wtorek, 26 listopada 2013

Let's play birds 5.

Ciekawsze miejsce okazuje się być zupełnie nieciekawą przychodnią, do której ciągnie cię niemal siłą, nie zważając na twoje protesty. Nie poznajesz samej siebie. Zwykle nie pozwoliłabyś się tak traktować. Zwykle zlekceważyłabyś jego złote rady, że "coś z tym trzeba zrobić" i poprzestałabyś na opłukaniu skaleczeń wodą w toalecie McDonaldsa. Zwykle on również wymagałby opatrzenia ran po tym, jak bezceremonialnie wziął cię na ręce, gdy stawiałaś zbyt silny opór. Ale nie tym razem. Tym razem siedzisz spokojnie na kozetce w gabinecie zabiegowym i z uśmiechem, a właściwie głupkowatym uśmiechem, obserwujesz jak owija sobie wokół palca pielęgniarkę. W innej sytuacji powiedziałabyś, że ją po prostu podrywa, ale tym razem to wykluczone, bo kobieta spokojnie mogłaby być jego matką. On po prostu taki jest, a kobiety uwielbiają, gdy ktoś traktuje je jak księżniczki, więc zrobią dla niego wszystko, co mogą. "A nawet więcej" myślisz, gdy pielęgniarka macha niedbale ręką na wieść o tym, że nie masz przy sobie nawet dowodu osobistego, nie mówiąc już o potwierdzeniu ubezpieczenia.
- Lois dopiero przyjechała, nie zdążyliśmy jeszcze załatwić tych wszystkich  papierków - rzuca on od niechcenia gdzieś pomiędzy wyrażeniem podziwu dla kolczyków i koloru szminki pielęgniarki.
- Lois? - pytacie obie.
Rzuca ci rozbawione spojrzenie.
- Lois - potwierdza, a ty przypominasz sobie zabawę w Supermana i prawie wybuchasz śmiechem.
- Taki facet to skarb, pilnuj go dobrze, słonko - mówi matczynym tonem pielęgniarka, przyklepując lekko ostatni opatrunek. Normalnie wyśmiałabyś ten pomysł, dziś jednak oblewasz się rumieńcem i szybko spuszczasz głowę, udając, że podziwiasz nierówno przyklejone plastry wielkości twojej dłoni.
- Ależ Lois nie jest przecież moją dziewczyną! - krzyczy on, jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie- To tylko przyjaciółka! O, tu mam zdjęcie Kasi, mojej narzeczonej.
Aha. Próbujesz się uśmiechać, ale wiesz dobrze, że bardziej przypomina to suszenie zębów. Aha... PRZECIEŻ nie jesteś jego dziewczyną, TYLKO przyjaciółką. Czy to takie oczywiste? Czujesz, że mdli cię od nadmiaru słodkości, gdy rozpływają się w zachwycie nad podobizną brunetki, z którą widziałaś go w klubie. Narzeczona! Phi, nie takie związki rozbijałaś...

Okazuje się, że z Clarkiem można całkiem miło spędzić czas. Można biegać po parku. Można jeść lody. Można śmiać się do łez. Można robić niewinne żarty przechodniom. Można trzymać się za ręce i machać splecionymi dłońmi, jak dzieci w przedszkolu. Można podziwiać zachód słońca z dachu najwyższego budynku w okolicy, pijąc paskudnie kwaśne, bo wytrawne, a ty nie znosisz wytrawnych, wino prosto z butelki. Można uciekać przed ochroniarzem. Można zapomnieć o problemach. Wiele można, ale, gdy stoicie przed hotelem i chcesz zaprosić go do siebie, on tylko całuje cię delikatnie w policzek. Niby nic, ale przywiera ustami do twojej skóry na ułamek sekundy zbyt długo, by można to uznać za niewinne pożegnanie. Uśmiechasz się  trochę triumfalnie, a trochę z ulgą, gdy wyjmuje elegancką wizytówkę i kreśli na niej koślawo "Clark". Wręcza ci ją i odchodzi, żartując, żebyś zadzwoniła, gdy wpadniesz w kłopoty. Zadzwonisz, oczywiście, że zadzwonisz i to jeszcze tej nocy - tak myślisz idąc lekkim krokiem w stronę windy. Jesteś szczęśliwa i nie wiesz dlaczego, bo w zasadzie nic się nie wydarzyło. A jednak czujesz, jakbyś unosiła się nad ziemią.
Prawie jak ptak.

Nie wiem czy to ma sens.

6 komentarzy:

  1. to MA sens, naprawdę :)
    Clark jest słodki :p a "Lois" do niego pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. MA! Wiesz, że ma!
    Ciekawe czy nasz Amorek poderwie też kogoś dla siebie? A przepraszam Amorek był poprzednio, teraz jest laska Supermena:). On ma narzeczoną, którą chyba kocha, więc jak to będzie wyglądało, bo chyba zaczyna wpadać w sidła Lois:)

    OdpowiedzUsuń
  3. pewnie, że ma. tylko czy te wszystkie rzeczy które Lois może robić z Clarkiem nie zaprzeczają jakoś idei tej narzeczonej? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lois i Clark całkiem nieźle się ze sobą dogadują, a on jak na Supermena przystało zawsze zjawia się kiedy potrzebuje pomocy mimo, że nie koniecznie tego chce ;)

    Ma sens i nie marudź, że nie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu ma nie mieć sensu?
    Supermen spisuje się wzorowo. Ciekawe, ile jeszcze taki będzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedna, wielka, paranoja, rzecz by można, ale chyba im w tej paranoi dobrze razem.
    W paranoi nie ma natomiast miejsca na Narzeczoną. Taki problem.
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń