sobota, 5 kwietnia 2014

Let's play birds 12.

To jest banalnie proste. Masz ochotę roześmiać się głośno, tak, by cała okolica usłyszała i robisz to, wplatając w ten śmiech klika uwodzicielskich i pijackich nutek. Dla pewności. Żeby myślał, że naprawdę jesteś nim zainteresowana, a tych kilka kieliszków sprawiło, że łatwiej będzie ci podjąć decyzję, z którą wiele kobiet ma problem. W końcu nie każda zdecydowałaby się przespać z kolegą z pracy już drugiego dnia. Nie każda ma też takie nogi. I motyw, ale o tym on wiedzieć nie musi... Uwieszasz się na jego ramieniu, pozwalając by ramiączko bluzki zsunęło się, odsłaniając skraj bielizny w twoim ulubionym, czerwonym kolorze. Widzisz, jak pożera cię wzrokiem. Widzisz, jak przełyka ślinę i niepewnie pozwala dłoniom błądzić tam, gdzie oczami błądził od kilku godzin. W innych okolicznościach byłabyś zachwycona, bo zdecydowanie wie co robi, teraz jednak walczysz z ochotą wymierzenia mu siarczystego policzka. Wybrałaś Kamila z premedytacją. Wiedziałaś, że będzie łatwym celem. No i dlatego, że jest przystojny. Cholernie przystojny. A przystojna konkurencja sprawia, że w mężczyznach budzi się chęć mordu. Odrzucasz propozycję jego mieszkania i pobliskiego hotelu, prowadząc go wprost do miejsca, w którym mieszkasz. Przed drzwiami obrzucasz go kontrolnym spojrzeniem.  Wygląda tak jak powinien ze śladami twojej szminki rozmazanymi wokół ust, ze zmierzwionymi włosami i z zamglonym spojrzeniem utkwionym w twoim dekolcie. Przyciskasz go do ściany i niby z niecierpliwości odpinasz ostatnie guziki jego koszuli, pozwalając, by on zrobił to samo z twoją bluzką. Bardziej wpadacie niż wchodzicie do mieszkania, lądując z chichotem na szafce. Natychmiast zostajesz na niej posadzona, a twoja i tak krótka spódniczka zostaje podciągnięta jeszcze wyżej. Zaczynasz panikować, bo to dzieje się zbyt szybko. Nie chcesz pieprzyć się z nim na oczach mężczyzny, którego kochasz. W ogóle nie chcesz się z nim pieprzyć. Chcesz żebyście zostali wyrzuceni za drzwi przy akompaniamencie kilku przekleństw. Chcesz, by zrozumiał, że nie jesteś dla niego. Że inni mogą bez problemu dostać to, czego nie chciałaś mu dać. Z ulgą rejestrujesz dźwięk wyłączanego telewizora i zbliżające się kroki. Wpijasz się zachłannie w usta Kamila, chwytając równocześnie jego pośladki i przyciskając go mocno do siebie. Wydajesz z siebie udawany jęk, gdy ugniata twoje piersi. Czujesz ulgę, gdy słyszysz nerwowe chrząknięcie i gdy Kamil odsuwa się gwałtownie, nie wiedząc co się dzieje. Niepewnie podnosisz wzrok i natychmiast tego żałujesz. Jego spojrzenie przeszywa cię z niemym wyrzutem, który rani bardziej niż tysiące słów. Masz ochotę biec do niego i błagać o wybaczenie, ale nie ruszasz się z miejsca. On za to najwyraźniej nie może wytrzymać bezruchu. Mija was z dłońmi zbitymi w twarde pięści, zaciśniętą szczęką i oczami utkwionymi gdzieś w przestrzeni. Dopiero na ułamek sekundy zanim drzwi się zatrzasną, słyszysz jego lodowate:
- Nie będę wam przeszkadzał.
Właśnie zrozumiałaś, że popełniłaś błąd. Że wykazałaś się posiadaniem iście ptasiego móżdżku. Że tracisz więcej, niż sądziłaś.
I że jest już za późno, by to naprawić.
Można jedynie wycofać się lub dalej realizować ten chory pomysł.

poniedziałek, 24 marca 2014

Let's play birds 11.

