poniedziałek, 26 listopada 2012

Brednia II 2.


Patrzę na nią. Uśmiech poszerza mi się coraz bardziej, aż w końcu nie wytrzymuję i parskam trudnym do powstrzymania chichotem. Śmieję się i śmieję a ona chłodno patrzy na ten mój wybuch radości. W końcu uspokajam się i pytam, wycierając kciukiem łzy rozbawienia, które pojawiły się w kącikach moich oczu:
- Ale masz na to jakieś dowody, prawda?
Dziewczyna spuszcza wzrok, co tylko potwierdza moją teorię, więc wstaję i chcę odejść, gdy dobiega mnie jej głos:
- Nie, ale mam jej zdjęcia.
Macham ręką i wychodzę. Niech znajdzie innego naiwnego do wydojenia. Zamierzam znów dobrze się bawić, jednak okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Nie daje mi spokoju wspomnienie determinacji w oczach tej kobiety na hali i jej smutku, gdy odchodziłem. Nie, to niemożliwe, po prostu była dobrą aktorką. Mimo wszystko odstawiam pełny kieliszek. Wracam do mieszkania sam po raz pierwszy od długiego czasu i po raz pierwszy od dawna nie mogę zasnąć.

Chyba nie jestem zdziwiony, gdy ona podbiega do mnie po treningu następnego dnia. Znów ma w oczach tą determinację, kiedy podaje mi kopertę. Rozglądam się wokół i mówię, żeby wsiadła do mojego samochodu. Nie chcę wzbudzać zainteresowania. Patrzy wyczekująco, więc wyjmuję zawartość koperty. Zamieram, gdy moje spojrzenie krzyżuje się ze spojrzeniem takich samych roześmianych oczu z fotografii. Przerzucam wzrok na pasażerkę, a ona uśmiecha się lekko. Widzi, że zaczynam jej wierzyć.
- To niemożliwe... - mówię, a ona zaciska usta.
- Też tak myślałam, kiedy się dowiedziałam.
Przyglądam się dziecku ze zdjęcia. Dziewczynka w zimowej kurtce siedzi na huśtawce uśmiechając się promiennie do aparatu. Wyjmuję kolejne zdjęcie - to samo dziecko wśród zabawek rozsypanych na kolorowym dywanie. Kolejne przedstawia zabawę dorosłych, kieliszki, zastawiony stół, a za nim ja z kobietą siedzącą teraz obok.
- Już pamiętasz? - dobiega mnie jej głos.
Pamiętam. Zmieniła się, ale to rzeczywiście ona. Następne zdjęcie - dziewczynka w szpitalnym łóżku otoczona siecią kabelków i rurek. Jej oczy już się nie śmieją, patrzy smutno w obiektyw ściskając jakiegoś misia.
- Ona umiera - mówi kobieta - a ty być może mógłbyś jej pomóc.
Nie wierzę w to, co słyszę i widzę. To niemożliwe.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?
Śmieje się, ale bez radości. Patrzy mi twardo w oczy, gdy mówi:
- Po co? Co by to zmieniło? Mam uwierzyć, że chciałbyś być przykładnym tatusiem i zabierać Maję na weekendy i wakacje? Bo ona ma na imię Maja, wiesz? Nie chciałeś, żeby się pojawiła, ja zresztą też tego nie chciałam, ale ona jest i jest moim ukochanym, cudownym dzieckiem. Nigdy byś się o tym nie dowiedział, gdyby nie zachorowała. Niczego od ciebie nie chcę, nikt się nigdy o tym nie dowie, ale musisz jej pomóc. Maja jest chora, a nie możemy znaleźć dla niej dawcy - głos się jej załamuje, ale mówi dalej -  Zrobiłabym wszystko, żeby jej pomóc, ale nie mogę zrobić nic innego niż błagać cię, żebyś pojechał ze mną do szpitala na badania. Proszę, zrób to dla niej. Spróbuj uratować swoją córkę. Później znikniemy z twojego życia na zawsze.
Nawet nie zauważyłem kiedy chwyciła moją dłoń ściskając ją mocno. Uwalniam się z uścisku nie patrząc na nią. Nie wiem co myśleć, za dużo tego wszystkiego. Miałbym ryzykować dla kogoś, kogo wcale nie znam? Zrezygnować z gry? Ona jakby czytała mi w myślach, bo mówi:
- Dla ciebie nie jest to nic poważnego. W najgorszym razie będziesz osłabiony przez kilka dni, nic więcej. Żadnych powikłań, żadnych blizn. A możesz uratować jej życie.
- Gdzie ona jest?
 W odpowiedzi słyszę nazwę szpitala w Warszawie. Kiwam głową. Staram się, by mój głos brzmiał stanowczo, gdy oznajmiam, że muszę to przemyśleć i proszę, by zostawiła swój numer telefonu. Patrzę bez emocji, jak drżącymi rękoma szuka w torebce długopisu i kawałka papieru. W końcu dostaję to, czego chciałem. Kobieta wysiada, a ja uświadamiam sobie, że:
- Poczekaj! Jak ty właściwie masz na imię?
Uśmiecha się drwiąco, ale odpowiada:
- Ania
 Chce odejść skulona, niemal uginając się pod naporem wiatru. Nie wiem dlaczego proponuję:
- Podwieźć cię gdzieś?
Rozgląda się bezradnie wokół. jakby szukała odpowiedzi.
- Wsiadaj - chyba zabrzmiało to jak rozkaz, bo nie czeka dłużej, tylko ponownie zajmuje miejsce pasażera. Milczy wpatrzona w przestrzeń przed sobą. Wygląda na kompletnie załamaną, nawet ja to widzę, a niezbyt często dostrzegam takie rzeczy. Chyba jest mi jej żal, bo pytam ciepło:
- Dokąd chcesz jechać?
Spodziewam się odpowiedzi, a zamiast tego jej oczy napełniają się łzami. Cholera. Nie jestem w tym dobry. Próbuję mówić spokojnie, ale okazuje się, że nie jest to takie łatwe.
- Dokąd cię zawieźć?
Wzrusza ramionami. Zniecierpliwiony wypuszczam głośno powietrze. Tak to jest, kiedy odzywa się we mnie odrobina empatii. W czym by mi przeszkadzało, gdyby ona po prostu odeszła? Przyszła sama, więc mogłaby sama odejść, ale nie, zachciało mi się odgrywać kogoś miłego, kim wcale nie jestem  i teraz mam...
- W którym hotelu mieszkasz?
- Już w żadnym.
- Przyjechałaś samochodem?
- Pociągiem.
Wkurza mnie ta gra coraz bardziej.
- Kiedy masz pociąg powrotny?
Spogląda na mnie po raz pierwszy od kiedy wsiadła ponownie do samochodu. Chyba się już uspokoiła.
- Nie mam. Nie wrócę, póki cię nie przekonam.
No to pięknie.



