Przewracała się z boku na bok, ale nadal nie mogła zasnąć. Wmawiała sobie, że to przez alkohol, a nie dlatego, że niedawno opowiedziała historię swojego życia facetowi, o którym jej przyjaciółka czyta na sportowych stronach gazet. Co gorsza, sama wiedziała o nim niewiele, bo wszelkie prywatne pytania zbywał tekstem, że jest nudny i woli posłuchać o niej. A jej podobało się to zainteresowanie. Schlebiało jej. Na tyle, że pozbyła się wszelkich zahamowań i opowiedziała mu wszystko. Cóż, zawsze lubiła mówić, a rzadko trafiała na dobrego słuchacza... Wmawiała sobie, że to właśnie z tego powodu leży teraz, wpatrując się w sufit i nie ma to związku z przyspieszonym tętnem i natrętną świadomością, że on leży po drugiej stronie cienkiej ściany, na niewygodnej kanapie, na której umieściła go mimo, że prezentował minę bardziej przekonującą, niż kot ze Shreka. Nie chciał wracać do siebie, gdziekolwiek to było. Ona również nie chciała, by wracał, ale nie znaczyło to, że musi wpuścić go do swojego łóżka, prawda? Teraz żałowała swojej decyzji. Był tak blisko, że gdyby nie kawałek muru, czułaby dokładnie jego ciepło, jednak na tyle daleko, że żadnego ciepła nie czuła. On też nie spał. Analizował to, co niedawno usłyszał. Cieszył się, że jednak zadał pytanie, którego w sumie zadawać nie chciał, bo przynajmniej ma szansę uniknąć wpisania się w ciąg nieciekawych typków, na których niewątpliwie miała pecha trafić ta dziewczyna. Obiecał sobie, że nie będzie jej okłamywał. Nie, nie powie jej całej prawdy, bo od razu wyrzuciłaby go za drzwi, a tego przecież nie chciał, ale nie będzie też kłamał. Powie jej tyle, ile będzie mógł. I spróbuje jej nie skrzywdzić. Zbyt mocno. O ile to możliwe. Ale spróbuje. Przewrócił się na drugi bok i westchnął, gdy usłyszał, że ona zrobiła to samo za ścianą. Zaczął się zastanawiać, co zrobiłaby, gdyby do niej poszedł. Powiedziała mu wyraźnie, że chce spać sama, a on nie był z tych, którzy na siłę wpraszają się dziewczynie do łóżka. Gdyby tylko kanapa nie była tak krótka... Wstał cicho, bo nie chciał obudzić jej, gdyby jednak spała. Zawahał się, gdy stanął przed jej sypialnią, lecz niedomknięte drzwi aż się prosiły, by je pchnąć, i to właśnie zrobił. Uniosła się na łóżku, gdy usłyszała kroki, więc wyjaśnił:
- Twoja kanapa jest strasznie niewygodna.
Nie odpowiedziała, za to przesunęła się, robiąc mu miejsce. Wsunął się pod kołdrę, z ulgą stwierdzając, że jej łóżko, wraz z dostawioną pufą, ma całkiem przyzwoitą długość. Przytulił się do jej pleców i z przyjemnością wciągnął w nozdrza jej zapach zmieszany z wonią owocowego płynu do kąpieli, którym pachniało całe mieszkanie od czasu, gdy opuściła łazienkę. Z jeszcze większą przyjemnością odnotował, że Lena zamarła i spięła mięśnie, lecz nie odepchnęła go i rozluźniła się po chwili. Leżeli tak bez słowa i ruchu. Drażnił oddechem jej kark i sprawiał, że jej ramiona ozdobiła gęsia skórka. Cieszyła się, że otaczają ich całkowite ciemności, więc pozostanie to jej tajemnicą. Mówiła sobie, że powinna go odepchnąć, w zasadzie powinna go wyprosić. Tyle, że nie chciała. Było jej dobrze. Bezpiecznie. I wreszcie poczuła, jak ciepło rozchodzi się po jej zmarzniętym ciele, postanowiła więc, że tym razem pozwoli mu zostać. Jemu tez było dobrze, choć, gdyby go zapytać, na pewno nie nazwałby tego uczucia poczuciem bezpieczeństwa. Raczej podnieceniem. Już, już chciał pocałować jej kark, gdy usłyszał, że ona oddycha miarowo. Zasnęła. Pomyślał jeszcze, że chyba musi coś z tym zrobić, bo najwyraźniej wyszedł z wprawy, skoro dziewczyna, która mu się podoba, zasypia, gdy on znajduje się tak blisko. I również zasnął. Z góry, ze swojej ulubionej szafy obserwował ich Marcel. Marcel miał rację, odwracając wzrok ze znudzeniem i koncentrując się ponownie na porządkowaniu sierści. Tej nocy nie miało się tam zdarzyć już nic ciekawego.
