. Pocałowałem ją po raz pierwszy na środku jeziora. Zaśmiała się, odrzucając do tyłu swoje długie włos. Pamiętam, że zacisnąłem dłonie w pięści, gdy stwierdziła, że pokaże mi jak to się robi, a później odpłynąłem. Rzeczywiście, pokazała mi. Długo jeszcze leżeliśmy na środku jeziora rozmawiając, jak nigdy wcześniej i całując się co jakiś czas. Gładziłem jej delikatną skórę, a ona mówiła i mówiła. Dowiedziałem się wówczas, że byłem uwielbiany przez szkolne koleżanki, choć każda z nich myślała, że nie ma szans, że na pewno kogoś mam, skoro jestem "świetnie zapowiadającym się sportowcem". Anka bez skrępowania zapytała, co z nami będzie i tak oto zaczął się mój pierwszy "poważny związek". To lato było magiczne. Snuliśmy się uliczkami Bydgoszczy, zarażając naszą radością przechodniów. Jeździliśmy nad jezioro, które nas połączyło, wzbogacając opaleniznę o kolejne odcienie brązu. Poznawałem coraz lepiej smak jej ust, uczyłem się na  pamięć ciepła jej skóry i tego jak reaguje na mój dotyk. Nie miałem odwagi na nic więcej, zresztą ona na nic więcej by mi nie pozwoliła. Byliśmy dziećmi, lecz wydawało mi się, że przy niej jestem lepszy, bardziej dorosły i odpowiedzialny. Obiecywałem jej, że już zawsze będziemy razem i naprawdę wierzyłem, ze tak będzie. Jedno tylko sprawiało, że mój uśmiech gasł - widmo zbliżającej się przeprowadzki. Pracowałem ciężko, by dostać się do szkoły, a pod koniec sierpnia miałem ochotę zrezygnować ze wszystkiego tylko po to, by być blisko niej. Ania doskonale o tym wiedziała i, choć dużo ją to kosztowało, przekonywała mnie do wyjazdu. Mówiła, że poradzimy sobie, że przetrwamy, jeśli oboje będziemy tego chcieli, a ja zapewniałem ją, że będę chciał. Naprawdę w to wierzyłem. Nie potrafiłem sobie wyobrazić dnia bez jej uśmiechu, lecz sądziłem, że przetrwamy nie widząc się przez kilka miesięcy. Teraz byłoby to łatwiejsze, wówczas telefony komórkowe były rzadkością, komputera Ania też nie miała...

Wrzesień przyszedł, jak zwykle, szybciej, niż chciałem. Pamiętam jej smutny uśmiech i łzy w oczach, gdy żegnaliśmy się wieczorem w przeddzień mojego wyjazdu. Pamiętam, że nie mogłem spać z emocji i miałem ochotę rozpakować wszystkie te torby stojące pod ścianą pokoju.

Przez kilka pierwszych tygodni tęskniłem za nią tak, jak się spodziewałem. Dzwoniłem do niej w każdej wolnej chwili, co denerwowało jej rodziców, nam jednak poprawiało humor. Pisałem listy. Nie lubiłem tego, ale pisałem, bo wówczas czułem, jakby była bliżej. Poza tym wiedziałem, że lubi je czytać...

W pewien piątkowy czy sobotni wieczór ktoś zorganizował imprezę i poznałem Ewę. Ania nadal była ważna, ale zacząłem rozdzielać telefony na te do niej i te do Ewy. Czas wolny dzieliłem na nią i na Ewę. Wydawało mi się, że podział jest sprawiedliwy, jednak Ania najwyraźniej miała inne zdanie na ten temat. Dostałem od niej list. Krótki list. Życzyła mi szczęścia i informowała, że spotyka się z kimś. Z żalu, a może dlatego, że po prostu mogłem, zmieniłem się. Szkoda, że to Ewka, a nie Ania była wtedy przy mnie, popełniłbym mniej błędów.

Dopiero w czasie kolejnych wakacji dowiedziałem się, że tamten list miał za zadanie zakończyć nasz "związek", a żadne z jego słów nie było prawdziwe. Długo nie mogłem zrozumieć dlaczego to zrobiła, teraz wiem, że Ania lepiej niż ja wiedziała, że poszedłem dalej, lecz już bez niej. Być może, gdybyśmy mieszkali bliżej, moglibyśmy powrócić do przyjaźni i mogłaby ona przetrwać. Ostatni raz widziałem ja kilka lat temu, gdy przyjechała z mężem i córką na święta do rodziców. Dobrze wyglądała. Widać, że była szczęśliwa. Zazdrościłem jej tego szczęścia...