Nie sądziłaś, że zaśniesz, a jednak zmęczenie zrobiło swoje. Budzi cię radosny szczebiot dochodzący z kuchni, promienie słońca na twarzy, albo jedno i drugie, ale zdecydowanie wolałabyś nie doświadczyć żadnego. Wzdychasz, gdy Kasia dociera w końcu pod drzwi twojego pokoju i głośno wyraża niezadowolenie z odkrycia, że są zamknięte. Po chwili zostajesz opleciona jej szczupłymi ramionami i wtapiasz się w jej ciało w nieznanej ci wcześniej potrzebie poczucia czyjegoś ciepła. Pozwala na tą chwilę słabości, choć lustruje cię lekko podejrzliwym spojrzeniem, gdy w końcu się odsuwasz. Zadaje kilka pozornie błahych pytań, lecz obie wiecie, że próbuje dowiedzieć się skąd taka zmiana w twoim zachowaniu. Uśmiechasz się i wmawiasz jej, że to tylko PMS, ale nie jesteś pewna, czy ci wierzy. Boisz się wyjść z pokoju, ale wiesz, że nie możesz tego pokazać. Boisz się spotkania z nim. Boisz się jego reakcji. Nie możesz pozwolić, by odkryła prawdziwy powód twojego niepokoju. W kuchni koncentrujesz całą swoją uwagę na tym, co akurat robisz. Czyścisz ekspres z drobnych plamek w oczekiwaniu na kawę, podziwiasz zdobienie filiżanki, pijąc napój, który zdaniem Kasi poprawi twoje samopoczucie, komponujesz kanapki z precyzją godną lepszego zajęcia. Spoglądasz na niego przypadkiem, chyba z przyzwyczajenia, bo po prostu lubisz na niego patrzeć, a może dlatego, że twoja podświadomość zarejestrowała jego spojrzenie i kazała ci sprawdzić o co chodzi. To, co widzisz sprawia, że masz ochotę uciec. Albo przytulić go mocno i już nigdy nie puścić. Sama nie wiesz na co masz większą ochotę. Jest wyraźnie niewyspany, w zmiętym, wczorajszym T-shircie, szarą cerą i cieniami pod oczami. Nie to jest jednak najgorsze. Najgorsze są emocje odbijające się w jego spojrzeniu. Ich ogrom sprawia, że nie potrafisz odszyfrować czy jest bardziej smutny, rozżalony, zdenerwowany i niepewny czy wręcz przeciwnie - zadowolony, dumny i pewny siebie. Do tego dochodzi ciepło, którego nie widziałaś w jego spojrzeniu wcześniej, przemieszane z jakąś dziwną lubieżnością, która zwyczajnie cię przeraża. Oboje wiecie, że nie może wbijać w ciebie takiego spojrzenia. Uciekasz wzrokiem i udajesz, że poprawiasz bluzkę, w rzeczywistości próbując podciągnąć ją jak najwyżej pod szyję. Już nie wierzysz, że Kasia nie zauważy niczego dziwnego. Ślepy zauważyłby, że coś się miedzy wami wydarzyło, a głupi domyśliłby się co. Z mieszanymi uczuciami opuszczasz z nią mieszkanie. Czujesz, że powinnaś wszystko jej wyjaśnić, ale nie wiesz jak. Nigdy nie miałaś przyjaciółki. Nie chcesz jej zranić ani stracić. Nie chcesz niszczyć ich związku, a jednocześnie bardzo chcesz mieć go tylko dla siebie. Ona zdaje się nie mieć takich wątpliwości. Jest szczęśliwa albo świetnie udaje szczęście. Kiedy chwyta twoją dłoń i podekscytowana opowiada o zbliżającym się ślubie, podejmujesz decyzję. Robisz to samo, co zrobiło wiele osób przed tobą i co zrobi jeszcze wiele innych. Popełniasz błąd, który wydaje ci się nieistotny, a który zaważy na twoim życiu. Przeceniasz własną siłę, jednocześnie nie doceniając siły swoich uczuć. Podejmujesz błyskawiczną decyzję nie mając pełnej wiedzy. Podejmujesz decyzję, choć w zasadzie nie masz do tego prawa, bo nie tylko ciebie ona dotyczy. Nie dajesz mu szans na wyjaśnienie, a jej na poznanie prawdy. Wydaje ci się, że chcesz tylko uratować coś pięknego, a tak naprawdę znów uciekasz. Twierdzisz, że poświęcasz się w imię dobra. Chcesz uwierzyć, że to ma sens, że to najlepsze, co możesz zrobić. Wmawiasz sobie, że nie interesuje cię to, co chciał powiedzieć w nocy i co znaczyło spojrzenie sprzed kilku godzin. Nie zastanawiasz się nad przyszłością. Nie próbujesz nawet wyobrazić sobie życia bez nich. Gdybyś spróbowała, nie byłabyś tak pewna, że nadszedł czas na opuszczenie tego gniazda. Wiesz jednak, że tym razem nie uciekniesz tak po prostu. Że musisz się pożegnać. Że musisz sprawić, by cię znienawidzili i doszli do wniosku, że tylko sobie mogą ufać. Że musisz to zrobić na swój własny sposób. Tak, aby nie pozostawić miejsca na najmniejsze wątpliwości.

niedziela, 9 marca 2014

Let's play birds 10.


Patrzysz w lustro i nie wierzysz w to, co widzisz. Owszem, wiedziałaś, że każdy dzień spędzony z nim zmieniał cię odrobinę, ale to, co masz przed oczami sprawia, że zaczynasz wierzyć w  prawdziwą przemianę. Z delikatnym makijażem, spiętymi włosami i w zwykłym stroju wyglądasz jak młodsza siostra, której nie masz, lecz zawsze chciałaś mieć. Z żalem zerkasz na swoje ukochane buty na zdecydowanie zbyt wysokim obcasie, lecz wyciągasz rękę po parę nowiutkich conversów, które kupił dla ciebie specjalnie na tą okazję. Jeszcze tylko całus na pożegnanie, kopniak na szczęście i głęboki oddech na uspokojenie. Wychodzisz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu to sobotni wieczór, a ty idziesz do klubu, tym razem masz jednak stanąć po drugiej stronie. Czujesz się jak przed najważniejszym egzaminem i wiesz, że tym właśnie będzie ten wieczór. Twoim prawdziwym egzaminem dojrzałości. Nieważne, że to on znalazł dla ciebie pracę, przecież to ty przeszłaś przez rozmowę kwalifikacyjną. Stajesz za barem i niepewnie uśmiechasz się do wysokiego bruneta, który od kilku godzin jest twoim szefem. Kiwasz głową, bo wszystko, co mówi wydaje ci się łatwe i oczywiste, jednak gdy przychodzą klienci, okazuje się, że nic nie jest takie, jak myślałaś. Kiedy po raz kolejny nie możesz poradzić sobie z napełnieniem kufla, zostajesz przegoniona do shotów. Łykasz wstyd, bo nie chodzi o te ładne i kolorowe, tylko zwykłe, ordynarne i blade. Podziwiasz doświadczonych kolegów i ich zabawę z shakerem. Na szczęście klienci są wyrozumiali, niektórzy nagradzają nawet twoje nieporadne zaangażowanie napiwkami. Jesteś wykończona, gdy wreszcie kończycie i z ulgą przyjmujesz słowa otuchy i pochwały. Cieszysz się również w mieszkaniu, gdy okazuje się, że czekał na twój powrót, choć bardzo starał się, by to wyglądało inaczej. Siadasz obok niego bardziej z powodu zmęczenia, niż z chęci obejrzenia po raz piąty filmu, który jest tylko wymówką. Wyjmujesz z jego dłoni butelkę, pociągasz solidny łyk i przykładasz zimne szkło do rozpalonego policzka. Próbujesz się skoncentrować na obrazie, lecz nie możesz się skupić. Zerkasz na niego i widzisz, że również nie patrzy na ekran. Zamierasz. Wiesz, co nastąpi za chwilę. On też to wie. Daje tobie i sobie szansę na ucieczkę, lecz żadne z was nie wykonuje najmniejszego nawet ruchu. Masz wrażenie, że minęły wieki, gdy końcu rzuca się na ciebie, miażdżąc twoje wargi. Jęczysz, bo chciałaś tego, odkąd zobaczyłaś go po raz pierwszy. Jęczysz, bo jest lepiej niż sobie wyobrażałaś. A może dlatego, że dawno nie czułaś, że komuś zależy, a teraz to właśnie czujesz... To cię otrzeźwia. Jemu nie może zależeć. On ma ją. Dziewczynę, którą znasz zaledwie od kilku dni lecz jest już twoją przyjaciółką. Dziewczynę, która cię zaakceptowała, choć miała pełne prawo, by cię znienawidzić. Dziewczynę, która jest wszystkim, czym ty chciałabyś być.  Odpychasz go, zrywasz się z miejsca i biegniesz do pokoju, który nazywasz swoim. Drżysz. Właściwie to dygoczesz. Osuwasz się na podłogę. Ignorujesz jego próby wdarcia się do środka. Ignorujesz prośby o rozmowę. Ignorujesz go, choć wiesz, że siedzi po drugiej stronie drzwi i jest zapewne równie zdezorientowany, jak ty. Nie chcesz wiedzieć, co myśli. Nie chcesz z nim rozmawiać. Najpierw musisz uporać się z własnymi myślami. Obejmujesz kolana ramionami i kołyszesz się bezwiednie, patrząc jak niebo staje się coraz jaśniejsze.
Już wiesz jak to jest, gdy ktoś podetnie ci skrzydła, które z takim trudem rozłożyłaś do lotu.
Już wiesz jak to jest, gdy zakochasz się w niewłaściwej osobie.