Każdemu trafiają się takie poranki, że od samego początku, od chwili, gdy ciszę rozerwie natrętny dźwięk budzika, wiemy, że wydarzy się coś złego. Niby nic na to nie wskazuje, a jednak nie mamy co do tego najmniejszych wątpliwości. Wszystko wokół zdaje się krzyczeć ostrzegawczo, a my nie wiemy czego się spodziewać, z której strony nadejdzie zagrożenie i jak wiele mamy do stracenia. Uśmiechamy się, chyba tylko po to, by dodać sobie nieco wiary we własne siły i udajemy, że jest tak, jak być powinno. Próbujemy zaklinać rzeczywistość, lecz prędzej czy później i tak coś przypomni nam o tym paskudnym porannym uczuciu.
To nie był jeden z tych poranków.
To był jeden z poranków okraszonych speszeniem i cichym drwiącym uśmieszkiem wewnętrznego głosu. To, co nocą wydawało się akceptowalne, bo normalne nie było nawet w nocy, okazało się dziwne, gdy zadzwonił budzik. Nie wiedziała co zrobić, gdy zrozumiała, że ciężar, który czuje na sobie to nic innego jak jego ręka i ciężar ten jest na tyle duży, że wyłączenie dzwonka pozostanie w sferze jej marzeń. A może tak tylko sobie wmawiała, by móc poleżeć jeszcze kilka minut. Jeszcze ciekawiej zrobiło się, gdy ręka ta ruszyła się, irytujący dźwięk ustał, poczuła za to ciepły oddech na karku i usłyszała zachrypnięte pytanie:
- Zawsze wstajesz tak wcześnie?
Uśmiechnęła się pod nosem i wyjaśniła, że tylko w poniedziałki, bo poranne poniedziałkowe wykłady są jedynymi ciekawymi w ciągu całego tygodnia. Westchnął i stwierdził, że w takim razie przygotuje śniadanie. Korzystając ze swobody, jakiej nigdy rano nie miewała, pobiegła do łazienki i siedziała tam do czasu, aż usłyszała dzwonek do drzwi. On też go usłyszał i odruchowo poszedł w kierunku dźwięku, nie zastanawiając się, że może to nie jest zbyt odpowiednie, by otwierać przed kimś jej mieszkanie w samych bokserkach po zaledwie trzech dniach znajomości. W każdym razie, gdy już otworzył te cholerne drzwi, a po ich drugiej stronie napotkał pełne zdziwienia spojrzenie jakiegoś bruneta, pomyślał, że to był dobry pomysł. Utwierdził się w tym przekonaniu, gdy to spojrzenie szybko ze zdziwienia przeszło do wściekłości, a obok gościa dostrzegł wielką walizkę. Wiedział już kogo ma przed sobą, nie wiedział tylko co z tym zrobić. I kiedy tak mierzyli się spojrzeniami, żałując, że nie posiadają umiejętności bazyliszka, albo chociaż rewolwerów przypiętych do pasa, jak w porządnym westernie, z łazienki wyszła ona. A w zasadzie wybiegła. Z mokrymi włosami, które wciąż jeszcze wycierała ręcznikiem i niedokończonym makijażem. Nie uszło uwadze Andrzeja, że wyglądała pięknie. Nie uszło tez jego uwadze, że gdy zobaczyła bruneta, ścisnęła wargi w wąską, niemal białą kreskę, lecz w jej oczach pojawiło się cudowne ciepło. Nie znał tego spojrzenia. Może to radość? Może nadzieja? Uszło za to jego uwadze, że jego własne dłonie zbiły się w twarde kule, zęby zacisnęły ze złością i miał ochotę zatrzasnąć te drzwi, przy okazji obijając nieco nos stojącemu za nimi, i próbować przekonać ją, że to był tylko natrętny akwizytor. Albo zaciągnąć do łóżka i sprawić, by zapomniała o tym, co wywołało to ciepłe spojrzenie. Bo jednak trochę głupio byłoby tak tu, przy tym intruzie, choć i tej opcji nie wykluczał, gdyby nie miał wyboru.
