Samochody na ulicy Toruńskiej poruszały się tak wolno, że Lena mijała je bez żadnego problemu. Daleko za nią Gosia stukała nerwowo paznokciami w kierownicę i kątem oka obserwowała, jak Dorota spokojnie rozgląda się po okolicy. Nie bardzo wiedziała, jak obecność dziewczyny Andrzeja miałaby pomóc Lenie, nie potrafiła jednak skutecznie przeciwstawić się nieznajomej, która uparcie powtarzała, że wie, co robi. Wybiegły z samochodu mniej więcej wtedy, gdy Lena znalazła na dnie szuflady paczkę papierosów, pozostałość po nałogu porzuconym przed kilkoma miesiącami. Zdążyła jeszcze odnaleźć zapalniczkę, użyć jej, poczuć, jak dym napełnia jej płuca i odnotować, że wbrew oczekiwaniom, to nie pomogło. Zdążyła nawet poczuć złość, że się złamała, a przecież obiecywała sobie, że palić nie będzie i zdążyła stwierdzić, że musi wyjść na balkon, gdy do jej mieszkania wtoczyło się tornado pod postacią Gosi i blondynki Andrzeja. Prychnęła ze złością, gdy przyjaciółka utopiła jej papierosa w szklance, wykrzyczała, że jest niepoważna i musi myśleć o dziecku. Wysłuchała tego nieprzyjemnego monologu do końca, po czym sięgnęła po paczkę, by spokojnie odpalić kolejnego. Zrobiłaby to, zupełnie bez przyjemności, ale by to zrobiła, po to tylko, by Gosia nie myślała, że może wpadać do niej z takim gościem i wygłaszać głupią gadkę umoralniającą, jednak zatrzymało ją pytanie gościa:
- Ty nie jesteś w ciąży, prawda?
Spojrzała zainteresowana na dziewczynę przeszywającą ją spojrzeniem szarych oczu. Zastanawiała się o co im chodzi z tą ciążą, gdy padło stwierdzenie:
- I nie zamierzasz się zabić.
Parsknęła śmiechem, na co twarz Doroty rozpromieniła się w uśmiechu, a czoło Gosi zniekształciła bruzda, pokazująca światu, że Gosia zupełnie nic z tego nie rozumie. Dorota kontynuowała, a im dłużej tu była i im więcej ciepłego spojrzenia prezentowała, tym bardziej Lena czuła, że mogłaby ją polubić.
- Więc to ty go zmieniłaś... I tu chciał być, gdy był ze mną - rozejrzała się ciekawie po pokoju - Nie marnowałaś czasu.
Lena już miała zaprotestować i wyjaśnić, że ona nie miała z nic wspólnego z niemarnowaniem czasu i to jego, Andrzeja, wina, że spędzał go z nią, zamiast, jak powinien, ze swoją blondynką, wtedy jednak Dorota uśmiechnęła się, chwyciła Lenę za ramiona i przytuliła mocno, by po chwili oderwać się i odtańczyć dziki taniec radości.
- Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę!
Faktycznie nie miały pojęcia. Miały za to otwarte usta, bo nie codziennie widzi się dziewczynę zadowoloną z faktu, że jej facet ma inną. Dorota zaśmiała się, widząc ich miny i wyjaśniła, gdy już opadła na fotel.
- Nawet nie wiecie, czego próbowałam, żeby mnie zostawił, ale jak ten osioł się zaprze, to nic nie działa. Przyzwyczaił się do mnie, w zasadzie to normalne, bo znamy się tyle lat. Tak było mu wygodnie, bo kochać to on mnie już od dawna nie kocha. A może nigdy mnie nie kochał... Nie było nam źle razem, nie męczyłam się z nim, tyle, że to nie było TO. A ja nie potrafiłam go po prostu zostawić... Bałam się, że przeze mnie może stracić pewność siebie... Gorzej grać... A ja lubię, jak on dobrze gra... Chciałam go zniechęcić, tyle, że nic nie działało. Ale to nieistotne. Ważne, że kocha ciebie, a ty jego! - klasnęła w dłonie z radości, jak mała dziewczynka.
Gosia patrzyła na Dorotę jak zahipnotyzowana, a Lena prychnęła lekceważąco.