Jeśli przypadkiem macie jutro po południu trochę wolnego czasu, dobre myśli byłyby bardzo, bardzo wskazane. Od 16 przez godzinę. Pomożecie?

poniedziałek, 17 lutego 2014

Let's play birds 9.

Budzi cię dziwny dźwięk. Próbujesz go ignorować i powrócić do bardzo przyjemnego snu i jego równie przyjemnego bohatera, ale dźwięk nie daje za wygraną. Z trudem otwierasz jedno oko akurat w momencie, gdy coś puszystego ociera się o twój nos. Już wiesz. Kot. Mruczący kot. Przytulasz go, a jemu najwyraźniej się to podoba, bo zaczyna mruczeć jeszcze głośniej, wybijając radosny rytm łapkami na twoim dekolcie. Rozglądasz się dookoła ale niczego nie poznajesz. Domyślasz się, że zasnęłaś w samochodzie, a to, co widzisz, to jego sypialnia, ale nie masz pojęcia co działo się w międzyczasie. Kot wyrywa się z twoich objęć, więc wstajesz i udajesz się na poszukiwania gospodarza, ale znajdujesz jedynie kartkę informującą, że wróci wieczorem i masz czuć się jak u siebie. Wpatrujesz się w nią z niedowierzaniem, podziwiając jego wiarę w ludzi i śmiejąc się w myślach, że źle ulokował zaufanie. Systematycznie otwierasz kolejne szafki, aż w końcu to znajdujesz. Gotówka. Dużo gotówki. Bierzesz wszystko i z trudem upychasz w tylnej kieszeni spodni. Chwytasz jeszcze jabłko i już masz wychodzić, gdy dostrzegasz wpatrzonego w ciebie z nadzieją kota i pustą miskę stojącą przed nim. Nagle brakuje ci tchu, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Łamiesz się. Zaufanie. Oczekiwanie, że zrobisz coś dobrego. Po raz kolejny. Tym razem jednak czujesz, że nie chcesz zawieść. Czujesz, że nadszedł właściwy czas, by coś zmienić. Może nawet, by zmienić wszystko. Napełniasz kocią miseczkę i odkładasz pieniądze do szuflady. Tym razem będzie inaczej powtarzasz w myślach. Naprawdę tego chcesz. Naprawdę próbujesz uwierzyć, że to możliwe.