A najbardziej chciałby sprawić, by to na niego tak patrzyła.
Owszem, całkiem sporo uszło jego uwadze.
Nie tylko Dorotka może namieszać ;)
Nie potrafię wyobrazić sobie kolejnego sezonu. Może po prostu mam kiepską wyobraźnię.
- Twoja kanapa jest strasznie niewygodna.
Nie odpowiedziała, za to przesunęła się, robiąc mu miejsce. Wsunął się pod kołdrę, z ulgą stwierdzając, że jej łóżko, wraz z dostawioną pufą, ma całkiem przyzwoitą długość. Przytulił się do jej pleców i z przyjemnością wciągnął w nozdrza jej zapach zmieszany z wonią owocowego płynu do kąpieli, którym pachniało całe mieszkanie od czasu, gdy opuściła łazienkę. Z jeszcze większą przyjemnością odnotował, że Lena zamarła i spięła mięśnie, lecz nie odepchnęła go i rozluźniła się po chwili. Leżeli tak bez słowa i ruchu. Drażnił oddechem jej kark i sprawiał, że jej ramiona ozdobiła gęsia skórka. Cieszyła się, że otaczają ich całkowite ciemności, więc pozostanie to jej tajemnicą. Mówiła sobie, że powinna go odepchnąć, w zasadzie powinna go wyprosić. Tyle, że nie chciała. Było jej dobrze. Bezpiecznie. I wreszcie poczuła, jak ciepło rozchodzi się po jej zmarzniętym ciele, postanowiła więc, że tym razem pozwoli mu zostać. Jemu tez było dobrze, choć, gdyby go zapytać, na pewno nie nazwałby tego uczucia poczuciem bezpieczeństwa. Raczej podnieceniem. Już, już chciał pocałować jej kark, gdy usłyszał, że ona oddycha miarowo. Zasnęła. Pomyślał jeszcze, że chyba musi coś z tym zrobić, bo najwyraźniej wyszedł z wprawy, skoro dziewczyna, która mu się podoba, zasypia, gdy on znajduje się tak blisko. I również zasnął. Z góry, ze swojej ulubionej szafy obserwował ich Marcel. Marcel miał rację, odwracając wzrok ze znudzeniem i koncentrując się ponownie na porządkowaniu sierści. Tej nocy nie miało się tam zdarzyć już nic ciekawego.
Każdemu trafiają się takie poranki, że od samego początku, od chwili, gdy ciszę rozerwie natrętny dźwięk budzika, wiemy, że wydarzy się coś złego. Niby nic na to nie wskazuje, a jednak nie mamy co do tego najmniejszych wątpliwości. Wszystko wokół zdaje się krzyczeć ostrzegawczo, a my nie wiemy czego się spodziewać, z której strony nadejdzie zagrożenie i jak wiele mamy do stracenia. Uśmiechamy się, chyba tylko po to, by dodać sobie nieco wiary we własne siły i udajemy, że jest tak, jak być powinno. Próbujemy zaklinać rzeczywistość, lecz prędzej czy później i tak coś przypomni nam o tym paskudnym porannym uczuciu.