- Miałam niedawno okazję przekonać się, jak mnie kocha i nie było to miłe doświadczenie.
- Bo odszedł? Oj tam, nie martw się tym. Wróci. Zobaczysz, przemyśli wszystko i wróci. On się męczy bez ciebie, długo tak nie wytrzyma, a jak już wróci, to zostanie - zaśmiała się - Możesz mi wierzyć, wytrwałość to jedna z jego większych wad.
Lena już miała zaprotestować i wyjaśnić, że ona nie miała z nic wspólnego z niemarnowaniem czasu i to jego, Andrzeja, wina, że spędzał go z nią, zamiast, jak powinien, ze swoją blondynką, wtedy jednak Dorota uśmiechnęła się, chwyciła Lenę za ramiona i przytuliła mocno, by po chwili oderwać się i odtańczyć dziki taniec radości.
- Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę!
Faktycznie nie miały pojęcia. Miały za to otwarte usta, bo nie codziennie widzi się dziewczynę zadowoloną z faktu, że jej facet ma inną. Dorota zaśmiała się, widząc ich miny i wyjaśniła, gdy już opadła na fotel.
- Nawet nie wiecie, czego próbowałam, żeby mnie zostawił, ale jak ten osioł się zaprze, to nic nie działa. Przyzwyczaił się do mnie, w zasadzie to normalne, bo znamy się tyle lat. Tak było mu wygodnie, bo kochać to on mnie już od dawna nie kocha. A może nigdy mnie nie kochał... Nie było nam źle razem, nie męczyłam się z nim, tyle, że to nie było TO. A ja nie potrafiłam go po prostu zostawić... Bałam się, że przeze mnie może stracić pewność siebie... Gorzej grać... A ja lubię, jak on dobrze gra... Chciałam go zniechęcić, tyle, że nic nie działało. Ale to nieistotne. Ważne, że kocha ciebie, a ty jego! - klasnęła w dłonie z radości, jak mała dziewczynka.
Gosia patrzyła na Dorotę jak zahipnotyzowana, a Lena prychnęła lekceważąco.
- Miałam niedawno okazję przekonać się, jak mnie kocha i nie było to miłe doświadczenie.
- Bo odszedł? Oj tam, nie martw się tym. Wróci. Zobaczysz, przemyśli wszystko i wróci. On się męczy bez ciebie, długo tak nie wytrzyma, a jak już wróci, to zostanie - zaśmiała się - Możesz mi wierzyć, wytrwałość to jedna z jego większych wad.
- Zaraz obok oziębłości - wyrwało się Lenie, nim zdążyła ugryźć się w język.
- Oziębłości? Nie, daleko mu do oziębłości. Musiało mu chodzić o coś innego... Może nie chciał cię skrzywdzić? Widzisz, zależy mu na tobie!
"Może to ma sens" - pomyślała Lena i uśmiechnęła się do siebie.
"Może to ma sens" - pomyślała Lena i uśmiechnęła się do siebie.
To był dla niego wieczór niespodzianek.
Nie sądził, że jeszcze kiedyś stanie przed tymi drzwiami. Nie spodziewał się, że spacer, który miał ukoić nerwy, doprowadzi go do miejsca, w którym cały ten bałagan się rozpoczął. W zasadzie do miejsca, w którym sam sprawił, że to dziwne coś zaczęło istnieć. Wszedł do lokalu, który teraz, późnym popołudniem, wyglądał jeszcze gorzej, niż w środku nocy, gdy zawitał tu po raz pierwszy. Usiadł na tym samym, co wówczas, stołku przy barze i zamówił to samo, co wówczas, piwo. Z głośników znów Markowski oznajmiał, że niewiele może dać, barman nadal wyglądał, jakby właśnie zsiadł z harleya, którego zdjęcie wisiało na ścianie a nieliczni goście zajęci byli zgłębianiem pojemności swych kufli. Pozornie wszystko wyglądało tak, jak wówczas, z tą jednak różnicą, że wtedy było mu dobrze, a teraz czuł się nic nie wart. Czuł się również tak samotny, że ucieszyłby się, gdyby w drzwiach stanął trener, nawet jeśli chwilę później miałby zostać wyciągnięty z lokalu za ucho jak uczniak i obdarowany stertą wyzwisk. Przynajmniej wiedziałby, że komuś zależy na jego, jakkolwiek dziwnie pojmowanym, a jednak szczęściu. Trener jednak wybrał inną rozrywkę na wieczór, więc Andrzej kontemplował wnętrze baru i zawartość kolejnych kufli samotnie i z coraz bardziej wyraźnym smutkiem na twarzy. I wcale nie chodziło o Dorotę. Miała rację - nie zależało mu. Chodziło o Lenę. Od początku chodziło o Lenę. Zakochał się w niej. Zakochał się w niej tak, że nigdy nie uwierzyłby, że to możliwe. Zakochał się w niej, może nie od pierwszego uśmiechu, ale za to zakochał się tak żeojapierdolę.