Ania... Moje "zawsze" trwało wówczas kilka tygodni. Miałem do niej żal, choć tak naprawdę tylko ona miała prawo go mieć.  Czułem się oszukany, choć sam oszukiwałem. Zrozumiałem dzięki niej, że kobiety nie zawsze będą walczyć, gdy pojawi się konkurencja. Że to ja muszę wiedzieć, kto jest dla mnie ważny. Nie nauczyła mnie tylko jak to zrobić. Jak poznać tą właściwą?

Szkoda, że nie mam z nią kontaktu. Wiedziałaby co powinienem zrobić. Przecież znała mnie lepiej, niż ja sam siebie znałem.

Wszystko jasne?
Chyba nadrobiłam już zaległości. Proszę o informację, jeśli gdzieś nie zajrzałam, bo trochę się pogubiłam...
Teraz powinno być częściej :)

22 komentarze:

  1. a więc Michał :)
    niestety często tak bywa, że to "zawsze" trwa krócej niż chwila :(

    czekam na następny rozdział i jedno mnie zastanawia - skończysz na Dagmarze, czy to będzie całkowita fikcja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od początku do końca będzie fikcja. Wszystko jest fikcją ;)

      Usuń
  2. Związek na odległość w moim mniemaniu w ogóle nie ma sensu. Wiadomo, że prędzej czy później jakaś strona znajdzie sobie kogoś innego, no nie ma bata. Chyba że zaplanuje sobie życie w samotności, ale to inna para kaloszy.
    Bydgoszcz? To ja już chyba wiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno w tym wieku związek na odległość nie ma sensu.
      Miałam w planach jeszcze jedno "bydgoskie", ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie.

      Usuń
  3. Dobrze, że jesteś znowu. :)
    Anka podjęła decyzję za niego i na jej miejscu nie miałabym odwagi, żeby właśnie to uczynić.
    I dobrze, że ona jest szczęśliwa. Należało jej się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, choćby miała to być tylko chwila.
      Wolałabyś czekać, mimo, że nie było tak, jak miało być?

      Usuń
  4. Cieszę się, że jesteś :)
    Mądra Anka, a przede wszystkim odważna. Ja w dalszym ciągu nie wiem kim On jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. To przykre, że tak się kończą związki na odległość, ale bohaterowie byli wtedy bardzo młodzi... A Anka postąpiła bardzo rozsądnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie związki na odległość tak się kończą. Coś o tym wiem ;)

      Usuń
  6. Ja już tak na początku czułam, że to ona skończy ten związek.

    OdpowiedzUsuń
  7. No bohater nie miał zbyt dużo szczęścia z dziewczynami. Ale przynajmniej sporo go to nauczyło. Jak to mówią człowiek uczy się na własnych błędach :) Świetna część i czekam na kolejną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto miał szczęście w tym wieku? No, może są tacy, ale czy to na pewno szczęście?

      Usuń
  8. Początki zawsze bywają ciężkie :). Z każdego 'związku', znajomości wynosić coś, co zostaje z nami na zawsze :). Nasz bohater wygląda jakby uczył się życia i kobiet :). Ciekawią mnie kolejne jego podboje :P:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Miłość na odległość w takim wieku nie ma sensu. Z dorosłymi czasami też się nie sprawdza jeżeli to nie jest prawdziwe gorące uczucie. Ona przetrwa jeżeli miłość jednej osoby jest wprost proporcjonalna do miłości drugiej osoby. Potrzeba tyle zaufania. Co do bohatera to chyba już wiem kto to jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że bez zaufania związek na odległość się nie uda, ale jeśli nie będzie zaufania, to chyba żaden związek nie przetrwa.

      Usuń
  10. Nie wiem który siatkarz pochodzi z Bydgoszczy więc dla mnie to nie jest jasne niestety:(
    Szkoda, że zbyt późno zorientował się co i kto jet w życiu priorytetem. Anka podjęła męską decyzję za niego choć nie musiała go okłamywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że nie musiała kłamać. Nie wiem, dlaczego akurat tak to rozwiązałam.

      Usuń
  11. Chyba bym tak nie potrafiła... Tak jak nie potrafię się skupić na tym co czytam. To jego wina!
    Tak się zastanawiam czy będzie rozdział z Olą... Hihi, chciałabym. *.*
    Buziaki, dobrze, że tutaj jesteś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, myślałam o Uli, ale jeśli chcesz, może być Ola. Nie chciałam tak wprost... Prawdopodobnie będzie to w okolicy 6 :*

      Usuń