sobota, 24 listopada 2012

Brednia II 1.

Niektórzy uważają, że w głowie mi tylko imprezy, gra i dziewczyny. Bzdura! Liczą się tylko gra i dziewczyny, imprezy są po to, by poznać nowe, czasem jednak nie ma to sensu, bo same się pchają pod nogi. Spójrzcie na przykład na tą, która nadchodzi - z takim strojem świetnie wpasowałaby się do klubu ze streapteasem i ja mam uwierzyć, że przyszła oglądać siatkówkę? Jeśli ona cokolwiek chce oglądać to nasze bicepsy albo pośladki. Dlaczego więc miałbym nie schować do kieszeni kartki, którą mi podaje? Lewa kieszeń - warto zadzwonić, prawa - do wyrzucenia. Jak zawsze.

Kolejny mecz. Kolejne krzyki, głupie uśmieszki zza siatki i idiotyczne decyzje sędziego. Snów stoję przy nim i znów kłócę się o punkt, który należy się nam. Gdzie ten debil miał oczy? Żałosne, jakich typów wybierają do sędziowania. Nic, trzeba wracać do gry i wbić piłkę w podłogę, by choć trochę wyładować złość.

Kolejna impreza, kolejna brunetka. Nawet niezła jest, kiedy próbuje zwrócić na siebie moją uwagę. Siadam obok niej, a ona prezentuje mi całkiem łady uśmiech. Rozmowa nie klei się, bo dziewczyna jest zbyt speszona i zbyt nierozgarnięta. Mimo wszystko idziemy zatańczyć i kiedy tak idzie przede mną wymachując tyłkiem stwierdzam, że rozmowa nie jest mi przecież do niczego potrzebna. Chwytam ją w biodrach i przyciągam do siebie drażniąc kark oddechem a ona wzdycha głośno i bez skrępowania wygina ręce do tyłu chwytając mocno za moje pośladki. Już wiem, że nie zasnę dziś sam.

Budzę się rano i z ulgą stwierdzam, że jestem sam. Chociaż jedna, która wie, o co w tym chodzi... Okazuje się, że to bzdura, bo brunetka, której imienia nawet nie pamiętam, robi właśnie przegląd mojej lodówki. Następna idiotka, która wierzy, że przez żołądek dostanie się do serca. Dobrze, że nie wie ile takich było tu przed nią i że wcale nie gotuje tak dobrze, jak się jej wydaje. Na razie jestem miły, nerwy przed śniadaniem psują cały dzień, a zepsuty dzień nie jest tym, na co mam ochotę. Nawet lubię te momenty, gdy patrzą spłoszonym wzrokiem nie rozumiejąc, dlaczego chcę, żeby sobie poszły. Pasjonujące, jak różnie reagują - jedne płaczą, inne krzyczą. Pamiętam taką jedną rudą, która bez słowa wyszła w samej bieliźnie zostawiając wszystkie swoje rzeczy. To był numer! Liczyłem, że wróci, akurat ona mogłaby wrócić, ale widać nie chciała. Dziwne, że nawet nie zadzwoniła, gdy wysłałem jej graty pod adres z prawa jazdy wraz z moim numerem telefonu. Jeden jedyny raz zdobyłem się na taki gest i trafiłem na zimną sukę, która nawet nie podziękowała... Nie, zimna to ona nie była...

Wieczór. Nie chce mi się iść do klubu, wyjmuję więc numery z ostatniego meczu i umawiam się na drinka. Ciekawe która to będzie. Poznaję tą blondynkę, gdy tylko podchodzi do baru. Wygląda jeszcze lepiej niż po meczu. Tak, to był dobry wybór.