Przez chwilę zastanawiał się, jak to możliwe, że sam przed sobą tak długo ukrywał tą prawdę, stwierdził jednak, że ta analiza nie ma sensu.
No to już wie.
Tylko co z tego?
Co z tego, skoro ona zapewne go nienawidzi, a i tak ma na głowie inne problemy, niż jego niewiele warta miłość? Przecież Gosia wyraźnie powiedziała, że Lena chce się zabić. Zaraz, zaraz, zabić? Jezu! Nie może do tego dopuścić. Nie może, bo świat bez Leny będzie równie nieciekawy i pozbawiony sensu, jak to miejsce przycupnięte na górce.
Zerwał się, ciesząc się, że natura obdarzyła go silną głową i dobrą orientacją w terenie. Innym razem pewnie zaśmiałby się, gdy stali bywalcy baru pełnym zniesmaczenia kręceniem głowami skomentowali marnotrawstwo, jakim było pozostawienie niedopitego alkoholu, teraz nawet tego nie zauważył. Innym razem pewnie zdziwiłby się na widok zaparkowanego przed wejściem stylowego motoru, teraz minął go bez jakiejkolwiek refleksji. Gdyby się nad tym zastanowił, stwierdziłby pewnie, że w stanie, w jakim się znajdował, nic nie może go zaskoczyć.
I to byłby kolejny błąd.
Bo nigdy jeszcze nie był tak zaskoczony, jak wtedy, gdy w końcu odważył się zapukać do drzwi Leny, gdy drzwi te same się otworzyły i gdy zrobił kilka kroków w stronę muzyki i roześmianych głosów.
Jeszcze tylko dwa. Nadal nie wiem, jak to się skończy...
Nie sądził, że jeszcze kiedyś stanie przed tymi drzwiami. Nie spodziewał się, że spacer, który miał ukoić nerwy, doprowadzi go do miejsca, w którym cały ten bałagan się rozpoczął. W zasadzie do miejsca, w którym sam sprawił, że to dziwne coś zaczęło istnieć. Wszedł do lokalu, który teraz, późnym popołudniem, wyglądał jeszcze gorzej, niż w środku nocy, gdy zawitał tu po raz pierwszy. Usiadł na tym samym, co wówczas, stołku przy barze i zamówił to samo, co wówczas, piwo. Z głośników znów Markowski oznajmiał, że niewiele może dać, barman nadal wyglądał, jakby właśnie zsiadł z harleya, którego zdjęcie wisiało na ścianie a nieliczni goście zajęci byli zgłębianiem pojemności swych kufli. Pozornie wszystko wyglądało tak, jak wówczas, z tą jednak różnicą, że wtedy było mu dobrze, a teraz czuł się nic nie wart. Czuł się również tak samotny, że ucieszyłby się, gdyby w drzwiach stanął trener, nawet jeśli chwilę później miałby zostać wyciągnięty z lokalu za ucho jak uczniak i obdarowany stertą wyzwisk. Przynajmniej wiedziałby, że komuś zależy na jego, jakkolwiek dziwnie pojmowanym, a jednak szczęściu. Trener jednak wybrał inną rozrywkę na wieczór, więc Andrzej kontemplował wnętrze baru i zawartość kolejnych kufli samotnie i z coraz bardziej wyraźnym smutkiem na twarzy. I wcale nie chodziło o Dorotę. Miała rację - nie zależało mu. Chodziło o Lenę. Od początku chodziło o Lenę. Zakochał się w niej. Zakochał się w niej tak, że nigdy nie uwierzyłby, że to możliwe. Zakochał się w niej, może nie od pierwszego uśmiechu, ale za to zakochał się tak żeojapierdolę.
Przez chwilę zastanawiał się, jak to możliwe, że sam przed sobą tak długo ukrywał tą prawdę, stwierdził jednak, że ta analiza nie ma sensu.
No to już wie.
Tylko co z tego?
Co z tego, skoro ona zapewne go nienawidzi, a i tak ma na głowie inne problemy, niż jego niewiele warta miłość? Przecież Gosia wyraźnie powiedziała, że Lena chce się zabić. Zaraz, zaraz, zabić? Jezu! Nie może do tego dopuścić. Nie może, bo świat bez Leny będzie równie nieciekawy i pozbawiony sensu, jak to miejsce przycupnięte na górce.
Zerwał się, ciesząc się, że natura obdarzyła go silną głową i dobrą orientacją w terenie. Innym razem pewnie zaśmiałby się, gdy stali bywalcy baru pełnym zniesmaczenia kręceniem głowami skomentowali marnotrawstwo, jakim było pozostawienie niedopitego alkoholu, teraz nawet tego nie zauważył. Innym razem pewnie zdziwiłby się na widok zaparkowanego przed wejściem stylowego motoru, teraz minął go bez jakiejkolwiek refleksji. Gdyby się nad tym zastanowił, stwierdziłby pewnie, że w stanie, w jakim się znajdował, nic nie może go zaskoczyć.
I to byłby kolejny błąd.
Bo nigdy jeszcze nie był tak zaskoczony, jak wtedy, gdy w końcu odważył się zapukać do drzwi Leny, gdy drzwi te same się otworzyły i gdy zrobił kilka kroków w stronę muzyki i roześmianych głosów.
Jeszcze tylko dwa. Nadal nie wiem, jak to się skończy...
Nie no, parę godzin mu zeszło zanim sobie przypomniał, że Lena miała niby się zabić. Niezwykle spostrzegawczy mężczyzna, nie ma co. Jego ukochana ma skoczyć z okna, czy coś w ten deseń, a on żłopie piwsko:). Teraz pewnie powinno mi być żal Jędrzejka ale niestety mi mężczyzn nigdy nie jest żal.
OdpowiedzUsuńLena ma o czym myśleć, bo skąd może mieć pewność, że się mu nie znudzi i nie znajdzie sobie innej rozrywki. Czy nie będzie z nią tak jak z Dorotą z przyzwyczajenia??
Teraz Andrzej pewnie na babskim wieczór trafił - Lena, Gośka i Dorota się bawią:)
Jeśli masz czas to wiesz gdzie i co:) - wspomnienie drugie
UsuńAle jesteś dociekliwa!
UsuńNigdy, nigdy nie jest Ci żal mężczyzn? Mi czasem bywa, choć słyszałam dziś o takim przypadku, że należałoby prewencyjnie wykastrować wszystkich...
Dzięki za informację.
Hmm aż taka okrutna nie jestem:). Wszystkich nie kastrujmy bo co za życie bez seksu? Np taki Wronka bez ogonka:) - zamiast krakać zaczął by piszczeć jak cipka niewydymka. Druga rzecz - życie bez dzieci?? Nie, nie wyginiemy bez penisków:)
UsuńRzeczywiście byłoby kiepsko, gdyby wszystkich... Ale niektórym by się należało.
UsuńPedofilom, gwałcicielom to po samych pachwinach!
UsuńJak ty to robisz, że w tej historii ciągle zaskakujesz? Dorcia pojechała totalnie po bandzie i w sumie tak jak wcześniej na nią narzekałam, tak teraz ją lubię.