Boisz się. Nie przywykłaś do towarzystwa. Nigdy nie tłumaczyłaś swojego zachowania, a wiesz, że on będzie oczekiwał wyjaśnienia. Masz wrażenie, że straciłaś kontrolę. Jesteś jak ptak uwięziony w szponach drapieżnika. Czekasz na ostateczny cios. Zamykasz oczy, gdy radosnym krzykiem oznajmia, że wrócił. Drżysz, gdy słyszysz jak wita się kotem. Jesteś przerażona, słysząc, że się zbliża. Uśmiechasz się niepewnie i mocniej zaciskasz dłonie na kubku z herbatą, jakby ta niewinna rzecz miała cię ochronić. W odpowiedzi dostajesz szczery uśmiech i zaproszenie do kuchni. Nie potrafisz odmówić, choć idziesz za nim najwolniej, jak się da. Wiesz dokładnie, co czuje więzień prowadzony na przesłuchanie. Niełatwo jest mówić o swoich błędach i słabościach, szczególnie, gdy zawsze twierdziło się, że nie popełnia się błędów, że wszystko jest dokładnie takie, jak miało być. Zamiast zasypać cię gradem pytań, wręcza ci butelkę wina i prosi, żebyś się nią zajęła. Chowasz ją do lodówki, co on kwituje zadowolonym kiwnięciem głową i nie wygląda na zaskoczonego, gdy bez zastanowienia otwierasz jedną z szafek i wyjmujesz kieliszki. Obrzuca się tylko długim spojrzeniem, pod którym zdajesz się kurczyć. Uciekasz wzrokiem i rumienisz się, ale pytania nadal nie padają, dostajesz za to kolejne zadanie. Siekając zioła i słuchając jego opowieści o wyjątkowo udanym dniu zaczynasz czuć, że jesteś w miejscu, w którym naprawdę chcesz być i podoba ci się to uczucie. Podoba ci się brak oczekiwań i wymagań. Podoba ci się przyjazna atmosfera. Coraz bardziej podoba ci się też on.  Może to jego zawsze chciałaś spotkać? Może tak miało być?

Rozluźniasz się. Śmiejesz się już w sposób niewymuszony. Szczerze zachwycasz się daniem, które wspólnymi siłami przygotowaliście. Opuszkami palców ścierasz z jego policzka odrobinę sosu. Toniesz. Po raz kolejny toniesz w jego oczach, które zdają się być ciemniejsze niż wcześniej. Wpatrujecie się w siebie, badając uważnie najmniejsze nawet plamki na tęczówkach. Chcesz tego. Chcesz go pocałować. Chcesz, by on ciebie pocałował. Tego, co mogłoby stać się później też chcesz, a jednak odsuwasz się, choć wiesz, że i on tego chce. A może właśnie dlatego? Słyszysz jak bierze głęboki oddech i jak ze świstem wypuszcza powietrze. Nie dziwisz się, gdy zrywa się i w popłochu zaczyna sprzątać po waszej kolacji. Wypowiedzieliście wiele słów, ale to jedno niewypowiedziane zawisło w powietrzu i zepsuło pełen zaufania i radości nastrój. Przypomniało, że jesteście tylko dwojgiem nieznajomych, którzy, co gorsza, mają na siebie ochotę. Przypomniało, że istnieje świat poza tu i teraz. Uświadomiło, że gdzieś tam jest Ona.
Tylko dlaczego miałoby cię to obchodzić?

sobota, 1 lutego 2014

Let's play birds 8.