To nie był jeden z tych poranków.
To był jeden z poranków okraszonych speszeniem i cichym drwiącym uśmieszkiem wewnętrznego głosu. To, co nocą wydawało się akceptowalne, bo normalne nie było nawet w nocy, okazało się dziwne, gdy zadzwonił budzik. Nie wiedziała co zrobić, gdy zrozumiała, że ciężar, który czuje na sobie to nic innego jak jego ręka i ciężar ten jest na tyle duży, że wyłączenie dzwonka pozostanie w sferze jej marzeń. A może tak tylko sobie wmawiała, by móc poleżeć jeszcze kilka minut. Jeszcze ciekawiej zrobiło się, gdy ręka ta ruszyła się, irytujący dźwięk ustał, poczuła za to ciepły oddech na karku i usłyszała zachrypnięte pytanie:
- Zawsze wstajesz tak wcześnie?
Uśmiechnęła się pod nosem i wyjaśniła, że tylko w poniedziałki, bo poranne poniedziałkowe wykłady są jedynymi ciekawymi w ciągu całego tygodnia. Westchnął i stwierdził, że w takim razie przygotuje śniadanie. Korzystając ze swobody, jakiej nigdy rano nie miewała, pobiegła do łazienki i siedziała tam do czasu, aż usłyszała dzwonek do drzwi. On też go usłyszał i odruchowo poszedł w kierunku dźwięku, nie zastanawiając się, że może to nie jest zbyt odpowiednie, by otwierać przed kimś jej mieszkanie w samych bokserkach po zaledwie trzech dniach znajomości. W każdym razie, gdy już otworzył te cholerne drzwi, a po ich drugiej stronie napotkał pełne zdziwienia spojrzenie jakiegoś bruneta, pomyślał, że to był dobry pomysł. Utwierdził się w tym przekonaniu, gdy to spojrzenie szybko ze zdziwienia przeszło do wściekłości, a obok gościa dostrzegł wielką walizkę. Wiedział już kogo ma przed sobą, nie wiedział tylko co z tym zrobić. I kiedy tak mierzyli się spojrzeniami, żałując, że nie posiadają umiejętności bazyliszka, albo chociaż rewolwerów przypiętych do pasa, jak w porządnym westernie, z łazienki wyszła ona. A w zasadzie wybiegła. Z mokrymi włosami, które wciąż jeszcze wycierała ręcznikiem i niedokończonym makijażem. Nie uszło uwadze Andrzeja, że wyglądała pięknie. Nie uszło tez jego uwadze, że gdy zobaczyła bruneta, ścisnęła wargi w wąską, niemal białą kreskę, lecz w jej oczach pojawiło się cudowne ciepło. Nie znał tego spojrzenia. Może to radość? Może nadzieja? Uszło za to jego uwadze, że jego własne dłonie zbiły się w twarde kule, zęby zacisnęły ze złością i miał ochotę zatrzasnąć te drzwi, przy okazji obijając nieco nos stojącemu za nimi, i próbować przekonać ją, że to był tylko natrętny akwizytor. Albo zaciągnąć do łóżka i sprawić, by zapomniała o tym, co wywołało to ciepłe spojrzenie. Bo jednak trochę głupio byłoby tak tu, przy tym intruzie, choć i tej opcji nie wykluczał, gdyby nie miał wyboru.
A najbardziej chciałby sprawić, by to na niego tak patrzyła.
Owszem, całkiem sporo uszło jego uwadze.
Nie tylko Dorotka może namieszać ;)
Nie potrafię wyobrazić sobie kolejnego sezonu. Może po prostu mam kiepską wyobraźnię.
o nie, nie podoba mi się to ciepłe spojrzenie, jeśli nie jest ono skierowane na Andrzeja.