OdpowiedzUsuńCo do mojej pisaniny, robię chwilę oddechu od Zbycha i od Zosi, więc jeśli nie miałabyś dosyć, zapraszam na załamanie nerwowe, gdzie powstała mała 3 częściowa opowieść o nieco zbyt zauroczonym panie Kosoku :)
Staram się zaskakiwać, bo taki właśnie był pomysł na Delusion. Nic tu nie miało być pewne i cieszę się, że choć odrobinę mi się udało :)
UsuńNie znałam chyba tego adresu. Zajrzę.
w tym momencie siedzę w kompletnym szoku i wyglądam raczej mało inteligentnie z otwartymi ustami. w życiu się tego nie spodziewałam. ale teraz chyba zaczynają się najtrudniejsze rzeczy i wyjaśnianie sobie całej tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńI o to chodziło! :)
Usuńchyba polubiłam Dorotę, a Andrzej chyba w końcu wziął się w garść.
OdpowiedzUsuńwłaśnie, tylko to 'chyba' co nieco psuje.
"Chyba" zepsuło już sporo i jeszcze popsuje. Andrzej też.
UsuńNie wiem, jak możliwe jest to, że "odkryłam" Twojego bloga dopiero teraz. Szczerze powiedziawszy jest mi wręcz za to wstyd. Nadrabiając coraz to kolejny rozdział byłam coraz bardziej zauroczona tą historią.
OdpowiedzUsuńDorota przypadła mi do gustu, naprawdę :)
Andrzej, Andrzej, On jest w każdym wydaniu genialny, u Ciebie chyba lubię Go jeszcze bardziej. Czekam na więcej!
Jeśli jest możliwość informowania, proszę, pisz na specyficznie.blogspot.com lub wracam.blogspot.com.
Cieszę się, że Ci się podoba. Postaram się informować.
UsuńAndrzej to ma jednak szybki zapłon. Człowiek błyskawica normalnie. Po Dorotce się tego nie spodziewałam, ale się chyba spodziewać nie miałam.
OdpowiedzUsuńNie miałaś :)
UsuńAndrzejku, czy to czasem nie za późno na naprawę błędów? Okej, nigdy nie jest za późno. Ale dla i mnie tak jego błyskawiczne tempo dojrzenia do sprawy jest przerażające.
OdpowiedzUsuńDorota, to naprawdę ty? bo jeśli tak, to ja jestem w stanie cię polubić. nawet bardzo.
Oczywiście, że to Dorotka. Fajna dziewczyna, prawda? ;)
UsuńCzym ty nas jeszcze zaskoczysz? :)
OdpowiedzUsuńReakcja Doroty była świetna i dość oryginalna, ale spostrzegawczość Andrzeja bije wszystko :D
Dużych zaskoczeń już chyba nie będzie, ale może kilka małych uda mi się przemycić. W każdym razie spróbuję.
UsuńDorotka, jesteś suką, ale Cię kocham,
OdpowiedzUsuńDlaczego suką???
Usuńnie wiem dlaczego, ale chciałabym, żeby to nie skończyło się dobrze dla Andrzejka.
OdpowiedzUsuńTeż miałam na to ochotę i nawet wiem dlaczego. Zakończenie już mam, więc w tym momencie zamilknę ;)
UsuńAndrzej, Andrzej. Zapłonem nie świecisz złociutki. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie na nowy dramacik ;)
przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
całuję, camilla.;*
Postaram się zajrzeć, jak ogarnę się z moim bałaganem.
UsuńWronka to się naprawdę szybko ogarnął i leciał na pomoc Lenie. Jak widać Dorota jest cała szczęśliwa, że pod jej nieobecność pojawiła się Lena ;)
OdpowiedzUsuńPrawda, że szybko? Medal mu się należy ;)
UsuńŻe był zaskoczony, to się wcale nie dziwię, bo pewnie spodziewał się wszystkiego, ale nie tego towarzystwa, które zastał. nie w tym składzie- to pewne.
OdpowiedzUsuńjeszcze bardziej zaskoczony pewnie będzie, jak się dowie, że sporą część swojego życia spędził z kobietą, która jednak nie była tą jedyną, tylko bała się o tym wspomnieć, bo jednak jej na nim zależało.
Skomplikowane to wszystko strasznie.
Pozdrawiam.
[meska-przyjazn]
No niestety, skomplikowane. Chyba aż za bardzo...
Usuń31 year-old Assistant Manager Janaye Capes, hailing from Whistler enjoys watching movies like Sukiyaki Western Django and Reading. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a LeMans. moj ostatni wpis na blogu
OdpowiedzUsuń