Zegary pokazują piątą rano, gdy wreszcie docierasz w miejsce, które znasz. Spieszący się na poranną zmianę ludzie obrzucają cię zdziwionymi spojrzeniami. Ktoś pyta, czy wezwać policję. Uśmiechasz się niepewnie i potrząsasz głową. Doprowadzasz się do jako takiego ładu w toalecie budki fast-food, chyba tylko dlatego, że pracującej tam dziewczynie zrobiło się ciebie żal.
- Ciężka noc? - pyta, stawiając przed tobą kubek z gorącą kawą i zgniecionego pączka, którego w normalnych okolicznościach nie zaszczyciłabyś spojrzeniem, a teraz pożerasz trzema kęsami. Kiwasz głową, widząc szczerą troskę nieznajomej, ale nie masz ochoty tłumaczyć jak ciężka. Nie wiesz co robić. Po raz pierwszy odkąd sięgasz pamięcią nie wiesz co robić. Nie masz niczego poza dokumentami wetkniętymi w tylną kieszeń spodni i... no właśnie... wizytówką z krzywym napisem 'Clark'. Uśmiechasz się do siebie. Przecież kazał ci dzwonić w razie kłopotów. Masz kłopoty. Ogromne. Prosisz dziewczynę o telefon i zanim zdążysz zadać sobie pytanie czy to aby jest dobry pomysł, wybierasz jego numer. Dociera do ciebie, że może licząc na jego pomoc popełniasz błąd dopiero, gdy słyszysz zaspany głos w słuchawce. Zamierasz, bo o niestosowności dzwonienia do, bądź co bądź, obcego człowieka o świcie też nie pomyślałaś. Nie byłabyś zadowolona, gdyby ktoś obudził cię w taki sposób. Ba, byłabyś wściekła! Milczysz przez dłuższą chwilę słuchając jego coraz bardziej zirytowanego głosu. Zbierasz resztki sił, lecz gdy głos wreszcie wydobywa się z twoich ust, brzmi dziwnie piskliwie i nieśmiało:
- Clark?
Tak, tylko na tyle cię teraz stać. Żałosne. Próbujesz się zmotywować do podjęcia rozmowy, ale on jest szybszy. Słyszysz szelest, a później pełne niedowierzania:
- Lois?
I śmiech. Krótki. Nerwowy. Nieszczery. Wiesz to na pewno. Równie dobrze mógłby kopnąć cię w brzuch, bo tak właśnie się czujesz. Nie miałaś prawa niepokoić go o tak nieludzkiej porze. Chcesz przeprosić i rozłączyć się, ale znów jest szybszy:
- Wiesz, żyję już parę lat, dałem swój numer wielu dziewczynom... Nie wszystkie zadzwoniły, a te które dzwoniły zwlekały nieco dłużej. Twoja nadgorliwość jest wprost onieśmielająca. Jakkolwiek nie schlebiałoby mi takie zainteresowanie, nie sądzisz, że to lekka przesada?
Tym razem wydaje się być szczery. Znów sili się na język wyjęty z filmów płaszcza i szpady, lecz brakuje mu lekkości, która tak bardzo spodobała ci się poprzedniego dnia. Chcesz się zaśmiać i znaleźć jakąś zabawną ripostę, ale z twojego gardła wydobywa się coś, co bardziej przypomina szloch, niż śmiech.
- Lois? Wszystko w porządku?
Mija kilka długich minut, a przynajmniej tak ci się wydaje, zanim odpowiadasz.
- Nie Clark, nic nie jest w porządku. Potrzebuję twojej pomocy.
Nie przywykłaś do proszenia o pomoc, toteż twój głos brzmi bardziej szorstko, niż byś chciała. Brakuje w nim tej drobnej błagalnej nutki, którą mogłabyś dla pewności okrasić szczyptą seksapilu, ale on najwyraźniej nie oczekuje niczego więcej. Nie jest zaskoczony. Nie zadaje tysiąca niepotrzebnych pytań. Chce tylko wiedzieć gdzie jesteś, po czym nakazuje ci usiąść na jakiejś ładnej ławce i poczekać chwilę, co zresztą posłusznie robisz. Starasz się nie myśleć. Starasz się nie analizować dlaczego jest dla ciebie tak miły i czego może chcieć w zamian. Starasz się uciszyć podświadomość, krzyczącą, że mężczyźni nigdy nie są altruistami. Starasz się przypomnieć jak to było kiedyś, gdy jeszcze wierzyłaś w ludzi. Zamykasz oczy i odwracasz twarz w kierunku słońca, które mimo wczesnej pory obdarza cię ciepłą pieszczotą, zapowiadającą kolejny upalny dzień. Słyszysz śpiew ptaków i po raz kolejny myślisz, że chciałabyś być jak ptak. Nie mieć zmartwień. Żyć chwilą. Jakby nie było ani jutra, ani dnia wczorajszego. Po prostu śpiewem witać kolejny dzień, nie zastanawiając się jak ten dzień się dla ciebie skończy.



Przepraszam raczej nie wystarczy, prawda? Niestety tak bywa z wielkimi zmianami, że nie sposób przewidzieć jak długo potrwają turbulencje. Co prawda trwają nadal, ale osłabły na tyle, że można spróbować żyć.
Naprawdę postaram się skończyć to opowiadanie, chociaż już nawet nie pamiętam jaki miałam na nie pomysł. A konkretniej, postaram się skończyć, o ile ktoś tu jeszcze zagląda... Proszę tylko o cierpliwość.