OdpowiedzUsuńja też nie potrafię.
Wszystko należy się Andrzejowi? Nie wiem czy na to zasługuje. Uciekł z Bydgoszczy, więc chyba nie...
Usuńwszelkie miłe spojrzenia powinny być kierowane do Wroniastego. wszystko, co miłe, powinno być do niego kierowane. kolejny sezon też jest dla mnie nie do ogarnięcia.
OdpowiedzUsuńJak ktoś robi mi świństwo, to nie jestem dla niego miła ;)
Usuńdokładnie, panie Jakiśtam spadaj z drzwi, bo nie mogą znieść twojego widoku,ale Lena w niewyjaśnionych okolicznościach tak. Andrzej chyba rzeczywiście kiepsko obserwował.
OdpowiedzUsuńzobaczymy, może Twoje życzenie się spełni.
UsuńZ jednej strony lubię Twoje mieszanie, z drugiej tego nienawidzę... Bo Wronka działa na mnie dość sugestywnie; jego humorki działają na mnie bardzo i w ogóle to jeśli on jest zły/smutny/zirytowany to mnie się to udziela.
OdpowiedzUsuńA najlepiej jeśli Lena nie patrzyłaby z błyskiem w oku na tego, przepraszam za wyrażenie, idiotę w drzwiach tylko zaczęła dostrzegać Endrju. I vive versa. No.
Wybacz, że nie skomentowałam poprzednich wpisów. Dałam ciała. Przepraszam.
Ale ja uwielbiam mieszać i nie pozbawię się tej przyjemności...
UsuńNie przepraszaj. Komentarze dają motywację do pisania, ale rozumiem, że nie zawsze chce się pisać i nie zawsze to coś zasługuje na skomentowanie.
Mogłam się domyślić, że ten względny spokój do tej pory to tylko cisza przed burzą. Uważam jak osoby wyżej. Jakiekolwiek czułości i miłe gesty powinny być zarezerwowane wyłącznie dla Wrony :)
OdpowiedzUsuńRównież nie potrafię wyobrazić sobie przyszłego sezonu. Przestałam ogarniać to, co się tam dzieje, ale ciekawa jestem co z tego wyjdzie ;)
U mnie burza się właśnie przetoczyła, ale u nich chyba jeszcze nie. To tylko niewielki deszcz ;)
Usuńnie spodziewałam się! naprawdę jestem mega zaskoczona!
OdpowiedzUsuńCieszę się, tym bardziej, że to Wasze komentarze skłonił mnie do szukania nietypowego rozwiązania :)
UsuńNie można kogoś okłamywać tak troszeczkę, bo i tak się go okłamuje. I tak się go kiedyś zrani, mówiąc wreszcie prawdę, albo co gorsza, jeśli prawdy dowie się od kogoś innego. Faktycznie nie tylko Dorotka może namieszać. Jestem ciekawa kim jest ten tajemniczy brunet. Czyżby również był siatkarzem?
OdpowiedzUsuńNadchodzący sezon będzie dziwny :( Nie będzie tylu dobrych siatkarzy, może w ten sposób przebiją się młodzi polscy siatkarze? Może jednak będzie fajnie.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :8
Ps. Na http://add-me-wings.blogspot.com/ pojawiła na 13. Zapraszam serdecznie.
Gorzej, jeśli ci młodzi przebiją się w "biedniejszych" klubach i za rok pójdą do tych "bogatszych". Wkurza mnie ta nierówność.
UsuńTo nie siatkarz.
Ostatnio nie ogarniam tego, co już czytam, więc nie zabieram się za nic nowego. Mam nadzieję, że to niedługo minie.
Andrzej mnie denerwuje. Powiem jej trochę prawdy, trochę ją skrzywdzę ale nie pójdę sobie w cholerę!