Znów mecz. Przegrywamy. Jestem wściekły. Nie mam ochoty na lizusostwo kibiców, ale nie mam wyboru, bo klub życzy sobie, żebyśmy byli mili. Pieprzona umowa! Nie bawią mnie nawet sztuczne uśmiechy i  wyciągnięte ręce z numerami i imionami. Podpisuję mechanicznie kartki i zdjęcia, a w myślach wypijam już pierwszą setkę. Dziwię się, gdy kolejna osoba nie wyciąga ręki tylko mówi:
- Zbyszek, chciałabym z tobą porozmawiać. Na osobności.
O mało nie wybucham śmiechem, gdy podnoszę wzrok. To byłby nawet niezły tekst, gdybyśmy spotkali się kilkanaście kilogramów wcześniej. Staram się zachować powagę, gdy odpowiadam, że to niemożliwe i pytam czy chce autograf, a ona kręci głową i stwierdza:
- Mam coś więcej niż twój podpis i naprawdę muszę z tobą porozmawiać. Choćby tu. 
Badam wzrokiem jej twarz szukając podstępu, ona jednak wytrzymuje spojrzenie wpatrując się we mnie twardo. Zadziwiam samego siebie, gdy kiwam głową mówiąc, że ma poczekać przy wyjściu, na co ona mówi chłodno, żebym nie zapomniał, bo i tak nie da mi spokoju. Dziwne. Ciekawe czego może chcieć.

Wychodząc mam nadzieję, że ta wariatka już poszła, ale niestety nic z tego. Stoi tam rozcierając zmarznięte ręce.  Dostrzega mnie i rusza w moją stronę z ulgą wymalowaną na twarzy. Pytam czego chce, a ona mówi, że to dłuższa rozmowa i jest jej zbyt zimno, by zostać na mrozie. Proponuje jakiś lokal niedaleko, a ja zgadzam się, bo niby co innego mam zrobić. Mam wrażenie, że to jakiś podstęp, jakaś chora gra, ale przecież się nie wycofam. O nie! Ja niczego się nie boję, a szczególnie jakiejś blondyny. Siadamy przy stoliku w miejscu, do którego nigdy bym nie wszedł z własnej woli i po chwili mogę patrzeć, jak ona obejmuje zachłannie filiżankę z herbatą sinymi dłońmi. Faktycznie zmarzła.
- Nie pamiętasz mnie, prawda? - podnoszę wzrok na jej oczy marszcząc brwi ze zdziwienia - Oczywiście, że nie. Wielki Zbigniew Zdobywca nie pamięta przecież swoich jednorazowych zdobyczy - zaśmiała się gorzko.
Przypatruję się jej uważnie, ale niczego sobie nie przypominam.
- O co ci chodzi? - wypowiadam głośno myśl, która od dłuższego czasu krąży mi po głowie - Co to za ważna sprawa?
Dziewczyna wygląda, jakby nagle straciła całą pewność siebie.
- Pamiętasz Sylwestra pięć lat temu? - kręcę głową, a ona kontynuuje wyłamując swoje palce - Wyciągnąłeś mnie z klubu zaraz po północy. Byłam tam z koleżankami, chciałyśmy spędzić babski wieczór, ale ty się przyczepiłeś. Wypiłam trochę za dużo i... zgłupiałam. Nie wiem dlaczego z tobą poszłam.
Rozsiadam się wygodnie opierając się swobodnie o fotel. A więc kolejna panienka chce się wyżalić. Dziwne tylko, że tyle z tym zwlekała i że jeszcze mnie nie wyzywa. Niech się wygada, co mi szkodzi... Udaję, że jej słucham spoglądając ukradkiem na brunetkę siedzącą przy stoliku obok, która obserwuje nas od dłuższego czasu. Nagle dociera do mnie coś, co nie powinno do mnie dotrzeć, przynajmniej nie w ciągu kilku najbliższych lat i nie w takich okolicznościach.
- Co ty powiedziałaś? - pochylam się nad stołem wpatrując się w spłoszone szare oczy.
- Powiedziałam, że wtedy zaszłam w ciążę i nasze dziecko potrzebuje teraz twojej pomocy.



No to ruszamy ze Zbysiem. To powyżej to w zasadzie tylko wprowadzenie.
Za kilka dni będzie po Zbysiu i może zrobimy dłuższą przerwę. Co Wy na to? Nie chcę, żeby yuki się Wam znudziła ;)
Na dwójeczkę zapraszam w poniedziałek. Skończymy w środę. Nie będę informować.

