poniedziałek, 27 maja 2013

Delusion 9.

Podciągnęła kolana pod brodę i usiłowała zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, ale mimo usilnych starań nie rozumiała niczego. Dlaczego wysyłał jej tak mylne sygnały? Co miał na myśli? Po co? Dlaczego wszedł w jej życie i trwał w nim, tworząc złudzenie, że tak ma być. W porządku, nie rozmawiali o przyszłości i podejrzewała, że nie będzie przyszłości wspólnej, ale, do cholery, chyba mogła zakładać, że facet, z którym śpi, powie coś więcej, zanim trzaśnie drzwiami. Czuła się jak zabawka rzucona w kąt, gdy pojawił się lepszy model. Nie, było jeszcze gorzej, bo nie wiedziała nawet z jakiego powodu wylądowała w tym kącie. Zdziwiła się, bo nie była smutna. Była wściekła. I tu zdziwiła się jeszcze bardziej, bo była wściekła na siebie. Przecież wiedziała. Przecież widziała. Widziała nawet, że od kilku dni się z nią żegnał. Tylko... co miało znaczyć to "kocham"? Właśnie to ją zgubiło. Chciała w to uwierzyć. Chciała dać się temu ponieść. Zapomnieć o wątpliwościach. Spróbować. Mieć nadzieję, że może tym razem. I po co? Po to, by usłyszeć, że on nie jest taki? Jaki? A ona niby była?
W zasadzie w ogóle się nie znali...
Może miał rację.
Może pomyliła się co do niego.
Może cudem uniknęła największego ze swoich błędów.
"Pięknie. Zamiast uczyć się na błędach, popełniam coraz większe."
To nie był miły wniosek, ale wystarczająco dobitny, by  stwierdziła, że dalsze siedzenie półnago na kanapie nie ma sensu, więc aby nadać następnym minutom nieco sensu, ubrała się i poszła do kuchni. Tam miało być lepiej, ale maszyna, okrzyknięta roboczo Maryśką, nie pozwoliła zmienić tematu rozmyślań. Kubek przeżył dwa upadki na blat, jednak rozpadł się na drobne kawałki, gdy za trzecim razem wylądował na płytkach. Pokręciła głową z dezaprobatą, gdy Marcel w popłochu opuścił pomieszczenie i zabrała się za zbieranie skorup. Stwierdziła, że to właśnie musi teraz zrobić. Posprzątać. Po nim. Musi uporządkować bałagan w swojej głowie. Nie zapomnieć, tylko zaakceptować. Uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie, jak niedawno planowała zemstę w razie, gdyby miał zrobić to, co właśnie zrobił. Teraz nie chciała zemsty. Nie chciała też, by wrócił. Nie, oczywiście, że chciałaby, aby wrócił, ale na jej warunkach. Przede wszystkim jednak chciałaby zrozumieć. Do zemsty nie miała ani powodów, ani ochoty. Dał jej miły czas, mnóstwo radości i kilka nowych doświadczeń. Tak naprawdę, to było warte cierpienia. A może to on był wart cierpienia? Może należał do tych, do których się ciągnie niczym ćma do ognia, choć doskonale się wie, że prędzej czy później skrzydła spłoną. Może taki właśnie był? Tylko dlaczego poszedł wtedy z nią? Dlaczego został? To ona, ćma, powinna szukać ognia...
Te pytania nie dawały jej spokoju. Podobnie, jak kilka jego drobiazgów, które złośliwie rzucały się jej w oczy. Próbowała zająć się zwykłymi rzeczami. Uczyła się, bo wtedy łatwiej było skupić myśli na czymś innym. Uczyła się tak, że Gosia otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Może nie uczyłaby się tak intensywnie, ba, pewnie nie uczyłaby się wcale, a już na pewno nie poszłaby na to głupie kolokwium, gdyby wiedziała, że on wybierze ten właśnie czas na zabranie swoich rzeczy z mieszkania. "Jak tchórz" pomyślała, gdy znalazła w skrzynce na listy klucz. Żałosne. Uważała go za dojrzałego faceta, tymczasem okazał się niewiele wartym dzieciakiem, który boi się przyznać do błędu. Chyba, że dla niego nie był to błąd. Chyba, że to właśnie taką przyszłość dla nich wybrał. Może to właśnie było to niemiłe miejsce, które dla niej znalazł?