OdpowiedzUsuńCóż za tajemniczy pan się pojawił, z walizeczką hmmm???
Nowy sezon mnie przeraża! Nie podoba mi się polityka transferowa naszych klubów dotycząca obcokrajowców i inwestowanie w młode, obce talenty (Atanasijević, Penczev, Conte), oraz w niemieckich i francuskich atakujących skoro nasi prezentują podobny poziom, a jeśli chodzi o Rouziera to o lata świetlne wyższy! Dziękujmy więc za limit obcokrajowców bo nasi by wogóle nie grali.
Cały on, prawda? ;)
UsuńO właśnie! Po co nam te zagraniczne gwiazdki? Chodzi o zainteresowanie czy o pokazanie, że jesteśmy tacy wspaniali, że oni chcą tu grać?
No właśnie cały on - mężczyzna poprostu:(
UsuńCóż te zagraniczne gwiazdki typu Conte, Atanasijević i Penczev to zawodnicy drugiego planu, drugi lub trzeci światowy garnitur ale hot nastolatki mają kisiel w majtkach jak oni się uśmiechną. Plus Ligi nie stać na gwiazdy i takie szukanie ich na siłę jest co najmniej śmieszne!!! Dają wielkie pieniądze marnym obcokrajowcom, którzy traktują PL jako trampolinę do SuperLigi lub atak na turecką kasę! Taki Grozer, którego wykreowała Resovia twierdzi teraz, że jego przeciętna gra w Rosji jest wynikiem tego, że w Polsce nie ma tylu dobrych przyjmujących. Może by lepiej uderzył się w pierś i przyznał, że jest w kiepskiej formie i grę jego drużyny aż do finału SuperLigi prowadzą inni!!
Zgadzam się ze wszystkim. Czasem mam wrażenie, że ważnym atutem przy transferach jest w Polsce załącznik w postaci zdjęć. Nie rozumiem pogoni za obcobrzmiącym nazwiskiem, bo wiadomo, że ktoś taki chce tylko wyrobić sobie nazwisko i, jak napisałaś, wyjechać. Taka inwestycja ma niewielkie szanse na zwrot. A z drugiej strony, nie dziwię się obcokrajowcom, że stąd uciekają. Sama mam często na to ochotę...
UsuńNie rozumiem dlaczego Andrzej nie powie jej całej prawdy. Jak można kogoś okłamać troszeczkę? Kłamstwo to kłamstwo, a później jak się Dorota dowie prawdy może ona zaboleć. A ten tajemniczy pan to jej były? ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 20 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 10 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
Zgadzam się całkowicie :)
UsuńOj Wrona, jesteś idiotą. Co nie zmienia faktu, że jeśli wszyscy idioci byliby tacy jak Endrju, to chyba bym ich znosić zaczęła.
OdpowiedzUsuńJest. I nie, ja nie zaczęłabym ich lubić. Idiota to idiota ;)
UsuńJa tylu idiotów spotkałam, że ich sobie grupować zaczęłam. Jednych znoszę, bo to tacy niegroźni idioci, a drugich bym po prostu zatłukła krzesłem. Muszę się tylko zastanowić w jakiej grupie jest Andrzej.
UsuńNiestety to prawda, sporo ich jest. Pozostaje ćwiczyć cierpliwość i uczyć się wyższych stopni tolerancji... Jeszcze trochę i zostaniemy mistrzami zen ;)
UsuńOsiołek Andrzejko. Mogłabym napisać o nim cały wywód, bo akurat zrobiłam sobie przerwę od notatek z psychologii. :P Ciekawy przypadek, że tak powiem ;)
OdpowiedzUsuńWiesz... ja mimo wszystko też nie potrafię i nie chcę sobie tego nowego sezonu wyobrażać. Reprezentacjo trwaaaaaj!
Psychologii? Brzmi ciekawie. Powodzenia!
UsuńTak, trwaj reprezentacjo! A najpierw się na dobre rozpocznij ;)