26 komentarzy:

  1. Pewnie jestem w dużym błędzie, ale w 80% mam niemalże identyczne spojrzenie na Zbysia. A poza tym, yuki mi się nie znudzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A które 20% Ci się nie zgadza? Wszystko kiedyś się znudzi ;)

      Usuń
    2. 20% to przekonanie, że ma w sobie jakieś pokłady 'normalności' i że nie jest aż tak bardzo zapatrzony w siebie. Osobiście go nie znam, ale zdarzyła się jedna sytuacja, przez którą nieco wyrobiłam sobie o Zbyszku zdanie.

      Usuń
    3. To chyba będzie 100% zgodności ;)

      Usuń
  2. A ja nie potrafię patrzeć obiektywnie, bo nadal w głowie siedzi mi koniec tej historii. Po prostu nie skomentuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. pasuje mi taka rola do Zbysia :) a yuki się nigdy nie nudzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę! Zbyś dostał kopa od życia. Czuję w kościach, że na dobre mu to wyjdzie, nawet jeśli okaże się, że to jednak nie jest jego dziecko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie dostał kopa...

      Usuń
    2. No jak dla mnie to wiadomość taka z dnia na dzień, że jest rodzicem to jest kop i to konkretny. Chyba że masz na myśli to, że czekają go większe zmiany i że to początek problemów. A co z dzieckiem? Chore jest? Może Zbyszek nie pomoże jednak a później będzie już za późno? Kurcze nakręciłam się :P

      Usuń
    3. W sumie masz rację, że to kopniak od życia, ale czeka go coś gorszego ;)

      Usuń
  5. Takie krótkie? no, to jestem bardzo ciekawa tej historii :) Mi również pasuję tutaj Zbyszek idealnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No krótkie. Pierwsza brednia była jednoczęściowa. Tą też chciałam puścić w jednym kawałku, ale za długa mi wyszła. Na pół nie dało się sensownie przedzielić, więc będą trzy części. Kolejne opowiadania będą dłuższe.

      Usuń
  6. Lubię opowiadania ze Zbyszkiem(choć jego samego niekoniecznie) i lubię to jak piszesz, więc chętnie przeczytam tę historię. Zastanawia mnie co Wielki Pan Zbigniew zrobi z tym, że ma dziecko, które potrzebuje jego pomocy. Pozostaje tylko zajrzeć tutaj w poniedziałek i środę :))
    I na żadną przerwę się nie zgadzam, bo yuki nie nudzi się nigdy! :D
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Dobrze, pomyślę jeszcze nad tą przerwą.

      Usuń
  7. Nie lubię w takiej wersji Zbyszka, ale i tak będę czytać bo uwielbiam Twoją twórczość :) Zbysiu zabawia się w najlepsze, a nie wie, że po ziemi chodzi jego dziecko. Mam nadzieje, że pomoże mu. Skoro minęło 5 lat, a ona się nie odezwała do niego po alimenty to znaczy, że teraz musi być bardzo zdeterminowana iż przyjechała do niego prosić o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i na żadną przerwę się nie zgadzam :)

      Usuń
    2. Wiem, że nie lubisz. Mam pewien pomysł na Zbyszka, który być może mogłabyś polubić, nie wiem tylko czy zdołam to napisać ;)

      Usuń
  8. Dziecko w potzrbie, własne dziecko w potrzebie zmiękczy nawet Wilhelma Zdobywcę. Nawet jeśli nie uwierzy, ze to jego to powinien pomóc. Cóż ma prawo nie uwierzyć. Jestem mamuśką z dłuuuuuugim stażem i wiem, ze byłabym w stanie zrobić wszystko dla swojego dziecka, nawet odstawić szopkę na Podpromiu, jeśli zaszła by taka potrzeba. Zbyszek chyba wyczuł, ze trzeba dziewczynę wysłuchać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja ci dam przerwę, ja Ci dam przerwę.
    Teraz mnie będzie nurtowało pytanie, co Zrobi Zbigniew.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jutro kolejny? No to pozostaje mi czekac! Fajny blog, naprawde =)
    W wolnej chwili zapraszam do czytania i komentowania: jednospotkanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. No ciekawe co zrobi zaradny Zbysio... Nie rób przerwy!
    A tak a propos mojego Antka, to tak wyszło i raczej nie pociągnę tamtego dalej.
    Czekam na kolejny wpis! Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odpowiedź. Nie zrobię przerwy, przynajmniej na razie.

      Usuń