Wiem, że medycznie to jedna wielka bzdura, ale przecież nie jesteśmy w szpitalu, prawda? Dlatego też jest tak mało konkretnie, nie chcę rozbudowywać tej bzdury ;)

Czy Wy też macie wrażenie, że Kurek Was prześladuje? Zewsząd atakuje mnie jego podobizna z pewnym deserem w dłoni. Szczytem wszystkiego było, gdy wpadłam na plakat mojego wzrostu wśród sklepowych półek i chciałam przeprosić... Dobrze, że plakat nie był naturalnego wzrostu ;) Zaczynam się bać czy nie wyskoczy z mojej lodówki, choć nie wiem, jak miałby się tam zmieścić...

28 komentarzy:

  1. Co do Kurka, to ja się wkurzam, że pojechał do Rosji, teoretycznie zostawił nas w spokoju, ale jednak zostawił po sobie reklamę, żeby uprzykrzać życie. ;)
    Proszę Cię, napisz kontynuację. Błagam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Zastanawiam się jeszcze nad tym. Może napiszę, jeśli znajdę czas, boję się tylko, że to zniszczę...

      Usuń
  2. A ja w ogóle nie trafiam na tę reklamę.
    A co do rozdziału, to mam nadzieję, że Zbyś zrobi jedną dobrą rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara. Widać bywam w innych sklepach, albo zaczęli od mojego miasta.

      Usuń
    2. Też już się kilka razy władowałam na ta reklamę: jadę tramwajem- Kurek, idę z koleżanką do sklepu-Kurek, chodzę w sklepie pomiędzy półkami-Kurek, idę do fryzjera-Kurek, siedzę w klasie-jedzie autobus z Kurkiem. Weź to człowieku zrozum, to mnie prześladuje. Nienormalne to miasto moje, wyprowadzam się.

      Usuń
    3. Autobusów jeszcze nie widziałam. To naprawdę podpada pod prześladowanie ;)

      Usuń
  3. W tej chwili przychodzi mi do głowy tylko jedno zdanie "Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?". Bez względu na to jak się poznali, ile wypili on miał prawo wiedzieć, że ma dziecko. Ciekawe co by powiedziała córce na pytanie "czy tata mnie nie chciał?". Skąd mogła znać odpowiedź na to pytanie?? Gdyby wiedział i odrzucił dziecko miała by czyste sumienie i mogłaby kiedyś jej powiedzieć "Twój tatuś to kutas", a tak to być może UKRADŁA dziecku ojcowską miłość. Byc może byłby w tym momencie innym czlowiekiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ale gdyby zachowała sie tak, jak powinna, to nie miałabym o czym napisać ;)

      Usuń
    2. To samo mi do głowy przyszło:). Czasami myślę zbyt realnie:)
      Co do Kurka to moja siostra przytaszczyła ze sklepu zeszyt 32 k w kratkę. Na okładce Kurek!
      Nie lubię tego człowieka niesamowicie:). Zupełnie nie wiem dlaczego!