Mijały dni, a pytania uparcie powracały. Gosia z niepokojem obserwowała jej płynne przyjścia od złości do histerycznego śmiechu. Nie komentowała już różowej koszulki, która na stałe zagościła w domowej garderobie Leny, komentowała za to jej izolowanie się od świata.
- Nie, to nie jest normalne, że nie chcesz iść - stwierdziła - Zawsze lubiłaś czwartki w Kubryku. Daję ci dwa dni. Słyszysz? Dwa dni! I ma wrócić moja Lena, albo sama ją sprowadzę.
Lena nie wróciła, więc Gosia postanowiła działać. Zwołała dziewczyny. O ile paluszki i gorzką czekoladę Lena, jak zawsze, pochłaniała w ilościach hurtowych, o tyle radość z ich przybycia udawała kiepsko. Nie pomogło nawet zaciągnięcie jej na balkon z bardzo mocnym drinkiem w ręce. Zwykle pomagało. Może to dlatego, że było za zimno? Lena przykucnęła przy barierce i nie chciała mówić. Nie chciała też pić. A, że nie chciała mówić, to nie powiedziała, że czuje się chora, ale nie chce sprawić im przykrości, więc udaje, że wszystko jest w porządku. Bo to musi być jakaś choroba, gdy człowiek nie myśli racjonalnie, niby widzi i słyszy, ale nie potrafi wyciągać wniosków? I tęskni za czymś, za czym tęsknić nie powinien i chyba nawet nie ma prawa. Nie powiedziała tego, więc Gosia snuła swoje domysły. To oczywiste, że obwiniała Andrzeja i nie przyszło jej do głowy coś tak banalnego, jak urażona duma i męczące myśli. Porażona jednym ze swych pomysłów, zaczęła nieco płaczliwie:
- Lena... A może ty w ciąży jesteś?
Przyjaciółka obrzuciła ją rozbawionym spojrzeniem. Nie chciało się jej tłumaczyć, że wie co to antykoncepcja. W ogóle nic się jej nie chciało.
- Nie powiesz mi chyba, że z nim nie spałaś...
No, tego faktycznie powiedzieć nie mogła. Spała z nim, owszem. Tyle, że w tym grzecznym rozumieniu. I, cholera, dobrze się z nim spało, a gdy miało dojść do tego mniej grzecznego, to on zwiał. Może coś jest z nią nie tak?
Łzy, jakie pojawiły się w jej oczach, dały Gosi odpowiedź, niekoniecznie właściwą, ale jednak odpowiedź, więc drążyła dalej.
- Co byś zrobiła, gdyby okazało się, że jesteś w ciąży?
- Zabiłabym się - odpowiedziała Lena i weszła do mieszkania. Nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Może po prostu było jej zbyt zimno. Może to zmęczenie. A może ta pieprzona choroba.
"Andrzejku, nabroiłeś, to posprzątasz" obiecała Gosia.
Gosia zawsze dotrzymywała obietnic, szczególnie tych dotyczących przyjaciół, a Lena była jej najlepszą przyjaciółką.


14 komentarzy:

  1. Ale się popieprzyło wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co ta Gośka wymyśli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówiłam już, że nie lubię Wrony??? Mówiłam, a teraz potwierdzam, że nie lubię go ciągle. Wnerwiają mnie te jego malutkie chińskie oczka i idiotyczna fryzura na grzybka!

    OdpowiedzUsuń
  4. strasznie mi się nie podoba, co się tutaj narobiło i jestem ciekawa, co zrobi Gosia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech Gośka coś wymyśli, bo tak dłużej być nie może. I nie rozumiem czegoś on się spodziewał, że to nie pozostawi żadnych konsekwencji? Naprawdę jak dziecko... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Andrzejku, ogarnij ten swój seksowny kuper i zobacz, ile szkód w życiu biednej dziewczyny już narobiłeś.
    A miało być tak pięknie. Gośka, interweniuj, ja nie mam nic przeciwko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Andrzej zachował się jak dziecko z tym zabieraniem swoich rzeczy. Nawet nie miał odwagi jej spojrzeć w oczy, a szkoda bo może by zobaczył w nich co zrobił swoim nagłym zniknięciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 23 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 13 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)

      Usuń
  8. Oj Andrzejku, chyba powinieneś się zacząć bać. Szkoda, że wyszedł z niego taki tchórz, ale cóż... Ciekawa jestem co tam kombinujesz. I dziękuję bardzo za tamto :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Gośka, działaj. Zrób swoje i pokaż tej dziwnej i popapranej dwójce, że są właśnie dla siebie stworzenie ! Bo inaczej to będzie wielkie jedno gówno. Wróci Dorotka, Andrzejek zapomni, a Lena będzie płakać...
    Jeszcze żeby przyszedł jak będzie w domu, no ale, żeby tak zachować się jak tchórz? Większego to chyba nie ma. Mógł od razu się w coś takiego nie pchać, a nie teraz uciekać nagle, bo mu się dziewczyna przypomniała -_-
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  10. W trybie natychmiastowym proszę o kolejny rozdział oraz o karę dla wstrętciucha Andrju.

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko z ojcem, biedna Lena! A Wronka jest zbyt dobry, żeby ją tak zostawić. No, a przynajmniej Gosia jest uparta. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Całkiem niezła opcja, żeby nie zapominać, a za to akceptować. Z tym pierwszym problemy występują nadspodziewanie często, więc może wersja numer dwa, poprawiona, okaże się w tej sytuacji złotym środkiem.
    A nie jakieś tam zabijanie.
    Pozdrawiam.
    [meska-pzyjazn]

    OdpowiedzUsuń