      Usuń
    3. Nie mogę powiedzieć, że go nie lubię, pocieszny dzieciak z niego ;)Po prostu ilość mnie przytłoczyła.

      Usuń
    4. Kurek i Kubiak budzą we mnie niezwykłą niechęć. To jet chyba tak jak z Bartmanem u innych blogowiczek. Może dlatego, ze wolę wyrazistych ludzi...

      Usuń
    5. Rozumiem. Chyba mam coś, co ci się spodoba :D

      Usuń
    6. Czekam z niecierpliwością:)

      Usuń
  4. Kurek, na całe szczęście, życia mi nie uprzykrza, gdyż zwykle w tygodniu nawet nie odpalam telewizora. :)
    Uwielbiam Zbyszka, ale do tego mam mieszane uczucia. Krótko mówiąc - wkurza mnie. Wkurza mnie ta jego pewność i czasami wręcz chamska bezczelność. Mimo tego, iż nie wiedział o istnieniu córki, mimo iż z pewnością na dzień dobry olałby prośby Ani, gdzieś w środku mnie tli się nadzieja, że jednak pomoże małej Mai, swojej wiernej kopii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, nie o telewizor chodzi (dla mnie to zbędny zbieracz kurzu). "Mój" Zbyszek zwykle taki właśnie jest - chamski i trudny do wytrzymania ;)

      Usuń
  5. Kurek życia mi nie uprzykrza bo telewizji nie oglądam praktycznie, u mnie autobusy z Kurkami i Monte nie jeżdżą a w supermarkecie nie ma jego podobizny ;)
    Teraz jak zobaczył zdjęcia Mai wie, że to jego córka i ma mieszane uczucia. Szkoda, naprawdę wielka szkoda, że Ania nie powiedziała mu o Majce. Ma prawo wiedzieć, że ma córkę, a Maja ma prawo znać ojca. Mam nadzieje, że pomorze Mai. W końcu przez 5 lat swojego życia nie dostała od swojego ojca nic więc teraz niech przynajmniej dostanie szanse na nowe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesz się, póki możesz, ta kampania reklamowa może dopiero się rozkręcać :)

      Usuń
  6. Pamiętam jak ja pierwszy raz spotkałam się w sklepie z reklamą Monte...ja wzrostem nie grzeszę, a ona była dość spora, ja oczywiście zamyślona to w nią wpadłam...dziwnym zbiegiem okoliczności dawno w tym sklepie nie byłam :D

    Brednia interesująca. Jestem ciekawa czy Zbigniew będzie miał na tyle empatii i zrozumienia, że pomoże córce. Mimo, że nic o niej nie wiedział. Ale dziecko zasługuje na zdrowie, na nowe życie. No cóż, niedługo wszystko się wyjaśni :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie tylko ja tak mam ;)
      Niedługo się wyjaśni, to prawda :)

      Usuń
  7. Jeżeli on pomoże córce, to na pewno zmieni swoje beztroskie życie, nawet, gdy Ania powie mu, że nie chce, by mieszał się w ich życie.

    Co do Bartoszka, mam względny spokój. Na razie stykam się z reklamą w telewizji i za każdym razem, kiedy akurat oglądam ją z mamą pytam się jej, czy by nie chciała takiego męża dla mnie. Wiesz, co mi odpowiada? Że on by nie chciał takiej głupiej żony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba pierwszy przypadek, kiedy mogę z całkowitym przekonaniem powiedzieć - nie słuchaj mamy!!! No. To tyle.

      Usuń
  8. Eeee tam, Kurka nigdy za wiele... Taki jest pocieszny z tym bananem na chłopięcej twarzy :P Czyli jednak mała jest chora. Mam złe przeczucia, bardzo złe. Wydaje mi się, że wiele osób tu będzie cierpieć. Tu w sensie w opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest pocieszny, ale ile można? Na początku to było nawet zabawne, ale teraz to już przesada.

      Usuń
  9. Nie spodziewałam się, że tak szybko jej uwierzy. Mam nadzieję, że jej pomoże, a wtedy na pewno zmieni się życie całej trójki :).
    A, co do Kurka to masz rację :p. Dziś w sklepie też się na niego natknęłam :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie tej trójki zmieni się na pewno, to mogę obiecać ;)

      Usuń
  10. Czytam Twój odcinek, adnotacje o Kurku, a za chwilę Bartosz w reklamie xD Wywołałaś wilka z lasu xD
    Nie wiem co zrobi Zbychu, ale mam nadzieję, że pomoże małej Mai. Przecież dla Ani, mała to cały świat. Oby nie okazał się egoistą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Cię przepraszam, nie będę więcej wspominała o tych irytujących reklamach ;)

      Usuń